Sport

Specjaliści od zwycięstw w dziesiątkę

Cztery dni po zwycięstwie z Odrą odniesionym w dziesięciu - mielczanie, kończąc spotkanie znowu w osłabieniu, sięgnęli po trzy punkty w Tychach

Radość Stali Mielec po zwycięstwie w Tychach. Fot. Mateusz Sobczak / PressFocus

Po nieudanym początku sezonu piłkarze spadkowicza z ekstraklasy pokazują, że potrafią wygrywać. Zawodnicy Stali Mielec, w czwartek pokonali u siebie Odrę Opole, choć od 57. minuty musieli grać w dziesiątkę. Odwrócenie losów spotkania, w którym przegrywali do 80. minuty 0:1 kosztowało ich mnóstwo sił, ale zaledwie cztery dni później zupełnie nie było tego widać. Drużyna Ivana Djurdevicia w ostatnim meczu 7. kolejki I ligi znowu sięgnęła bowiem po trzy punkty. Tym razem na tyskiej murawie choć ponownie kończyła spotkanie w osłabieniu.

Wprawdzie statystyki tej potyczki świadczą o przewadze gospodarzy, bo GKS Tychy oddał w sumie 16 strzałów, z tego 5 celnych i miał wyraźną przewagę w posiadaniu piłki, ale to okazało się jednak za mało. Goście bowiem, choć oddali zaledwie 1 (słownie jeden) celny strzał i to obroniony przez bramkarza tyszan (w 20. minucie gry Paweł Kruszelnicki z 10. metra uderzył po ziemi za lekko i Leon-Oumar Wechsel złapał piłkę) znaleźli „wytrych” do tyskiej bramki.

O wyniku zadecydowała akcja z 33. minuty, kiedy to w zamieszaniu w polu karnym tyszan Maciej Domański wyłuskał piłkę i dograł do Kacpra Sommerfelda. Wychowanek Lecha Poznań, zanim Jakub Tecław zdążył do niego doskoczyć, zdołał wykonać mocne dośrodkowanie w pole bramkowe, a tam Kamil Głogowski próbując zażegnać niebezpieczeństwo tak niefortunnie interweniował, że wpakował futbolówkę do swojej siatki.

Na tym się skończyły popisy bramkowe, ale emocje trwały do ostatnich sekund. Atakujący po przerwie z coraz większym animuszem tyszanie nie potrafili się przebić przez defensywę Stali, której filarami byli Piotr Wlazło i debiutujący w mieleckich barwach Isreael Puerto. Będący zawodnikiem Stali dopiero od 21 sierpnia 32-letni Hiszpan, który ma za sobą grę w Lidze Europy w Sevilli, znany również polskim kibicom z gry w Śląsku Wrocław i Jagiellonii Białystok - ma braki treningowe. Wytrzymał więc tempo tylko 70. minut. Po jego zejściu na połowie Stali zaczęło się robić coraz bardziej nerwowo. W dodatku faulujący i grający na czas mielczanie sprawili, że sędzia często musiał sięgać do kieszonki po żółte kartki. Ich „ofiarą” padł wprowadzony w 71. minucie Kacper Sadłocha, który w 1 minucie doliczonego czasu gry po drugim napomnieniu musiał opuścić boisko.

Tyszanom pozostało wtedy jeszcze 6 minut na grę w przewadze, ale nie potrafili jej zamienić na gola i w efekcie nie wykorzystali szansy wskoczenia na podium. Za to Stal po drugim zwycięstwie z rzędu dołączyła już do zespołów górnej połowy tabeli i zaczyna coraz poważniej aspirować do grona zespołów, które mogą w tym sezonie walczyć o awans do ekstraklasy.

Jerzy Dusik

OCENA MECZU ⭐ ⭐

◼  GKS Tychy – Stal Mielec 0:1 (0:1)

0:1 – Głogowski, 33 min (samobójcza)

GKS: Wechsel – Lipkowski, Tecław, Głogowski (71. Jankowski) – Keiblinger, Bieroński, Szpakowski (63. Makowski), Błachewicz – Kądzior (80. Kubik), Stangret (71. Wełniak), Niemann (63. Sanyang). Trener Artur SKOWRONEK.

STAL: Matys – Diez, Wlazło, Puerto (71. Kwiatkowski), Senger, Kavczicz (54. Gerbowski) – Domański, Piszek, Sommerfeld (89. Niedwiedź), Kruszelnicki (71. Sadłocha) – Losada (71. Odolak). Trener Ivan DURDEVIĆ.

Sędziował: Piotr Idzik (Poznań). Widzów: 3802.

Żółte kartki: Bieroński, Szpakowski, Keiblinger, Tecław, Wełniak – Senger, Diez, Sommerfeld, Sadłocha, Matys. Czerwona kartka: Sadłocha (90+1, druga żółta).