Ważny punkt dla Polski zdobył Maks Kaśnikowski. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

 

Spokojnie, w ośmiu setach

Biało-czerwoni awansowali do Grupy Światowej I, stanowiącej bezpośrednie zaplecze elity.


PUCHAR DAVISA

Hubert Hurkacz (Redeco Wrocław) i Jan Zieliński (PZT Team/CKT Grodzisk Maz.) wygrali rywalizację deblową z Siergiejem Fominem i Chumojunem Sułtanowem 7:6 (7-1), 6:4. Polska w Taszkencie po trzech grach prowadziła 3:0 z Uzbekistanem, co już zapewniło promocję na drugi szczebel męskiej hierarchii oraz prawo gry we wrześniu o miejsce w przyszłorocznych kwalifikacjach do finałowej rywalizacji o Puchar Davisa.

 

Debel najtrudniejszy

Spotkanie deblowe rozpoczęło się od serwisu Huberta Hurkacza i szybkiego objęcia prowadzenia. Później gospodarze rywalizacji zaczęli grać coraz lepiej, czego efektem było przełamanie podania Jana Zielińskiego. To był najdłuższy gem tego spotkania.

W szóstym gemie nastąpiła kapitalna akcja przy siatce Hurkacza, która przesądziła o odrobieniu strat przez Polaków, przy podaniu Siergieja Fomina. Tie-break toczył się pod wyraźne dyktando kadry prowadzonej przez Mariusza Fyrstenberga. Rywalom przydarzył się nawet podwójny błąd serwisowy, co ułatwiło wygraną biało-czerwonych aż 7-1.

W drugim secie, przy stanie 1:1, nastąpiło ponowne przełamanie podania Fomina. Tym razem skuteczne były techniczne zagrania Zielińskiego po crossie. Goście w tej partii w miarę upływu czasu prezentowali się zdecydowanie lepiej. Uzbecy do końca nie rezygnowali jednak z walki.

Przy podaniu Hurkacza gospodarze mieli w sumie trzy break-pointy, aby doprowadzić do 5:5. Role się odwróciły i po silnym serwisie ósmego zawodnika światowego rankingu Fomin posłał piłkę w siatkę, co oznaczało koniec tej rywalizacji po ponad półtorej godziny gry.

 

„Hubi” w swoim żywiole

W piątek na inaugurację Hurkacz wygrał z Fominem 6:2, 6:1. Przypomnijmy, że Hurkacz zajmuje najwyższe w karierze, ósme miejsce w światowym rankingu, a Fomin jest 665. To był ich pierwszy mecz. W początkowych kilku gemach wydawało się, że Uzbek postawi większy opór niż sugerowałaby różnica w rankingu. W piątym, przy stanie 3:1, po kilku przebłyskach niżej notowanego z tenisistów Hurkacz musiał nawet bronić się przed przełamaniem, ale uczynił to skutecznie. Przez trwający niecałe 75 minut mecz Hurkacz tylko raz znalazł się w takiej sytuacji, sam natomiast wykorzystał pięć break-pointów. W ostatnim gemie prowadził 40:0, ale zakończył spotkanie przy trzeciej piłce meczowej.

 

Max Maksa

Jeszcze w piątek Maks Kaśnikowski (PZT Team/CKT Grodzisk Maz.) pokonał Sułtanowa 6:3, 6:1. Kaśnikowski zajmuje 271. miejsce w światowym rankingu, jego piątkowy rywal jest na 330. pozycji. Zawodnicy toczyli wyrównany pojedynek do stanu 3:3 w pierwszym secie, przełamując się nawzajem po razie. Później Polak miał serię sześciu wygranych gemów, która pozwoliła mu uzyskać wystarczającą przewagę. Istotne były gemy numer trzy i pięć w drugim secie. Pierwszy z nich, niezwykle zacięty, zakończył się zwycięstwem Polaka po 22 punktach, w tym czterech obronionych break-pointach. W piątym na pierwszy plan wysunęli się sędziowie spotkania, którzy pomylili się kilkukrotnie z oceną autów, a raz słuszną decyzję liniowego zmienił arbiter główny. Błędy doprowadziły do krótkiej przerwy w grze, gdy doszło do dyskusji pomiędzy kapitanami obu drużyn - Mariuszem Fyrstenbergiem i Denisem Istominem - z sędzią głównym.

Z emocjami lepiej poradził sobie Kaśnikowski, który znów musiał bronić się przed przełamaniem, tym razem dwukrotnie, ale ostatecznie zwyciężył i powiększył prowadzenie na 4:1. Kilka chwil później Polak wykorzystał drugą piłkę meczową i Polska prowadziła 2:0.

 

Zadowolony kapitan

- W meczu Huberta z Fominem rywal miał bardzo dobry początek, ponad jego możliwości. „Hubi” też się tym zdziwił, ale grał w takim tempie, że było tylko kwestią czasu, kiedy jego przeciwnik się złamie. Mimo że Uzbek grał naprawdę bardzo dobry tenis, to jednak Hubert jest zawodnikiem grającym na o wiele wyższym poziomie, więc wyszło jak wyszło. Natomiast Maks stanął na wysokości zadania, bo spodziewaliśmy się dość ciężkiego meczu. Były takie przełomowe momenty, więc wynik nie odzwierciedla przebiegu meczu, ale na pewno Maks był cały czas skoncentrowany i bardzo zdeterminowany aby wygrać każdy punkt. Ten mecz pokazał bardzo mocną stronę Maksa jeżeli chodzi o decydujące punkty. Niedawno wygrał pierwszego w karierze challengera, prezentuje bardzo dobry tenis, a do tego jest niesamowitym „walczakiem”. I to pomogło mu wygrać, bo rywal jest w rankingu bardzo blisko niego i grał wspierany przez swoją publiczność - skwitował nasz daviscupowy kapitan, Mariusz Fyrstenberg.

 

Dobry powrót

Gdy po deblu mecz był rozstrzygnięty Kamil Majchrzak (WKT Mera Warszawa, 807. w ATP) pokonał jeszcze Maksima Szyna (ATP 1469.) 6:1, 6:1. Dominacja Polaka nie podlegała dyskusji. Jego rywal miał niewiele atutów, aby móc się przeciwstawić. Swoje podanie w pierwszym secie wykorzystał tylko przy pierwszej okazji. W drugiej partii sytuacja wyglądała podobnie. Pojedynek trwał zaledwie 48 minut. Majchrzak w styczniu wrócił na korty po 13-miesięcznej dyskwalifikacji za doping. W tym czasie zdążył wygrać turniej ITF w tunezyjskim Monastyrze. W Taszkencie drużyny uznały, że druga gra pojedyncza zaplanowana na ostatni dzień rywalizacji nie odbędzie się.

W reprezentacji Polski znaleźli się także Karol Drzewiecki oraz junior Tomasz Berkieta jako zawodnik rezerwowy. Polska zajmuje obecnie 51. miejsce w rankingu narodowych drużyn prowadzonym przez Międzynarodową Federację Tenisową, a Uzbekistan jest w nim sklasyfikowany na 36. pozycji.

 

POLSKA - UZBEKISTAN 4:0

Hubert Hurkacz - Siergiej Fomin 6:2, 6:1, Maks Kaśnikowski - Chumojun Sułtanow 6:3, 6:1, Hurkacz, Jan Zieliński - Fomin, Sułtanow 7:6 (7-1), 6:4, Kamil Majchrzak - Maksim Szyn 6:1, 6:1

 

(PAP, PZT)