Sport

Spokojnie, to tylko awaria

Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado

To już koniec, adieu! Bilans medalowy Polski wyniósł jeden złoty, cztery srebrne i pięć brązowych. Tak mało medali, przy ledwie jednym złotym, po raz ostatni na letnich igrzyskach zdarzyło się, gdy obecni starcy byli dziećmi – w Melbourne.

Igrzyska co prawda się skończyły, ale przed polskimi kibicami i tak trudne, wręcz nieznośne momenty. Z pewnością odruchy wymiotne wywoływać będą wymądrzania się i pouczania różnych ludzi, jaki to ten polski sport słaby, w szczególności tych wszystkowiedzących, którzy oczywiście nie mają o tym pojęcia. Tacy właśnie ludzie pierwsi są do rozliczania, pierwsi będą pomstować na darmozjadów, przypominać, że dają własne pieniądze (gdy słyszę coś takiego, czuję się wyjątkowo zażenowany), a efektów, cholera, brak! Najbardziej nie lubię tego przemądrzałego tonu u różnej maści polityków, a oni z pewnością zabiorą teraz niestety głos. Błeeee!

Będą oczywiście mentorskim tonem mówili o „przepalonych” pieniądzach. Cóż, według danych Ministerstwa Sportu i Turystyki na przygotowania do igrzysk w Paryżu wydaliśmy prawie 472 mln zł. To suma dotacji dla związków sportowych w dyscyplinach olimpijskich. To o jakieś 84 mln więcej niż w Rio, ale o jakieś 66 mln mniej niż w Tokio. W ostatnich latach państwo wydaje więc rocznie na sport olimpijski trochę ponad 100 mln zł. W mojej opinii do przeżycia. Jako płacący w tym kraju podatki obywatel jestem zadowolony z takiego obrotu sprawy. Niestety: teraz z pewnością znajdą się tacy, którzy będą chcieli uzdrawiać polski sport, ograniczając na niego pieniądze.

Oczywiście fachowe analizy przyczyn słabości polskiego sportu, bo nikt chyba nie zaprzeczy, że słabość w Paryżu zaistniała, powody, dla których wyschły medalodajne źródełka – z pewnością są potrzebne. Przecież siedem najbardziej medalodajnych właśnie dyscyplin w historii polskich startów na igrzyskach (lekkoatletyka, boks, podnoszenie ciężarów, zapasy, szermierka, wioślarstwo, kajakarstwo) przyniosło w Paryżu ledwie pięć medali.

Niektórzy nazwą to głębokim kryzysem, w mojej opinii to jednak jedynie awaria. Nie ma co wbijać odpowiedzialnych na pal za to, że nie cieszyliśmy się tyle razy ileśmy sobie, dłubiąc w zębach przed telewizorem, wymyślili. Spokojnie, to tylko awaria! Przed nami jeszcze wiele wspaniałych chwil ufundowanych przez naszych sportowców. I to już wkrótce.

Żeby uzmysłowić sobie, w którym miejscu jednak jesteśmy – postanowiłem pokrótce prześledzić jak wygląda jazda olimpijskim rollercoasterem przez ostatnie sto lat. Start: Paryż 1924 (0 złotych - 1 srebrny - 1 brązowy, łącznie 2) - w górę - Amsterdam’28 (1-1-3, łącznie 5) - w górę – Los Angeles’32 (2-1-4, łącznie 7) - mocno w dół… - Berlin’36 (0-3-3, łącznie 6) – mocno w dół… - Londyn’48 (0-0-1, łącznie 1) – w górę – Helsinki’52 (1-2-1, łącznie 4) – w górę – Melbourne’56 (1-4-4, łącznie 9) – mocno w góóóórę! – Rzym’60 (4-6-11, łącznie 21) – w górę Tokio’64 (7-6-10, łącznie 21) – w dół – Meksyk’68 (5-2-11, łącznie 17) – w górę - Monachium’72 (7-5-9, łącznie 21) – w górę – punkt szczytowy Montreal’76 (7-6-13, łącznie 26) – w dół – Moskwa’80 (3-14-15, łącznie 32) – w dół - Seul’88 (2-5-9, łącznie 16) – w górę – Barcelona’92 (3-6-10, łącznie 19) – w górę - Atlanta’96 (7-5-5, łącznie 17) - nieznacznie w dół - Sydney 2000 (6-5-3, łącznie 14) – w dół - Ateny’04 (3-2-5, łącznie 10) – w górę - Pekin’08 (4-5-2, łącznie 11) – nieznacznie w dół - Londyn’12 (3-2-6, łącznie 11) – nieznacznie w dół - Rio de Janeiro’16 (2-3-6, łącznie 11) – w górę - Tokio’21 (4-5-5, łącznie 14) – w dóóóół – Paryż’24 (1-4-5, łącznie 10).

Cóż, nie ma z czego się cieszyć... Nie zaczynajmy jednak przebijać igłami pacynek sportowców! Oni się odbiją. Chodzi o to żeby nikt w gorliwym szale zmieniania na lepsze świata - nie zrobił im teraz pod górkę.