Sport

Sprawiedliwie, bez bramek

Kibice przy Bukowej czekali na bramki, ale się nie doczekali.

Spore problemów mieli z upilnowanie Mbaye Ndiaye defensorzy GKS-u. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

W piątkowy wieczór w Katowicach zmierzyły się dwie ekipy beniaminków. Motor Lublin i GKS Katowice przed rozpoczęciem meczu miały tyle samo punktów w tabeli. Zapowiadało się więc na wyrównane spotkanie. I rzeczywiście pierwsza połowa to udowodniła. Żadna z drużyn nie była w stanie wyjść na prowadzenie. Obie ekipy badały się wzajemnie i czekały na odpowiedni moment na atak. Gospodarze dwukrotnie znaleźli się blisko bramki Ivana Brkicia, gdy głową uderzał Adam Zrelak. Oba strzały były jednak niecelne. Motor natomiast groźny był głównie na prawym skrzydle. Szalał tam Mbaye Ndiaye, który swoimi dryblingami wprawiał w osłupienie Lukasa Klemenza. W 42 minucie Senegalczyk trafił nawet do siatki! Wydawało się, że lublinianie wyszli na prowadzenie, ale sędzia długo wstrzymywał wznowienie gry od środka, bo oczekiwał na sygnał z wozu VAR. W końcu dostał informację o tym, że 20-latek był na spalonym i gol został anulowany. Tym samym do końca pierwszej części gry utrzymał się bezbramkowy remis.

Nieuznana bramka musiała mocno podrażnić piłkarzy Motoru, bo na drugą połowę wyszli wyjątkowo zmotywowani. Już w 47 minucie zmusili Dawida Kudłę do interwencji. Sprzed pola karnego uderzał Samuel Mraz. Golkiper GieKSy odbił piłkę przed siebie, praktycznie pod nogi Piotra Ceglarza. Miał szczęście, że ten źle zareagował i nie był w stanie umieścić piłkę w pustej bramce. Był to sygnał ostrzegawczy dla katowiczan, na który dobrze zareagowali, bo w 51 minucie groźnie uderzał Bartosz Nowak, lecz znów skuteczny w bramce był Brkić. Chwilę później po raz kolejny zakotłowało się pod lubelską bramką – strzały z pola karnego oddawali kolejno Adam Zrelak, Adrian Błąd, Mateusz Kowalczyk i Grzegorz Rogala, ale za każdym razem skutecznie byli blokowani przez defensorów drużyny przyjezdnej.

Sytuacja na murawie mocno się uspokoiła. Drużyny nie były wyjątkowo aktywne w ataku, sporymi fragmentami najwięcej działo się w środku pola, przez co mecz nie był niezwykle atrakcyjny dla widzów. Tym samym do końca spotkania utrzymał się bezbramkowy remis i trudno stwierdzić, czy którakolwiek ze stron jest z niego zadowolona. Pewne natomiast jest to, że jest to wynik, który dobrze obrazuje to, jak wyglądało piątkowe starcie.

Kacper Janoszka