Słodko-gorzki punkt
Raków przez większość meczu z Sigmą dominował. Remis 1:1 w Ołomuńcu trzeba jednak docenić, bo częstochowianie wyrównali dopiero w 90 minucie.
Stratos Svarnas uratował Rakowowi punkt. Fot. PAP / EPA
Mariusz Rajek z Ołomuńca
Gdyby nie kibice Rakowa, którzy kilka godzin przed meczem zaczęli zbierać się w centrum Ołomuńca, można się było w ogóle nie zorientować, że tego dnia w największym mieście Moraw odbywa się jakiś mecz. Dochodząc jednak bliżej Andruv Stadionu, sceneria zaczynała się zmieniać. Typowa czeska gastronomia, atrakcje dla dzieci, miejsca, gdzie można było zmierzyć precyzję oraz siłę swojego strzału, bogato zaopatrzony fan shop, do którego pan ochroniarz wpuszczał tylko tyle osób, ile aktualnie było się w stanie zmieścić, zabawiający kibiców didżej, efektowna brama wejściowa w barwach Ligi Konferencji oraz liczne wydawnictwa okolicznościowe.
Czekał na reakcję
– Będzie 2:0, bo jak jestem na meczu, Raków prawie zawsze wygrywa. Piękne miasto i fajny, choć stary stadion. Pamiętam, jak przyjeżdżałem tu jeszcze w latach 90. na obóz z trampkarzami Rakowa – mówił nam przed spotkaniem przygotowujący się do komentowania spotkania w Polsacie Marek Magiera. Na godzinę przed meczem w wyjątkowo ciepłym jak na drugą połowę października Ołomuńcu zaczęła się ulewa.
– Przepracowaliśmy mecz z Cracovią, bo on był dla nas nieudany i czekam na reakcję zespołu – mówił przed meczem Marek Papszun, który aktualnie w kadrze ma czterech kontuzjowanych zawodników. Co miał jednak powiedzieć trener gospodarzy, który ma aktualnie… 10 zawodników wykluczonych z gry?
Zaskoczenia w Rakowie? Poza brakiem kontuzjowanego Iviego Lopeza – Tomasz Pieńko na ławce oraz Marko Bulat jako dziesiątka obok Patryka Makucha.
Raków – wersja europejska
Bardzo szybko można się było kolejny raz w tym sezonie przekonać, że Raków w ekstraklasie oraz Raków w Lidze Konferencji to zupełnie dwie różne drużyny. Na krajowym podwórku to często zespół bez pomysłu. Kiedy jednak przychodzi się pokazać w Europie, piłkarze trenera Papszuna dokonują kompletnej metamorfozy. W Ołomuńcu mogli prowadzić już po kilkudziesięciu sekundach, gdy strzał z bliska w światło bramki oddał Peter Barath po dobrym podaniu Michaela Ameyawa. Siedem minut później Patryk Makuch znalazł się w sytuacji sam na sam, ale zamiast zapytać bramkarza, w który róg bramki posłać piłkę, uderzył... wprost w niego.
Częstochowianie momentami totalnie dominowali, ale brakowało im wykończenia. Raków grał ofensywnie, akcje były żywe, oglądało się to naprawdę przyjemnie, brakowało jedynie skuteczności.
Nie można jednak powiedzieć, że Czesi byli jedynie tłem w tym spotkaniu. W pierwszej połowie Daniel Vasulin dwukrotnie groźnie strzelał.
Szalona końcówka
Po zmianie stron spotkanie się wyrównało. Częstochowianie nie grali już z takim animuszem, z każdą minutą jakby bardziej doceniając punkt, który mogli zdobyć na wyjeździe. Taka kalkulacja mogła przynieść jednak katastrofalny skutek. W końcówce Sigma wyczuła szansę, zaczęła atakować coraz groźniej, a w 83 minucie wyszła na prowadzenie po uderzeniu głową z najbliższej odległości Jana Krala. Raków uratował się rzutem na taśmę, a punkt zapewnił mu pięknym uderzeniem Stratos Svarnas.
Używając jednego z najbardziej wyświechtanych piłkarskich powiedzeń – ten punkt trzeba docenić…
◼ Sigma Ołomuniec – Raków Częstochowa 1:1 (0:0)
1:0 – Kral (83), 1:1 – Svarnas (90)
SIGMA: Koutny – Slavicek (62. Sip), Sylla, Kral, Slama (82. Dumitrescu) – Kostadinov (62. Langer), Beran – Navratil, Mikulenka, Ghali (73. Dolżnikov) – Vasulin (73. Tijani). Trener Tomas JANOTKA.
RAKÓW: Trelowski – Tudor, Racovitan, Svarnas – Ameyaw (84. Diaby-Fadiga), Barath (80. Struski), Repka, Amorim (71. Silva) – Makuch (71. Pieńko), Bulat – Brunes (80. Rondić). Trener Marek PAPSZUN.
Sędziował Pavle Ilić (Serbia). Widzów 8136. Żółte kartki: Vasulin, Slavicek, Janotka (poza boiskiem), Mikulenka – Barath, Tudor, Rondić.
