Słów kilka o żużlu w Chorzowie
KOMENTARZ „SPORTU” - Kacper Janoszka
Pojawiały się słuszne wątpliwości na temat tego, jak przygotowany będzie tor na Stadionie Śląskim. Do jego budowy użyto ponad 5000 ton materiału, a został on przygotowany w kilka dni, żeby zdążyć przed ulewą sprzed tygodnia. Tor był zabezpieczony na wypadek deszczu, ale mimo wszystko dostała się do niego woda, co utrudniało organizatorom sprawę. A chcieli oni zademonstrować kibicom ciekawe zawody, o czym przekonywali jeszcze kilka dni przed startem. Problem jednodniowych torów polega jednak na tym, że ulegają one zniszczeniu stosunkowo szybko. To powoduje, że na torze robi się niebezpiecznie. Dlatego należało przygotować nawierzchnię, która będzie w miarę (nie w pełni) bezpieczna, ale – niestety – przy okazji nie będzie sprzyjała ciekawym zawodom. W Chorzowie na owalu nie działo się wiele. Brakowało mijanek, zwrotów akcji. Bywało po prostu nudno, bo wyniki biegów do programów zawodów można było wpisywać już po pierwszym okrążeniu.
Organizatorzy cyklu liczyli na ponad 25 tysięcy widzów. Zadowolić się musieli ok. 20 tysiącami ludzi na trybunach (dane najprawdopodobniej zawyżone, gdyż brakuje oficjalnej informacji o liczbie widzów). Większość z nich stanowili przyjezdni z Rybnika i Świętochłowic. Pojawiały się też grupy z innych ośrodków żużlowych, z Krosna, Bydgoszczy czy Wrocławia. Byli także ludzie z zagranicy, widoczni byli Łotysze, którzy wspierali Lebiediewa w walce o złoto. Można jednak śmiało założyć, że pośród ludzi, którzy kochają speedway i oglądają zmagania żużlowe na bieżąco, znaleźli się ludzie, którzy po prostu chcieli zobaczyć ciekawe wydarzenie w okolicy. Zakładam, że na Stadionie Śląskim pojawiło się co najmniej kilka osób z Osiedla Tysiąclecia, które przyszły na mistrzostwa Europy z ciekawości. Tu pojawia się największy problem organizowania tego typu imprezy na Stadionie Śląskim, na arenie, która zdecydowanie nie jest przystosowana do organizacji jakichkolwiek zawodów żużlowych. Nie jest to dobre miejsce do promowania tej dyscypliny sportowej. Żadna z tych osób, które przyszły „przypadkowo” na SEC w sobotę, nie została zachęcona do tego, żeby pojawić się na speedwayu po raz kolejny. Zawody były po prostu dramatycznie nudne. Docenić należy ciekawą oprawę, efekty świetlne, wyskakujące z murawy płomienie. To wszystko robiło fajną atmosferę. Brakowało jednak najważniejszego, czyli emocji sportowych.