Dzięki bramce Romana Jakuby Puszcza nie przegrała od 6 meczów z rzędu. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Spadkowy status niezmienny

Beniaminek z Niepołomic świetnie rozpoczął spotkanie, ale nie był w stanie utrzymać prowadzenia.


Puszcza stanęła przed okazją do tego, żeby uciec swoim przeciwnikom w walce o utrzymanie. Niepołomiczanie w meczu „u siebie” w Krakowie podejmowali Koronę. Starcie z kielczanami i ewentualne zwycięstwo mogło spowodować, że Puszcza w praktyce zapewniłaby sobie grę w ekstraklasie w następnym sezonie. Co prawda matematycznie wciąż byliby zagrożeni, ale rywalom bardzo trudno byłoby ich wyprzedzić.

Niepołomiczanie jak najszybciej chcieli wyjść na prowadzenie. Podopieczni Tomasza Tułacza najlepiej czują się przy stałych fragmentach i właśnie to postanowili wykorzystać. W 18 minucie wykonywali rzut rożny, po którym oddali strzał na bramkę Xaviera Dziekońskiego. Golkiper skutecznie interweniował, ale wybił piłkę pod nogi Romana Jakuby. Stoper Puszczy z takich prezentów zazwyczaj korzysta i tym razem również był bezwzględny dla przyjezdnych. Ukrainiec zdobył 4. gola w tym sezonie, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie.

Taki rezultat utrzymał się do końca pierwszej połowy. Kamil Kuzera widocznie nie mógł już dłużej patrzyć na bezradność swoich zawodników w starciu z beniaminkiem z Niepołomic. Dlatego od razu po przerwie dokonał zmiany, wpuszczając na boisko Jakuba Łukowskiego za niewidocznego Danny’ego Trejo. Roszada przyniosła pozytywny skutek, bo już w 54 minucie do wyrównania doprowadził Martin Remacle. Był to sygnał dla Puszczy, który pokazywał, że Korona jeszcze się nie poddaje. Trener Kuzera udowodnił, że kielczanie walczą o 3 punkty, gdy zaczął na boisko wpuszczać kolejnych graczy ofensywnych. Na boisku nagle znaleźli się Mariusz Fornalczyk i Petteri Forsell. Szczególnie ten pierwszy był aktywny w ataku, ledwie kilka minut po wejściu zagroził Oliwierowi Zychowi.

Był to jednak tylko przebłysk. To Puszcza była zdecydowanie bliżej strzelenia zwycięskiego gola. W 85 minucie świetnym uderzeniem popisał się rezerwowy Lee Jin-Hyun. Futbolówka zatrzymała się na słupku, przez co wciąż mieliśmy remis. Mecz zakończył się właśnie takim stanem, przez co skomplikowana sytuacja na dole tabeli dalej pozostaje niewyjaśniona.

Kacper Janoszka