„Sobol” pod presją
ZAPRASZAMY NA STADIONY - Bogdan Nather
Niespełna 48-letni Radosław Sobolewski był bardzo dobrym piłkarzem (rozegrał 32 mecze w reprezentacji Polski), ale jako szkoleniowiec nie radzi sobie już tak dobrze. W trenerskiej przygodzie, bo trudno w jego przypadku mówić o karierze, nie może pochwalić się żadnym spektakularnym sukcesem. Przeciwnie, pełniąc funkcję asystenta Jerzego Brzęczka, przyłożył rękę do degradacji „Białej gwiazdy” do I ligi w sezonie 2021/22. Potem, od 3 października 2022 roku do 2 grudnia roku następnego, samodzielnie prowadził drużynę z Reymonta i ten okres też nie był pasmem sukcesów. Zostawił drużynę na ósmym miejscu w tabeli ze stratą ośmiu punktów do przewodzącej wówczas stawce Arki Gdynia.
Nie ukrywam, że byłem zaskoczony, gdy „Sobol” zastąpił na stanowisku trenera Odry Opole Adama Noconia. Będę szczery do bólu – nie zatrudniłbym Sobolewskiego jako trenera za żadne skarby świata. Nawet gdybym konał na pustyni z pragnienia, on nie dałby rady mnie przekonać, że łyk wody dobrze mi zrobi.
Pod jego wodzą opolanie prezentują się bardzo słabo, w dziewięciu potyczkach ligowych zaksięgowali zaledwie osiem punktów i zajmują w tabeli dopiero 13. miejsce, wyprzedzając Chrobrego Głogów dzięki korzystniejszej różnicy bramek. Jeżeli „Sobol” w piątek polegnie pod Wawelem, to nie daję gwarancji, że poprowadzi Odrę w następnym meczu z Arką Gdynia. Ale skoro trzyma się głowę w paszczy lwa, to trzeba liczyć się z tym, że król zwierząt ją kiedyś odgryzie.