Koreańczycy nie byli w stanie zatrzymać rozpędzonego Mousy Al-Tamariego (w środku) Fot. PAP/EPA


Spektakularny finalista!

Do gigantycznej sensacji doszło w Pucharze Azji. Jordania pokonała Koreę Południową, murowanego faworyta, awansując do pierwszego finału w swojej historii!

 

Zespoły te zmierzyły się ze sobą już w fazie grupowej. Wówczas Jordańczycy udane mieli tak naprawdę tylko dwa kwadranse pierwszej połowy, ale i tak otarli się o zwycięstwo. Korea remis 2:2 wywalczyła bowiem dopiero w doliczonym czasie, po samobójczym trafieniu Yazana Al-Araba. W półfinale Pucharu Azji sytuacja prezentowała się zgoła inaczej.

 

Pół godziny na otrzeźwienie

Już od samego początku to „Rycerscy” przeważali. Oddali kilka groźnych uderzeń, lecz albo piłka mijała nieznacznie słupek, albo bronił koreański golkiper. Defensywa „Tygrysów Azji” wyraźnie cierpiała bez swojego lidera i topowego piłkarza z tego kraju, Kima Min-jae, zawodnika Bayernu Monachium, który pauzował z powodu żółtych kartek. Faworyzowana drużyna ze wschodniej części kontynentu dopiero po 30 minutach nieco się otrząsnęła. Najpierw wydawało się, że dostanie rzut karny, ale po interwencji VAR-u okazało się, że Young-woo Seol nie był faulowany, lecz... sam faulował. Chwilę potem Jae-Sung Lee głową uderzył piłkę w słupek.

 

Jak psu buda

Błędem byłoby jednak myślenie, że nagle Korea stała się przeważającą stronę w tym półfinale. Jordania była w gazie i w 53 minucie wyszła na prowadzenie. „Rycerscy” wykorzystali niepierwszy błąd w rozegraniu Koreańczyków. Podanie Yong Woo Parka przejął największy jordański gwiazdor, Mousa Al-Taamari (na co dzień piłkarz Montpellier) i ruszył przed siebie. Następnie obsłużył napastnika Yazana Al-Naimata, a ten efektowną podcinką umieścił piłkę w siatce. Słowo „efektowny” dobrze opisywało zresztą występ 24-letniego zawodnika katarskiego Al-Ahli. Al-Naimat zadręczał Koreańczyków swoimi dryblingami, a na listę strzelców mógł wpisać się już w pierwszej połowie. Wówczas wbiegł w pole karne z bocznej części boiska, w tłoku okiwał kilku rywali i uderzył zewnętrzną częścią stopy, lecz trafił w bramkarza. Można powiedzieć, że gol należał mu się, jak psu buda.

 

Jak Lionel Messi

To nie był jednak koniec jordańskich popisów. W 66 minucie do asysty bramkę dorzucił Al-Taamari. Piłkarz regularnie występujący w Ligue 1 również był udręką „Tygrysów Azji” i wcale nie ustępował w dryblingach Al-Naimatowi. W tej konkretnej sytuacji minął trzech przeciwników i precyzyjnym strzałem lewą nogą zza pola karnego podwyższył na 2:0. Akcja mogła przypominać trochę stylem te tworzone przez... Lionela Messiego. Choć Jordania w świecie futbolu nie znaczy wiele, to jednak w skali azjatyckiej jej zawodnicy znakomicie prezentują się pod względem technicznym, stąd też wiele spotkań Pucharu Azji ogląda się z przyjemnością.

 

Klinsmann „poleci”?

Korea Południowa stanęła nad krawędzią i starała się odrobić straty, ale... miernie jej to szło. Trudno powiedzieć, aby „Rycerscy” musieli się bronić z jakąś szczególną rozpaczą. Owszem, byli ofiarni, momentami stali w sześcioosobowej linii defensywnej, jednakże faworyci nie potrafili ich stłamsić. Jordańczyków łapały skurcze, lecz po Korei także było widać, że ma za sobą dwie dogrywki. Jordańczycy do półfinału dotarli bez dodatkowej godziny w nogach. Inna sprawa, że „Tygrysy Azji”... prosiły się o problemy. Ich gra w Pucharze była po prostu nijaka. Dużo było w niej chaosu, indywidualizmu, a mało planu, schematu, automatyzmów. Można się spodziewać, że selekcjoner Juergen Klinsmann wkrótce straci pracę, bo krytykowany był już przed mistrzostwami. Zresztą w jednym z poprzednich numerów „Sportu” pisaliśmy o tym, jak Korea przepychała swoje spotkania w doliczonym czasie. Tym razem się nie udało. Jordania po osiągnięciu historycznego półfinału sięgnęła po historyczny finał! A to mimo faktu, że wg rankingu FIFA w Azji jest aż 12 wyżej notowanych zespołów.

 

Piotr Tubacki


PÓŁFINAŁ PUCHARU AZJI

Jordania – Korea Południowa 2:0 (0:0)

1:0 – Al-Naimat (53), 2:0 – Al-Taamari (66)

 

Środa: Iran – Katar (16.00)