Sport

Spacerek górniczym chodnikiem

Kiedy wicelider tabeli podejmuje zespół też drugi, ale... od końca, faworyta wskazać nietrudno.

„Górnicy” doskonale znali potencjał Przemysława Banaszaka i nie zamierzali mu ułatwiać życia. Ale utrudniać – też niespecjalnie... Fot. Gleb Soboliev/PressFocus

Nie zawsze jednak – ot, urok futbolu – ów faworyt ostatecznie wygrywa, zwłaszcza grając tak ładnie i efektownie, jak Śląsk w sobotni wieczór. - W tym spotkaniu był styl i trzy punkty. Ale pełne zadowolenie byłoby wtedy, gdyby skończyło się wynikiem 5:0 – te słowa Mariusza Malca, stopera wrocławian, właściwie wystarczą za cały komentarz do 90 minut na Tarczyński Arena. I bynajmniej nie są oceną na wyrost. Wtórował mu zresztą szkoleniowiec wrocławian. - Byliśmy tego wieczoru na poziomie, na którym chcemy być zawsze – oceniał Ante Simundża.

Inwestycja (w) Talara

Obrazem zdecydowanej przewagi Śląska jest nie tylko końcowy wynik, ale i parę innych faktów. Branislav Pindroch zwijał się jak w ukropie między słupkami, bo wrocławianie oddali w jego stronę ponad 20 strzałów. W tym dziewięć – w światło bramki. Do celnych uderzeń zaliczają się oczywiście również dwa gole Piotra Samca-Talara – być może najłatwiejsze w jego życiu. Wystarczało mu przecież wyłącznie dostawiać nogę do piłki podawanej najpierw przez Przemysława Banaszaka, potem – przez Lukę Marjanaca. - W ostatnim czasie rozwinął swoje umiejętności. Nic nie przychodzi jednak bez wysiłku. To kwestia inwestycji w siebie... – słoweński szkoleniowiec wrocławian delikatnie mrugał okiem do dziennikarzy na pomeczowej konferencji, poświęcając parę zdań autorowi dubletu.

W głębi serca

Dublet mógł być zresztą i hat-trickiem. Gol otwierający był przecież efektem uderzenia w słupek autorstwa Samca-Talara; dopiero poprawka Przemysława Banaszaka wylądowała w siatce. - Nie celebrowałem tego gola przez szacunek dla niedawnych kolegów – tak autor bramki wyjaśniał swą bardzo stonowaną reakcję na trafienie. - W głębi serca jednak oczywiście czułem wielką radość – dodawał snajper Śląska, który w poprzednim sezonie zdobył dla „górników” aż 15 goli!

Bezzębni i bezradni

Gościom ewidentnie brakuje takich właśnie egzekutorów. - Czekamy na powrót Bartka Śpiączki, bo to piłkarz, który gwarantuje bramki – wzdychał Egzon Kryeziu, kolejny słoweński (obok Simundży) uczestnik sobotniego starcia. Doświadczony napastnik górników od ponad miesiąca leczy uraz, który zakończył jego udział w ligowym starciu z Wisłą Kraków. Problemem łęcznian jest jednak nie tylko brak egzekutora, ale i nieumiejętność kreowania sytuacji bramkowych. - My ich praktycznie nie stworzyliśmy. Nie wchodziliśmy w pole karne przeciwników, aby tworzyć szanse – rozkładał ręce Daniel Rusek, który niedawno otrzymał zgodę PZPN-u na prowadzenie drużyny do końca bieżącego roku.

I po pajęczynce...

Jedyny celny strzał – z rzutu wolnego, a więc ze stojącej piłki – przyjezdni oddali w doliczonym czasie. Inna rzecz, że było to trafienie z kategorii „stadiony świata”: Michał Szromnik nie miał prawa sięgnąć piłki, którą Adam Deja zdjął pajęczynę z okienka braki wrocławian. - Gratulacje dla autora gola – Simundża nie krył uznania dla rywala. I... rozczarowania samym faktem „podarowania” gościom stałego fragmentu. - Inną kwestią jest to, dlaczego dopuściliśmy do sytuacji, że piłka znalazła się w tym miejscu – pytał retorycznie.

Jego podopiecznych już we wtorek czeka mecz 1/16 finału Pucharu Polski, w Grudziądzu z Olimpią. Górnicy - po klęsce z Cracovią – mogą skupić się na treningach; rozgrywki pucharowe od miesiąca mają z głowy.

(DaL)

OCENA MECZU ⭐ ⭐ ⭐  

◼ Śląsk Wrocław – Górnik Łęczna 3:1 (1:0)

1:0 – Banaszak, 32 min, 2:0 – Samiec-Talar, 52 min, 3:0 – Samiec-Talar, 68 min, 3:1 – Deja, 90+1 min (wolny)

ŚLĄSK: Szromnik - Rosiak, Szota, Malec, Llinares - Samiec-Talar (73. Klimek), Sokołowski, Jezierski (73. Halimi), Kozak (64. Warchoł), Szarabura (64. Marjanac) - Banaszak (84. Macenko). Trener Ante SIMUNDŻA.

GÓRNIK: Pindroch - Bednarczyk, Abbott, Kruk, Szczytniewski - Orlik (90. Litwa), Osipiuk (64. Kryeziu), Deja, Santos (79. Ahmedov), Traore (64. Janaszek) - Tkacz (90. Kroczek). Trener Daniel RUSEK.

Sędziował Mateusz Jenda (Warszawa). Widzów 10816. Żółte kartki: Szarabura - Osipiuk, Abbott.