Konrad Laimer (z prawej) to jeden z austriackich liderów, których Waldemar Matysik zna doskonale, śledząc niemieckie boiska. Fot. Adil Benayache/SIPA/PressFocus


Sposób na Austrię

Rozmowa z Waldemarem Matysikiem, medalistą mistrzostw świata z 1982 roku, 55-krotnym reprezentantem Polski, byłym piłkarzem Górnika Zabrze, AJ Auxerre, Hamburger SV


Za nami mecz z Holandią, czekamy teraz na decydujące spotkanie z Austrią. Jak na biało-czerwonych patrzy Waldemar Matysik?

– W pierwszym meczu w Hamburgu na grę naszego zespołu patrzyło się z przyjemnością. Była gra do przodu, gra piłką, sporo ciekawych akcji. Inauguracje dużych imprez piłkarskich w naszym wykonaniu w ostatnich latach różnie wyglądały. Tym razem to było zaskoczenie na plus.

Jednak z boiska w rywalizacji z „Oranje” zeszliśmy pokonani.

– Tak, ale są powody do optymizmu. Było wiele ciekawych akcji skrzydłami, choćby w wykonaniu Nicoli Zalewskiego. Z dobrej strony pokazali się też inni młodzi gracze. Jest przed tym jakże ważnym meczem z Austriakami powód do optymizmu, a ja jestem dobrej myśli.

Co do poprawy?

– Na pewno trzeba się wystrzegać takich piłek, jak choćby ta zagrana w pierwszej połowie, po której Holendrzy zdobyli gola. Trzeba unikać niepotrzebnych strat, być skoncentrowanym cały czas. To mistrzowski turniej, nie można sobie pozwalać na zbyt dużo błędów. To jest do wyeliminowania.

A jak zagrać w piątek w Berlinie?

– Wiadomo o co gra i jedna, i druga drużyna. I nam, i Austriakom potrzebna jest wygrana, żeby wyjść z grupy. Myślę, że wyjdziemy z dwójką napastników, a Robert Lewandowski wspierany będzie z przodu przez Adama Buksę, który z dobrej strony pokazał się w pierwszym meczu. Trzeba też wykorzystać taktykę Austriaków.

To znaczy?

– To zespół, który szybko i agresywnie przechodzi do pressingu z przodu, gdzie całą ławą wychodzą w szóstkę. To trzeba wykorzystać, grając choćby dłuższą piłkę na wysokiego i dobrze grającego w powietrzu Buksę, który może ją zgrywać Lewandowskiemu. Oby oczywiście był w pełni sił. Trzeba jednak w rywalizacji z nimi być uważnym w każdym miejscu boiska.

Co można powiedzieć o drużynie prowadzonej przez Ralfa Rangnicka?

– Wystarczy spojrzeć tylko na ich kadrę, na to jakich mają zawodników. Większość z nich znam, bo obserwuję Bundesligę. Konrad Laimer z Bayernu Monachium, Marcel Sabitzer z Borussii Dortmund, groźny Christoph Baumgartner – a są jeszcze inni. Jakości w tej reprezentacji nie brakuje, a nie można też zapomnieć o trenerze, który sam jest osobowością. My też jednak mamy swoje atuty, a pokazało to spotkanie z Holandią.

Wybiera się pan na mecz do Berlina?

– Nie, w tej chwili jestem u siebie w Bonn. Dojechał do mnie syn i wspólnie wybieramy się na wtorkowy mecz z Francją w Dortmundzie. Synowi bardzo zależało na tym, żeby być akurat na tym konkretnym spotkaniu.

Jak te mistrzostwa wyglądają z perspektywy gospodarzy?

– Na pewno to wszystko zaskoczyło Niemcom w pierwszym meczu ze Szkocją. Wcześniej „płakali”, że nie idzie, że nie wygląda to tak, jak powinno – a w tym spotkaniu otwarcia to było bliskie perfekcji. Teraz doszła jeszcze wygrana z Węgrami. Wszyscy są już tutaj spokojniejsi, bo wcześniej było utyskiwanie nad tym, jak ta ich reprezentacja grała i jakie były wyniki. Obecnie nastroje są zupełnie inne. Zobaczymy, jak dla Niemców to się będzie układało w kolejnych ich spotkaniach .Nadzieje i oczekiwania są tutaj oczywiście w tej chwili bardzo duże.

A jak pan widzi kolejne mecze? Kto jest w gronie pana faworytów?

– Jest sporo mocnych zespołów, bo to i południe Europy, i Holandia, która z dobrej strony pokazała się w meczu z nami. Są również Anglicy. Turniej jeszcze się będzie rozkręcał, a jak pokazują te mecze, które oglądamy – to jest na co popatrzeć!

Rozmawiał w Niemczech Michał Zichlarz