Spokój Piasta
Siedem punktów i jedna stracona bramka w trzech meczach. Dobry start Piasta wiosną to nie przypadek.
Michał Chrapek potrafił wybić głową piłkę na róg nawet o tym nie wiedząc. Fot. PAP/Michał Meissner
Tabela jest obecnie jednak dość płaska. Ale też wystarczy sobie uzmysłowić, co by się stało, gdyby te trzy mecze Piastowi nie wyszły. Byłaby nerwowość i strach przed degradacją. Dzięki dobremu wejściu w rozgrywki, gliwiczanie mogą jednak grać dalej bez obaw, z rosnącą pewnością siebie.
Widać już dobitnie, że drużyna jest dobrze przygotowana do rozgrywek pod względem fizycznym. W niedzielnym starciu z rozbieganą drużyną GKS-u na Bukowej goście wcale jej w tym aspekcie gry nie ustępowali.
Co rzucało się w oczy?
Po pierwsze: Piast potrafił na Bukowej wysoko założyć i podtrzymywać pressing już na obrońcach rywala. Przy tak szybko rozgrywających piłkę od własnego bramkarza piłkarzach GKS-u z pewnością nie było to łatwe, ale trio Marcin Rosołek (zmieniony w przerwie) – Michał Chrapek – Jorge Felix dawało radę. Piast z pewnością w tym meczu dużo biegał, ale chyba i mądrze.
Po drugie: obrońcy Piasta bardzo dobrze wybijali piłkę głową z własnego pola karnego. Niby prosta, wydawałoby się sztuka - nadlatuje piłka, wystarczy więc wyskoczyć i „wygłówkować” piłkę z własnego pola karnego. Tak oczywiście zawsze wydaje się tym, którzy nigdy tego nie robili we frontowych warunkach. Obrońcy Piasta świetnie czuli na Bukowej dystans. Przy okazji akcent humorystyczny: piłkarze Piasta dobrze w defensywie główkowali, nawet gdy… nie mieli takiego zamiaru. W pierwszej połowie mocno kopniętą przez gospodarzy piłkę na rzut rożny ”wygłówkował” Michał Chrapek, choć chyba nawet o tym… nie wiedział. Biegł po prostu w stronę Adriana Błąda, do którego leciała piłka, żeby mu przeszkodzić, a ta, zbyt krótko uderzona, przypadkowo trafiła go w głowę.
Po trzecie: wspomniałem już o nienagannym przygotowaniu fizycznym. „Kto pierwszy spuchnie w tym meczu, przegra” – to opinia Adama „Harrisa” Jasińskiego, basisty zespołu KAT i twórcy muzyki do hymnu Piasta. Wniosek jest prosty: nie spuchł nikt, więc... nikt nie przegrał;
Po czwarte: bardzo dobrze spisywał się w mojej opinii młodzieżowiec, 20-letni Igor Drapiński, ustawiony na lewej obronie. Widać, że trener Aleksandar Vuković mu ufa i wie, że może na niego liczyć. Drapiński grał na rywali mających turbosprężarki w nogach – na będącego ostatnio w szczególnie dobrej formie Marcina Wasielewskiego, a potem również na Adriana Błąda i… radził sobie bez zarzutu.
Po piąte: niektórzy „wybrzydzacze” narzekali, że w niedzielne popołudnie na Bukowej jest zbyt mało piłki w piłce. Jednak jedno konkretne zagrania w wykonaniu Piasta zachwyciło mnie wręcz maestrią techniczną. Było to już w doliczonym czasie. Rezerwowy gliwicki Erik Jirka zdecydował się na zaskakujące, natychmiastowe uderzenie z pierwszej piłki zza pola karnego. To był wyjątkowo trudny do oddania strzał pod względem technicznym, Słowak złożył się do niego jednak idealnie. W efekcie piłka nabrała zaskakującej rotacji i nieoczekiwanie zmierzał w okienko katowickiej bramki. Równie dobrze jak strzelec, spisał się jednak bramkarz. Dawid Kudła sprawił, że siedzący za jego bramką kibice Piasta mogli tylko złapać się za głowy. To było sto procent piłki w piłce!
Paweł Czado
Piast w żałobie
Przykre, że tego meczu nie zobaczył już Andrzej Potocki, były prezes Piasta (w latach 2000-01), gdy ten dopiero odradzał się po finansowym tąpnięciu i nie marzył jeszcze nie tyle nawet o mistrzostwie Polski, co o występach w ekstraklasie. Ten miłośnik futbolu, alfa i omega historii Piasta, zmarł nagle w wieku 60 lat. Od momentu założenia w 2003 roku pracował także jako redaktor serwisu o tematyce piłkarskiej - 90minut.pl. W latach 2012–2016 pełnił funkcję prezesa Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Historyków i Statystyków Piłki Nożnej. Był również członkiem założycielem Towarzystwa Europa, członkiem Amnesty International, Zielonego Instytutu oraz Polskiego Towarzystwa Sinologicznego.