Sport

Spadek gorszy będzie dla Gorzowa

Rozmowa z Markiem Grzybem, częstochowianinem, byłym prezesem Stali Gorzów

Włókniarz w rundzie zasadniczej wygrał ze Stalą 54:36. Na zdjęciu Piotr Pawlicki oraz Wiktor Lampart/ Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus

Kto ma większe szanse w rywalizacji Włókniarza ze Stalą?

- Bardzo trudne pytanie, bo to okaże się dopiero po dwumeczu. Analizując plusy i minusy obu zespołów, to myślę, że niedzielny mecz w Częstochowie może być bardzo wyrównany. Jeżeli musiałbym obstawić, to byłyby to okolice remisu. Zagadką jest sytuacja z Oskarem Paluchem. Jeśli pojedzie w tym meczu i będzie w stu procentach gotowy, to taki wynik jest możliwy. Bez Oskara Włókniarz ma szansę wygrać w okolicach 48:42.

Z remisu w Częstochowie się raczej specjalnie nie ucieszą...

- Zgadzam się, ale patrząc na ostatnią wygraną z ROW-em oraz formę zawodników Stali, wydaje mi się, że taki wynik jest prawdopodobny.

Złośliwi mówią, że to trochę mecz bankrutów. Dla kogo ewentualny spadek może mieć tragiczniejsze konsekwencje?

- Wizerunkowo na pewno dla Gorzowa. W Częstochowie poza Włókniarzem jest bardzo mocny Raków, który zjednał sobie sympatię kibiców i nawet przy spadku spora część kibiców zadowoli się dobrą formą piłkarzy. W Gorzowie też są inne dyscypliny, ale wizerunkowo to byłby duży cios, po którym ciężko byłoby się podnieść. Stal w Gorzowie jest religią i jej spadek mógłby spowodować lawinę niepożądanych następstw. Nie zapominajmy, że Stal nadal boryka się z zadłużeniem, tam zostały rzucone wszystkie ręce na pokład, zaangażowało się miasto i sponsorzy. Taka sytuacja mogłaby spowodować nerwowość u osób, które wyłożyły pieniądze na klub. Bez dużych środków, które wpływają z telewizyjnego kontraktu mogłoby to doprowadzić do dużych nieporozumień, bo mówimy o kwocie 7-8 mln zł. W kolejnym sezonie mają pojawić się również kolejne granty dla klubów wynikające choćby ze stawiania na wychowanków. Po spadku Gorzów miałby bardzo dużą dziurę do zasypania. Nie życzę spadku ani Stali, ani Włókniarzowi, ale wiadomo, że których z tych klubów potencjalnie może być poważnie zagrożony. Częstochowie łatwiej byłoby sobie poradzić ze spadkiem Włókniarza z powodów, o których mówiłem.

O problemach Stali najgłośniej było przed sezonem. W ostatnim czasie dobrej prasy nie ma Włókniarz. Publicznie o zaległości z 2023 roku upomniał się Jakub Miśkowiak, Ekstralidze poskarżył się też Jason Doyle. Michałowi Świącikowi uda się opanować sytuację?

- Życzę Michałowi i Włókniarzowi wszystkiego najlepszego, natomiast nie ukrywam, że już za czasów bycia prezesem Stali miałem taką sugestię, że pęd rosnących kontraktów zawodników może doprowadzić słabsze finansowo ośrodki do dużych problemów. Mówiłem trzy lata temu o tym, że będziemy obserwować bankructwa klubów i poniekąd zaczyna się to sprawdzać. Obecnie wiele klubów ma problemy i to nie tylko ekstraligowych. Stawki wynagrodzeń bardzo mocno wzrosły i jeżeli nie przetnie się tej złej koniunktury, to kluby bez dużego zaplecza mogą nie spiąć budżetu. W takiej dziurze w moim odczuciu znalazł się Włókniarz, który próbował budować w miarę silny skład, ale ciągnęły się za nim zaległości z poprzednich lat. To jest taka lawina, którą obserwowaliśmy w Lesznie trzy lata temu po zdobyciu kilku z rzędu mistrzowskich tytułów. To niosło za dobą duże konsekwencje finansowe. Słabsi zawodnicy też podnoszą swoje oczekiwania i to jest taka kula śnieżna, która się toczy.

Stal w ostatnich latach była prześladowcą Włókniarza. W Częstochowie przeważnie dobrze im szło.

- Faktycznie tak to się jakoś układało, że Stal jadąc tam na wyjeździe potrafiła zdominować Włókniarza. Teraz będzie to mecz o wszystko, więc na pewno będzie nerwowo z obu stron. Widzimy choćby jaką łamigłówkę z awizowanym składem zaserwował rywalom trener Piotr Świst.

Gdzie panu dziś jest bliżej, do Częstochowy czy Gorzowa?

- Dziś najbliżej jest mi do PSŻ-etu Poznań, od jakiegoś czasu tam mieszkam. Jeśli mam być szczery, to obecnie patrzę na to wszystko z trochę innej perspektywy. Nie podchodzę już tak emocjonalnie. Jako prezes Stali byłem pochłonięty w 110 procentach w sukcesy klubu, którego miałem okazję reprezentować. Wtedy jadąc do macierzystego miasta miałem za zadanie je zdobyć. Jako rodowity częstochowian Włókniarzowi nie życzę jednak źle.

Rozmawiał Mariusz Rajek

Marek Grzyb