Słonie z podniesionymi trąbami
Bruk-Bet Termalica Nieciecza idzie na zapleczu ekstraklasy jak burza. Odwiedziłem właśnie ten klub i po tym, co zobaczyłem, wcale mnie to nie dziwi.
Upór właścicieli
Za tym zaskakującym futbolowym zjawiskiem stoi rodzina Witkowskich. Krzysztof Witkowski to postać znana już w całej Polsce. Nie dość, że zbudował potężną firmę zajmującą się produkcją kostki brukowej, to – mając podwaliny finansowe – sprawił, że życie mieszkańców liczącej trochę ponad pół tysiąca mieszkańców wsi leżącej niedaleko Tarnowa stało się zwyczajnie… ciekawsze.
Na jej obrzeżach Witkowski postawił stadion, na który niespełna dziesięć lat temu zawitała piłkarska ekstraklasa. A przecież ledwie dwadzieścia lat temu ten zespół awansował z klasy A do okręgówki. Polska piłka nożna zna podobne historie, ale do… pewnego momentu. Po krótkiej grze na najwyższym szczeblu, gdy zaczynała się trudna codzienność, zespoły-efemerydy przepadały. Wydawać by się mogło, że potencjał Niecieczy nie pozwoli na wiele, jednak na naszych oczach dzieje się inaczej. Klub dwa razy wdrapywał się do elitarnego grona, grał z najlepszymi w latach 2015-18 i 2021-22, ale właściciele nie zniechęcili się degradacją. Ciągle im mało, chcą więcej. W marcu postanowili zatrudnić trenera z Górnego Śląska, Marcina Brosza. Nowy szkoleniowiec nie miał łatwo. Drużyna nie grała wówczas dobrze. Tak szczerze – trapił ją głęboki kryzys. Zamiast walczyć o kolejny awans do ekstraklasy, zaczęła pikować w kierunku dolnych rejonów pierwszoligowej tabeli. Czyżby spadek?!
Rozjaśnione twarze
Nieeeee… Trener Brosz ze zgranym sztabem ludzi do tego nie dopuścił, powstrzymał kryzys. Nieciecza utrzymała się w I lidze, w sezonie 2023/24 zajęła ostatecznie 14. miejsce. A teraz, przy niewielkich zmianach personalnych, wręcz wystrzeliła w kosmos. Na razie pierwszoligowy bilans zespołu z Małopolski jest imponujący: w obecnym sezonie zanotował na razie osiem zwycięstw i ledwie jeden remis! Jako jedyny w stawce nie przegrał jeszcze meczu. W Niecieczy, wsi w województwie małopolskim, przez lata kojarzonej bardziej z tego, że 20 km dalej dom rodzinny i gospodarstwo miał przedwojenny premier Wincenty Witos, mieszkańcy chodzą dumnie wyprostowani i z jaśniejącymi twarzami. Jak to możliwe?
Jednym z atutów jest zgrany, sześcioosobowy sztab trenerski. Taki, który sobie ufa, zna własne kompetencje i wie, czego się po sobie spodziewać. Czterech z tych ludzi współpracowało ze sobą już w Górniku Zabrze, znają się od lat. Obok Brosza to Marek Kasprzyk (drugi trener), Norbert Bradel (trener przygotowania psychomotorycznego) i Wojciech Mroszczyk (trener przygotowania motorycznego). Sztab uzupełniają Waldemar Piątek, trener bramkarzy (chłopak z Dębicy, który na bramce w ekstraklasie bronił w barwach KSZO i Lecha), a także asystent Jakub Drwal. Jawią mi się jako zgrana paczka.
Intensywność aż można stracić oddech
Kiedy przyjeżdżam do Niecieczy, akurat trwa trening. Na kilku boiskach jednocześnie! Witam się i… zamieram. Przyglądam się zajęciom, które zaskakują mnie od pierwszej chwili. Są bowiem niezwykle intensywne. Piłkarze akurat ćwiczą atak po kontrze trzech na dwóch. Wszyscy mają pełne nogi roboty. Całością dyryguje sztab. Marcin Brosz kontroluje wszystko z boku. Nie ma przestojów. Atak w jedną stronę boiska i natychmiast – w innym zestawie atakujących i broniących – w drugą. Ci z piłkarzy, którzy nie biorą udziału w gierce, nie stoją z założonymi rękami. Na sąsiedniej murawie odbywa się trening strzelecki. Zmiana! Zmiana! Zmiana! Piłkarze ciężko oddychają, ale nikt nawet nie myśli o narzekaniu. Każdy chce się pokazać trenerom, każdy chce grać.
Po treningu schodzę za piłkarzami do szatni. Wcześniej Norbert Bradel, trener przygotowania psychomotorycznego, którego znam jeszcze z czasów, gdy współpracował z Marcinem Broszem w Górniku, pokazuje mi zaplecze.
Kiedy byłem tu pierwszy raz wiele lat temu, wokół stadionu rzeczywiście były tylko pola kukurydzy. Teraz zaplecze robi wrażenie. Trzy pełnowymiarowe murawy treningowe, jedna sztuczna, boisko do koszykówki i jeszcze jedno małe do gry. – Tak, na mnie też to zrobiło wrażenie. Właściwie mamy tu wszystko, czego potrzeba – przyznaje Norbert Bradel.
