Sport

Sposób na rzeszowian

Zawiercianie zakończyli zwycięską passę Asseco Resovii i są o krok od awansu do strefy medalowej.

Aaron Russell i jego koledzy po meczu nie kryli radości. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

PLUS LIGA

Starcie Aluronu CMC Warty z Asseco Resovią okrzyknięto hitem ćwierćfinałów. I nic w tym dziwnego. Obie drużyny przed sezonem nie kryły wysokich ambicji, sięgających mistrzostwa kraju. „Jurajscy rycerze” od początku prezentowali wyrównany, wysoki poziom. Co nie znaczy, że nie przytrafiały im się wpadki. Jedna z nich okazała się bardzo kosztowna. Na finiszu sezonu zasadniczego strata punktu z Nowak-Mosty MKS Będzin spowodowała, że stracili drugie miejsce na rzecz PGE Projektu Warszawa i już w 1/4 finału skazali się na walkę z Asseco Resovią.

Zabrakło lidera

Rzeszowianie natomiast po słabym początku ostatnio imponowali formą. Ostatni raz przegrali 6 stycznia. Od tamtej pory sumując rozgrywki w PlusLidze i Pucharze CEV wygrali 17 meczów z rzędu. I nie przeszkodziły im w tym problemy zdrowotne jednego z liderów, Bartosza Bednorza. Reprezentant Polski zmaga się z urazem łydki. Niestety, uraz okazał się poważniejszy niż początkowo sądzono. Mimo walki sztabu medycznego o postawienie go na nogi, Bednorz w pierwszym ćwierćfinałowym spotkaniu nie wystąpił. Być może zagra w drugim, za tydzień w Rzeszowie. W wyjściowym składzie zastąpił go Lukas Vasina. Czech też nie dotrwał do końca meczu. Na początku drugiego seta, przy wyskoku do bloku, został trafiony piłką w twarz i opuścił parkiet. Zresztą do tego momentu grał przeciętnie. Nie zdobył nawet punktu.

Z dużej chmury, mały deszcz

Kibice najbardziej „grzali się” na pojedynek atakujących. Karol Butryn i Stephen Boyer nie zwalniają ręki, wierzą w brutalną siłę i idą na całość. To się podoba fanom. Tym razem jednak nie oni grali pierwsze skrzypce. Butryn swoje zrobił. Skończył wiele trudnych piłek, ale też kilka razy nadział się na blok. Boyer natomiast zawiódł. Francuz nie tak dawno, przeciwko ZAKSIE, zdobył aż 39 punktów, ocierając się o rekord w historii PlusLigi. Wynosi on 40 pkt i należy do Bartłomieja Klutha. Starcie z Aluronem CMC Wartą zaczął jednak od pomyłki, choć miał przeciwko sobie tylko pojedynczy blok. Błąd mocno go chyba zdeprymował, bo już do końca meczu nie odnalazł odpowiedniego rytmu. Dobre akcje, przeplatał błędami. W sumie dostał 37 piłek, z których skończył 13, co dało mu 35-procent skuteczności. Jak na jednego z najlepszych atakujących świata, wynik kiepski.

Rozkręceni „Rycerze”

W mecz lepiej weszli goście. Bardzo dobrze na środku siatki radził sobie Dawid Woch, który popisał się kilkoma blokami. Rzeszowianie wygrywali już trzema punktami (9:6). Gospodarze rozgrzewali się powoli. Do remisu doprowadził Bartosz Kwolek (12:12). Po chwili, asa zaserwował Mateusz Bieniek i „Jurajscy rycerze” prowadzili. Poszli za ciosem. Grali coraz lepiej. W defensywie problemy czyścił Luke Perry, a w ataku brylowali Kwolek z Aaronem Russellem. Rozgrywający Miguel Tavares Rodrigues starał się też wykorzystywać środkowych. Jurij Gładyr i Bieniek początkowo radzili sobie nie najlepiej, ale gdy weszli na wyższy poziom, byli już bezbłędni.

Po drugiej stronie siatki problemy się nawarstwiały. Przede wszystkim brakowało siły ognia. Boyer zawodził, Bednorza nie było, a przez brak dokładnego przyjęcia rzadko piłki dostawali środkowi. Praktycznie tylko Klemen Cebulj dotrzymywał kroku rywalom, ale w pojedynkę niewiele mógł zdziałać. – Wiedzieliśmy, że rzeszowianie od początku ruszą na nas. Wytrzymaliśmy ich napór – cieszył się po spotkaniu Michał Winiarski, trener Aluronu CMC Warty.

Wpadli w dołek

Mecz toczył się pod dyktando zawiercian. Do czasu. W trzecim secie ich gra nieoczekiwanie straciła na jakości. Seryjnie psuli zagrywkę, nie kończyli ataków, słowem wpadli w dołek, co kosztowało ich straconą partię. – Trudno jest grać na bardzo wysokim poziomie koncentracji przez trzy sety. Naturalne jest to, że czasami ona ucieka i to wcale nie jest wina zawodników. Po prostu tak jesteśmy skonstruowani. Stąd te problemy w trzeciej partii – zauważył Winiarski.

Gospodarze opanowali sytuację. Choć w czwartej odsłonie nie ustrzegli się przestojów – wygrywali 11:6, by stracić cztery punkty z rzędu – ale w końcówce zdołali przechylić szalę na swoją korzyść.

Rzeszowianie żałowali straconej szansy na doprowadzenie choćby do tie-breaka. - Przegrywając 0:2 potrafiliśmy się podnieść. Czujemy pewien niedosyt, bo mecz mógł wyglądać inaczej z naszej strony. Wiemy, co musimy poprawić, nad czym pracować. Nie zagraliśmy dobrze w kontrze. Z ekipą z Zawiercia gra się bardzo trudno. To drużyna z niesamowitym potencjałem — w obronie, zagrywce, ataku. Zobaczymy, czy Bartosz Bednorz (kontuzja łydki) będzie gotowy do gry za tydzień. Życzę mu jak najszybszego powrotu na boisko – mówił Adrian Staszewski, przyjmujący Asseco Resovii.

(mic)

◼  Aluron CMC Warta Zawiercie – Asseco Resovia 3:1 (25:21, 25:18, 20:25, 25:21). Stan rywalizacji 1-0.

ZAWIERCIE: Tavares Rodrigues (2), Kwolek (17), Bieniek (10), Butryn (15), Russell (16), Gładyr (7), Perry (libero) oraz Nowosielski, Ensing. Trener Michał WINIARSKI.

RZESZÓW: Kozub, Vasina, Woch (8), Boyer (13), Cebulj (18), Kłos (5), Potera (libero) oraz Bucki, Ropret (3), Staszewski (4). Trener Tuomas SAMMELVUO.

Sędziowali: Jarosław Makowski i Maciej Maciejewski (obaj Szczecin). Widzów 3260.

Przebieg meczu

I: 7:10, 15:14, 20;18, 25:21.

II: 10:5, 15:11, 20:15, 25:18.

III: 9:10, 13:15, 18:20, 20:25.

IV: 10:5, 15;13, 20:17, 25:21.

Bohater – Bartosz KWOLEK.