Srebrny hat trick
Lucyna Kornobys wicemistrzynią paralimpijską w pchnięciu kulą w klasie F34!
Polka uzyskała odległość 8,33 m. To jej najlepszy wynik w sezonie i trzeci srebrny medal na trzecich kolejnych igrzyskach, po Rio de Janeiro i Tokio.
Polscy sportowcy w igrzyskach paralimpijskich w Paryżu spisują się wybornie. Praktycznie dzień w dzień przysparzają kibicom powodów do radości. We wtorek kapitalnie spisała się Lucyna Kornobys, startująca w pchnięciu kulą w kategorii F34. To oznacza, że jest przypięta do specjalnego siedziska, a sposób rozgrywania zawodów jest nieco inny, niż w zwykłych zawodach. Każda z zawodniczek swoje sześć prób ma jedna po drugiej, po czym dopiero wtedy na start trafia kolejna.
Polka startowała jako piąta. Znała więc wynik swojej największej rywalki, Chinki Zou Lijuan. By zdobyć medal, musiała pchnąć kulę dalej niż 9,14 m. Zadanie było karkołomne, bo nasza zawodniczka nigdy nie osiągnęła 9 m. W Paryżu też tego nie zrobiła. Jej najlepszy wynik to 8,33, co dało jej srebro. Podium uzupełniła Marokanka Saida Amoudi (7,80 m).
Kornobys po konkursie przyznała, że nie do końca była zadowolona ze swoich prób. – Może gdyby nie problem z zatokami, z którymi walczę od trzech dni, i cieknący nos, byłoby jeszcze lepiej. Po pierwszym pchnięciu trochę się wystraszyłam, że będzie źle i musiałam przemówić do siebie w paru ostrych słowach, które nie nadają się do cytowania. Czasami to na mnie działa i podziałało. Pozytywnie podziałał na mnie też niesamowity spokój mojego trenera, Michała Mossonia. Zapewnił mnie, że wszystko jest git, że będzie dobrze. Tego mi było potrzeba – relacjonowała dziennikarzom.
Dla Polki to trzecie paralimpijskie srebro z rzędu, po Rio de Janeiro i Tokio. – Marzy mi się to złoto – przyznała – ale trudno będzie dogonić Chinkę Zou, a już się pojawiła jej rodaczka, która nas naciska. Ale nie mam zamiaru się poddać, będę jeszcze więcej żelastwa przerzucać na treningi i zobaczymy. Mam zamiar sprawić, że Los Angeles 2028 będzie moje! – zadeklarowała.
Na koniec dodała, że medal dedykuje swojemu trenerowi, Michałowi Mossoniowi. – Tylko on wie, jak wiele pracy i trudu kosztował mnie ten krążek. Współpraca ze mną to 13 lat harówki. Z roku na rok ulepszamy technikę pchania, żeby tyłek się nie podnosił, żebym za mocno się nie spinała, bo odzywają się przepukliny i nie jestem w stanie funkcjonować, żebym wykonywała coraz lepsze ruchy. To srebro to jego wielka zasługa – podkreśliła.
Srebro Kornobys to nie jedyny medal zdobyty wczoraj przez naszych paralimpijczyków. Marek Dobrowolski wywalczył brąz w strzelaniu z karabinu dowolnego, trzy postawy, 50 metrów (klasa R7). Co najmniej srebrny medal zapewniła sobie tenisistka stołowa Natalia Partyka, pokonując w półfinale klasy WS10 Tajwankę Shiau Wen Tian 3:2 (11:6, 11:5, 8:11, 12:14, 11:8). Finał zostanie rozegrany w środę.
Srebra pewny jest również inny przedstawiciel tenisa stołowego, Patryk Chojnowski. W półfinale w kategorii MS10 pokonał 3:1 (11:8, 11:4, 9:11, 11:9) Francuza Mateo Boheasa. To jego drugi krążek w Paryżu. Poprzedni – złoty – wywalczył w deblu z Piotrem Grudniem w kat. MD18.
Pojedynek Chojnowskiego z Boheasem był formą rewanżu dla Francuza za finał poprzedniej paralimpiady. W Tokio Polak wygrał 3:0. Chojnowski w dorobku ma m.in. złoty medal w singlu zdobyty w igrzyskach paraolimpijskich w Londynie, zaś po srebro sięgnął w Rio de Janeiro.
Miejsce na podium zagwarantował sobie także kolejny pingpongista Rafał Czuper (MS2) po zwycięstwie nad Włochem Federico Crosarą 3:1 (11:6, 12:14, 11:3, 11:4).
(mic)