Słodki smak „zemsty”
Karkonosze Jelenia Góra zrewanżowały się MKS-owi Kluczbork za klęskę w rundzie jesiennej.
Marcinowi Przybylskiemu sobotnie zwycięstwo smakowało wyjątkowo. Fot. Facebook/KSK1953
BETCLIC 3. LIGA
W pierwszej części sezonu, konkretnie 9 października drużyna trenera Łukasza Ganowicza rozgromiła na własnym boisku Karkonosze Jelenia Góra 6:0, a łupem bramkowym podzielili się: Konrad Janicki (10, 24), Patryk Tuszyński (45 - karny, 55) i Kacper Ćwielong (66, 74). Trenerem zespołu gości był wówczas Jacek Kołodziejczyk, którego 24 października zastąpił Sławomir Majak.
Kluczowy karny
Tę plamę na honorze drużyna z Jeleniej Góry zmazała w minioną sobotę, pokonując ekipę z Kluczborka 1:0. Wygrana wprawdzie była skromna, ale smakowała wyjątkowo. Dlaczego? W 29 minucie bramkarz gospodarzy Patryk Kukulski obronił rzut karny wykonywany rzez Dawida Wojtyrę, a podyktowany za faul Błażeja Klimka. Po przerwie podopieczni trenera Majaka poczynali sobie coraz śmielej i w 81 minucie po strzale Marcina Przybylskiego fetowali gola, lecz sędzia Paweł Horożaniecki z Żar nie uznał prawidłowego trafienia. Co się jednak odwlecze... 5 minut później Przybylski potwierdził swoje strzeleckie umiejętności, ale tym razem z uznaniem gola żadnych problemów już nie było. Lider klasyfikacji snajperów oddał strzał bezpośrednio z rzutu wolnego, zaskakując Dariusza Szczerbala. Było to 18. trafienie wychowanka Śląska Wrocław w bieżących rozgrywkach.
Wyciągnęli wnioski
- Na pewno po części odkupiliśmy winy za ten nieszczęsny mecz z jesieni - powiedział szkoleniowiec zwycięskiego zespołu, Sławomir Majak. - Biorąc pod uwagę ostatnie trzy sezony naszej rywalizacji, przegrywaliśmy wszystkie mecze z Kluczborkiem, więc te punkty tym bardziej nas cieszą. Zwycięstwo zostało odniesione w bardzo ciężkich okolicznościach, najpierw obroniony rzut karny przez Patryka Kukulskiego, później nieuznana bramka Marcina Przybylskiego... Przede wszystkim chciałbym podziękować chłopakom, bo zostawili masę zdrowia. Graliśmy w bardzo okrojonym składzie, ale udało nam się dowieźć 3 punkty i wrócić do gry o wyższe miejsca. 18 bramek Przybylskiego mówi samo za siebie. Marcin w kluczowych momentach potrafi wziąć odpowiedzialność na siebie i wykorzystać stworzoną sytuację. Cieszymy się, że mamy takiego zawodnika. Wymagam od niego bardzo dużo, bo stać go na jeszcze więcej.
Z kolei bohater spotkania Marcin Przybylski powiedział: -Jak w każdym spotkaniu cały zespół powalczył o zwycięstwo - podkreślił 29-letni napastnik. - Wszyscy pracowali, aby ofensywni zawodnicy zdobyli bramkę, ale tym razem padło znowu na mnie. Mieliśmy bardzo dobrze przeanalizowanego przeciwnika. W poprzedniej rundzie popełniliśmy mnóstwo błędów i dlatego skończyło się wynikiem, o którym wszyscy chcieliśmy zapomnieć. Teraz wyciągnęliśmy wnioski i bardzo się cieszymy z tej wygranej. Pracujemy dalej, za kilka dni jedziemy na ciężki teren do Katowic, ale zrobimy wszystko, żeby pokonać Podlesiankę.
Bolesna porażka
Załamany był natomiast trener MKS-u Kluczbork, Łukasz Ganowicz. - Mecz, którego bardzo szkoda, bo gra stała na dobrym poziomie, byliśmy stroną dominującą, szczególnie w pierwszej połowie, ale niestety nie otworzyliśmy wyniku i nie ułożyliśmy sobie tak tego meczu, jak było można - powiedział 44-letni szkoleniowiec. - Widać w drużynie złość, ponieważ wiemy czego zabrakło. W kolejnych meczach dobrą grę musimy potwierdzić bramkami. Mieliśmy 9 sytuacji, które można było zamienić na gole, plus rzut karny, więc tym bardziej boli ta porażka. Śmiało można powiedzieć, że bramkarz gospodarzy zasłużył na miano bohatera, ale nikt z nas głowy nie spuszcza. Jest jeszcze dużo meczów. Możemy odrobić stratę (7 pkt do liderującego Śląska II Wrocław) i ją odrobimy!Bogdan Nather
Obrzydliwy incydent
Podczas wspomnianego meczu doszło do gorszącego zdarzenia, które na Facebooku opisał Andrzej Piwowar. Oto jego treść: „Szokujący incydent w Jeleniej Górze, czy tak ma wyglądać kibicowanie? Wierzymy, że piłka nożna to sport, który łączy ludzi i daje radość wszystkim kibicom, niezależnie od wieku, sprawności, czy barw klubowych. Niestety, podczas naszego ostatniego meczu miała miejsce sytuacja, która nigdy nie powinna się wydarzyć na żadnym stadionie. Julian, nasz wierny kibic, poruszający się na wózku inwalidzkim, przyjechał na mecz z rodziną. Jak zawsze z dumą wywiesił swoją flagę, symbol pasji i oddania dla MKS-u Kluczbork. Niestety, grupa „fanów” gospodarzy postanowiła zerwać ją siłą, wykrzykując, że „musi upaść na glebę”. To byli ci sami, co krzyczą: „Piłka nożna dla kibiców”. Rodzina Juliana oraz osoby postronne, w tym inni kibice, prezes Klubu Kibiców Niepełnosprawnych Mariusz Marczak oraz nasz wiceprezes Sergiej Borysiuk, stanęli w obronie chłopca i jego symbolu. Sam Julian nie rozumie, dlaczego spotkała go taka sytuacja. Na wielu stadionach spotykał się bowiem z sympatią i wsparciem, nawet wcześniej w Jeleniej Górze miał dobre wspomnienia. Niestety, ten incydent na pewno wpłynie na jego postrzeganie kibicowania. Czy tak powinno wyglądać wspieranie swojego klubu? My i mama Juliana pytamy - gdzie są granice rywalizacji? Szacunek i kultura na trybunach powinny być wartościami nadrzędnymi, a szczególnie w stosunku do dzieci”.
Kiedy zapoznałem się z treścią tego wpisu, długo z niedowierzaniem kręciłem głową. Powiem krótko - ręce opadają. I mimo wszystko nie życzę tym „odważnym” kibolom z Jeleniej Góry, by kiedyś doświadczyli na własnej skórze takiego upokorzenia. A może powinni?
Bogdan Nather