Środek do celu
KOMENTARZ „SPORTU" - Mariusz Rajek
Mamy cztery kluby w fazie głównej europejskich pucharów. Tak dobrze nie było nigdy wcześniej, nawet gdy nasza piłka klubowa stała wyżej niż obecnie. Komplet klubów w europejskich strukturach zachowało tylko sześć topowych lig na kontynencie oraz Polska. Zajmujemy trzynaste miejsce w rankingu, a przecież za chwilę może być jeszcze lepiej, mówi się nawet o czołowej dziesiątce i miejscu gwarantującym występ mistrza Polski w wyśnionej Champions League bez eliminacji! Staliśmy się potęgą, z którą wszyscy muszą się liczyć?
Po spojrzeniu na piękne opakowanie tak może się wydawać, ale po odwinięciu papierka już tak słodko nie jest. Inne myślenie byłoby poważnym zaklinaniem rzeczywistości i oszukiwaniem samego siebie. W zamazywaniu obrazu i łechtaniu ego pomaga nam UEFA, która na nowo stworzyła trzecie w hierarchii klubowe rozgrywki. Liga Konferencji nikomu nie przypadła do gustu tak, jak polskim klubom, tylko czy to powinien być szczyt naszych aspiracji? Na razie jest. Dla mistrza Polski występ jedynie w tych rozgrywkach to porażka, by nie powiedzieć klęska. Lech Poznań nie podjął walki ani z Crveną zvezdą o Ligę Mistrzów, ani z Genkiem o Ligę Europy. Ligę Konferencji miał de facto zapewnioną z urzędu, bo wygranie dwumeczu z Islandczykami to obowiązek. Legia w walce o LE poległa z Cypryjczykami z Larnaki. Raków niespodziewanie męczył się z płacącą na poziomie czwartego poziomu ligowego w Polsce Ardą. Tylko do Jagiellonii nie można się przyczepić.
Musimy zdawać sobie sprawę, że gdyby UEFA nie powołała nowych rozgrywek, to najprawdopodobniej w Europie w ogóle by nas nie było. Różnica sportowa pomiędzy Ligą Konferencji a Ligą Europy jest nieporównywalnie większa niż między tą drugą a Ligą Mistrzów. Nie ma jednak przepaści finansowej, dlatego bez żadnego wstydu korzystajmy na błędzie w systemie, bo wydaje się, że UEFA w końcu go zauważy i zmieni zasady tworzenia klubowego rankingu. Dopóki jednak tak się nie stało, wyciskajmy rozgrywki skrojone pod nas do ostatniej kropli jak cytrynę.
Sztuka wygrywania w Lidze Europy a w Lidze Konferencji jest nieporównywalna. Wystarczy spojrzeć na kluby, jakie będą się bić o triumf w poszczególnych klubowych czempionatach. W zeszłym sezonie na poziomie LK była Chelsea, był Betis Sevilla, obecnie nie ma tam klubu, który byłby nas w stanie rzucić na kolana. Lech, Legia, Raków i Jagiellonia muszą zrobić wszystko, aby bić się o najdalsze fazy tych rozgrywek, ze zwycięstwem włącznie. Maksymalne zmonetyzowanie ewentualnego sukcesu powinno być jednak w szerszym planie drogą do wielkiej piłkarskiej Europy, a nie celem samym w sobie. Jeśli spojrzymy na potencjał sportowy, finansowy oraz marketingowy naszych drużyn, to Liga Konferencji naprawdę nie może być szczytem naszych aspiracji. Na razie pocieszmy się jednak tym, co mamy.
