Sport

Słodki smak zemsty

Raków boleśnie zrewanżował się Cracovii za niedawną porażkę w lidze. Pasy w Częstochowie były jeszcze bardziej bezradne niż częstochowianie 11 dni wcześniej na ich terenie.

Raków nie dał Cracovii żadnych szans i pewnie awansował do 1/8 finału Pucharu Polski. Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus

O ile w ekstraklasie to Cracovia jest prawdziwym katem Rakowa, to już w Pucharze Polski można zacząć mówić o tendencji odwrotnej. Częstochowianie, dla których wzięcie rewanżu na Pasach za niedawną ligową klęskę było czymś więcej niż sprawą honoru, zrobili to w bezdyskusyjny sposób. Mówiąc najkrócej – dokonali na Cracovii bezlitosnej zemsty.

Długa kara Iviego

Marek Papszun, trener Rakowa, znając wagę rywalizacji, wolał za bardzo nie eksperymentować ze składem. Postawił na najpewniejszych spośród dostępnych w tym momencie zawodników, a ci od pierwszych minut zaczęli udowadniać, że się nie pomylił. Raków dominował i w niczym nie przypominał drużyny, która ledwie półtora tygodnia wcześniej była totalnie bezradna przy Kałuży i nie potrafiła stworzyć groźnej sytuacji. Tym razem to częstochowianie kontrolowali boiskowe wydarzenia. Inna sprawa, że w porównaniu z tamtym spotkaniem Papszun dokonał aż pięciu zmian. Poczynania kolegów na trybunach mocno przeżywał Ivi Lopez, który odbywał karę trzech meczów zawieszenia za incydent w trakcie... meczu finałowego z Legią w 2023 roku.

Wielki powrót Brunesa

Wicemistrzowie Polski już w 13 minucie zadali pierwszy cios. Wynik otworzył Jonatan Braut Brunes. Wrzutkę w pole karne wygłodniałego gry z powodu kartkowej absencji w lidze Frana Tudora (pod koniec pierwszej połowy musiał opuścić plac gry po brutalnym faulu Michała Rakoczego) zgasił Patryk Makuch, jak na tacy wystawiając piłkę Norwegowi, a temu pozostało posłać ją do bramki.

W 38 minucie podwyższyć powinien Oskar Repka, ale posłał futbolówkę minimalnie za wysoko. Kolejny raz świetną piłkę dogrywał Makuch, którego występ przeciwko byłym kolegom ewidentnie zmobilizował. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Dwie minuty później kuzyn Haalanda na gola zamienił świetną wrzutkę Marko Bulata z ostrego kąta i można się było tylko zastanawiać, co było ładniejsze: gol czy asysta.

Tuż po zmianie stron Brunes powinien skompletować hat tricka, ale uderzył minimalnie niecelnie. Cracovia odpowiedziała trafieniem w słupek Rakoczego. W 63 minucie Luka Elsner zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę, dokonując poczwórnej zmiany, a przedstawiciele Cracovii śmiali się, że to „zmiana imienia Rudolfa Rohaczka” - legendarnego trenera hokejowej sekcji Pasów.

Wejście smoka, czyli Diaby-Fadigi

Cracovię pognębił Lamine Diaby-Fadiga, który zaliczył prawdziwe wejście smoka w drugiej połowie. W 77 minucie huknął z całej siły w poprzeczkę, ale już cztery minuty później zadał rywalom decydujący cios. Po rajdzie przełożył piłkę na lewą nogę i nie dał szans Ravasowi.

Żałować mogą ci, którzy zdecydowali się w środowy wieczór zostać w domach, ponieważ prawdopodobnie był to najlepszy mecz Rakowa w sezonie. Ekipa Papszuna nie pozwoliła gościom na oddanie ani jednego celnego strzału (!), sama miała sześć takich prób.

Mariusz Rajek

◼ Raków Częstochowa – Cracovia 3:0 (2:0)

1:0 - Brunes, 13 min, 2:0 - Brunes, 40 min, 3:0 – Diaby-Fadiga, 81 min

RAKÓW: Zych – Tudor (46. Konstantopoulos), Racovitan, Svarnas – Ameyaw, Struski (46. Barath), Repka, Silva (69. Pieńko) – Makuch (69. Diaby-Fadiga), Bulat – Brunes (78. Rondić). Trener Marek PAPSZUN.

CRACOVIA: Ravas – Kakabadze, Sutalo, Wójcik – Piła (63. Klich), Traore (63. Hasić), Al Ammari, Olafsson – Rakoczy (63. Aleksić), Praszelik (81. Knap) – Stojilković (63. Zahiroleslam). Trener Luka ELSNER.

Sędziował Łukasz Kuźma (Białystok). Widzów ok. 5000. Żółte kartki: Struski - Rakoczy