Sztab jest tak sfokusowany na robocie, że trener Brosz postanowił zamieszkać w Niecieczy. Właścicielom klubu to się spodobało, udostępnili mu dom, który znajduje się tuż obok stadionu
Wszystkie nogi na pokład
– Zapraszamy do szatni – mówią zawodnicy. Trochę mi niezręcznie, jestem obcy, ale chłopaki nie dają mi tego odczuć. Pod trybuną główną oglądam szatnie, siłownię. Ta drużyna ma wszystko, czego potrzeba. Sztab uznał, że trzeba rozbudować tę drugą, właściciel posłuchał, znalazł miejsce. Rozmawiam z doświadczonym pomocnikiem Maciejem Ambrosiewiczem, którego znam jeszcze z gry w Górniku Zabrze. W Niecieczy występuje od 2022 roku. – Myślę, że ten klub jest idealnie skrojony na potrzeby tutejszej społeczności. Rozmiar stadionu jest przemyślany, zdarzało się, że był zapełniony w całości (Nieciecza liczy niespełna 700 osób, a na mecze nierzadko przychodzi 2500 ludzi – przyp. red.). Ale nie tylko o to chodzi. Jest przecież całe zaplecze przydatne nie tylko pierwszej drużynie, ale i akademii – podkreśla Ambrosiewicz. Ta akademia nie jest tylko sobie, a muzom – wychodzą z niej już piłkarze do pierwszej drużyny.
Pytam o obecny sezon. Ciekawi mnie, czy jest entuzjazm. – Na pewno nie zachłystujemy się tymi wynikami. Mowy nie ma, trener na to by nie pozwolił! Sezon jest długi, wiele może się zdarzyć – zapewnia Ambrosiewicz. Przyznaje, że kiedy pojawił się w Niecieczy, od razu wyczuł to samo, co ja – chęć powrotu do ekstraklasy i determinację, żeby to osiągnąć. – W sezonie 2022/23 brakło nam punktu do awansu bezpośredniego, ponieśliśmy porażkę w finale baraży o awans. Ten poprzedni sezon był rzeczywiście słabszy. Bardzo słaby! Kluczowe było to, że właściciel zatrudnił trenera Brosza. Chodziło o to, żeby po pół roku nie było zmian i zaczynania wszystkiego od nowa. Właśnie tak się dzieje, trener realizuje długofalowy projekt. Zwraca uwagę na wszystko. Nie tylko na to, co na boisku – podkreśla piłkarz.
Pytam, skąd takie dobre wyniki. – Bo dobrze gramy – uśmiecha się Ambrosiewicz. – Myślę, że wzięło się to z końcówki poprzedniego sezonu. Zrozumieliśmy, czego oczekuje trener, robimy na boisku to, czego on chce. Pracowaliśmy nad tym, nawet być może kosztem wyników, ale daje to efekt. Trener lubi porozmawiać, objaśnić, wytłumaczyć, o co mu chodzi. Teraz już doskonale wiemy, co mamy robić, jak grać, nawet jak zachowywać się w szatni. Nie ma przypadku. Gdyby trener przyszedł latem, pewnie zajęłoby nam to więcej czasu – wyjaśnia zawodnik.
Mniam
Zgadza się. Dochodzi do mnie, że tu wszyscy w danym momencie wiedzą, co mają robić, nikt nagle nie przystaje skonfudowany i drapiąc się w głowę, zastanawia, co dalej. Zaraz po treningu piłkarze podchodzą do pomieszczenia, gdzie wydawany im jest posiłek. Mają do wyboru dwa rodzaje, wybierają, co im bardziej smakuje. Mnie też poczęstowano. Stąd wiem, ile kilokalorii piłkarze pochłaniają między pierwszym a drugim treningiem. Zjadłem kurczaka w sosie porzeczkowo-groszkowym.
Wartość odżywcza tej porcji:
energia (kcal): 731;
białko (g): 52,7;
tłuszcze (g): 27,8;
węglowodany (g): 74,0.
Kibice
Fajne jest to, że klub dla właścicieli nie jest wypełniaczem osobistych ambicji, budują wokół niego przyjazny klimat, dbają o kibiców. Witkowskim rzeczywiście zależy na lokalnej społeczności. Biznesmen z Niecieczy znany jest nie tylko ze smykałki do interesów i sportu. Dzięki nim licząca niewiele ponad 700 mieszkańców Nieciecza może pochwalić się również supernowoczesną salą kinową oraz teatralną. Mecenatem obejmują miejscową szkołę, a także wspiera liczne przedsięwzięcia charytatywne realizowane przez różne organizacje.
Rozmawiam z Markiem Sadko, aktywnym kibicem klubu z Niecieczy, jednocześnie członkiem zarządu Dunajca Konary – klubu, który jest najbliższym sąsiadem. Kiedyś, dawno temu, był rywalem Niecieczy w B-klasie (Konary to dzielnica sąsiedniego Żabna). – Na mecze Niecieczy jeżdżę, odkąd pamiętam. Idzie to wszystko w dobrym kierunku. Jesteśmy zadowoleni. Informacja, że trener Brosz zamieszkał w Niecieczy, zrobiła na nas wrażenie. To znaczy, że się z klubem utożsamia – uważa Sadko.
Właściciele chcą, żeby stadion żył na co dzień i… żyje. Stworzyli strefę kibica, sklepik, postawili tam telebim, na którym fani mogą wspólnie oglądać mecze wyjazdowe. W tych spotkaniach uczestniczą piłkarze, którzy akurat z różnych powodów nie mogą być z drużyną podczas danego meczu.
Na ścianie sklepiku widzę ogłoszenie: jest zbiórka kibiców na najbliższy wyjazdowy mecz ze Stalą Rzeszów. To nie byle jakie spotkanie, ale pierwszoligowy hit! Już w najbliższą sobotę od godz. 19.35 będzie się działo!
Paweł Czado
Rozmowa z Marcinem Broszem o Niecieczy – w jutrzejszym numerze