Sport

Spieprzyli robotę koncertowo

W olimpijskim finale rzutu oszczepem Maria Andrejczyk zajęła dopiero ósme miejsce. Na dziesiątej lokacie metę biegu na 1500 metrów minęła Klaudia Kazimierska. Polska królowa wyrżnęła niemal o dno - z 9 medali w Tokio do jednego brązowego w Paryżu.

Maria Andrejczyk okazała się faworytką papierową… Fot. PressFocus

Na Stade de France 59-osobowa lekkoatletyczna reprezentacja Polski zdobyła jeden medal. Wywalczyła go w piątkowy wieczór Natalia Kaczmarek, trzecia w biegu na 400 metrów. Trzy lata temu w Tokio krążków było 9, w tym cztery złote; po japońskim fajerwerku - okazałym, ale błyskawicznym - zostały wspaniałe wspomnienia, a trzy lata w sporcie to szmat czasu.

W sobotę była jeszcze nadzieja na jeden krążek, bo po wygraniu – trzeci raz z rzędu! – olimpijskich eliminacji z wynikiem 65,52 w gronie faworytek finałowej rywalizacji oszczepniczek stawiana była Maria Andrejczyk.

Pierwszy i… koniec

Niestety, okazała się faworytką papierową. Wicemistrzyni z Tokio pierwszą próbą na 62,44 pokazała, że jest gotowa na dalekie rzucanie także w sobotni wieczór. Ale był to w sobotni wieczór zarazem najlepszy wynik reprezentantki Polski – w kolejnych podejściach jej oszczep lądował na granicy 60 metra - i nie poprawiła już swojej odległości.

Tymczasem rozrzucały się rywalki, choć bez przesady. Mistrzynią olimpijską została Japonka Haruka Kitaguchi, która uzyskała 65,80. Srebro Jo-Ane van Dyk z RPA dał wynik 63,93, a brąz Czeszce Nikoli Ogrodnikovej - 63,68. Niewiele, by stanąć na olimpijskim podium.

Poziom żałośnie niski

Podopieczna Cezarego Wojny zakończyła swój trzeci olimpijski finał w karierze na ósmym miejscu.

- Spieprzyłam tę robotę koncertowo, bo poziom finału był żałośnie niski – Polka nie gryzła się w język. Przyznała, że w ostatnich dniach zmagała się z problemami żołądkowymi, a także gorączką. Było jej też słabo w strefie wywiadów. - Nikt mi za trudności medalu nie da - zauważyła.

Andrejczyk miała także kłopoty z przygotowanym przez siebie rozbiegiem, który... ktoś jej przesunął. - Ćwiczyliśmy go z trenerem od zimy. Potrafiłam to biegać na pamięć, byłam z tego niesamowicie zadowolona. Przed trzecią kolejką ktoś mi musiał przesunąć znacznik, bo kompletnie nie trafiałam, to nie był ten rytm. Wkurzyłam się i przed ostatnim rzutem odmierzyłam jeszcze raz i się okazało, że to nie było to, co sobie ustawiałam - przyznała polska zawodniczka.

Rozbudzony apetyt

Mimo wyniku Andrejczyk jest z siebie zadowolona, szczególnie biorąc pod uwagę wcześniejsze problemy zdrowotne. Dodała, że mocno wierzy we współpracę z trenerem Cezarym Wojną, który prowadzi ją od października 2023.

- Pokazałam bardzo wysoką formę w kwalifikacjach, to też rozbudziło przede wszystkim mój apetyt. Potwierdziło moją wiarę w siebie i w to, że idziemy z trenerem w dobrym kierunku. Zabrakło szczęścia, jest żal. Mogłabym się dalej tak biczować, ale wiem ile przeszłam, gdzie byłam w tamtym roku, z jakiego miejsca wychodzę. Dotychczas to mój najrówniejszy sezon w karierze - podkreśliła Andrejczyk.

Zwróciła uwagę, że po dwóch straconych latach z powodu licznych kontuzji, zwłaszcza barku, jej rezultat nie jest najgorszy, chociaż mógłby być lepszy, bo jest doświadczoną zawodniczką.

- Mogło być piękniej, ale i tak jest w porządku. Wracam do Polski z podniesioną głową, bo życie mnie biczowało i sama już się biczować nie będę. Wiem, że z trenerem Czarkiem jestem w stanie zajść bardzo daleko. Ogromnie wierzę w tę współpracę. Będę walczyć o więcej, bo ósme miejsce to nie jest moje miejsce. Przede mną są piękne lata - zapowiedziała Polka.

Zapłaciła za początek

Mocno ze startu w finale na 1500 metrów ruszyła Klaudia Kazimierska. Włocławianka dzielnie walczyła w olimpijskim finale, ale musiała uznać wyższość rywalek. W bardzo szybkim biegu finiszowała dziesiąta, z rekordem życiowym – już drugim w Paryżu - 4:00,12.

- Troszeczkę zabrakło, kolejny raz. Zapłaciłam za bardzo mocny początek. Musiałam pilnować grupy, ale było tak szybko, że i tak biegłam sama. To był już tutaj trzeci bieg, jak będę miała tylko jeden, to połamię te 4 minuty. Zapraszam na Stadion Śląski i Memoriał Kamili Skolimowskiej 25 sierpnia. Medale? W Los Angeles za cztery lata – zadeklarowała 23-letnia studentka Uniwersytetu Oregon w Eugene, kolebce amerykańskiej lekkoatletyki.

W eliminacjach rekord Polski wynikiem 3:57,31 pobiła Weronika Lizakowska, ale była dopiero siódma w swojej serii i odpadła z rywalizacji.

Tomasz Mucha, PAP


1 MEDAL

Polaków w lekkoatletyce to najsłabszy wynik olimpijski od 32 lat; w 1992 w Barcelonie jedyny brąz zdobył Artur Partyka w skoku wzwyż; cztery lata wcześniej w Seulu biało-czerwoni nie zdobyli żadnego krążka

20 PUNKTÓW

za miejsca 1-8 to najsłabszy wynik Polaków także od 32 lat - w 1992 roku było to zaledwie 10 lub 11 punktów (zależnie od metodologii, Partyka miał miejsce ex aequo).