Sport

Smutny i rozczarowany

Fot. Jarek Praszkiewicz/PAP


Smutny i rozczarowany

Rozmowa z Adamem Majewskim, selekcjonerem reprezentacji Polski U-21


Jak pan oceni spotkanie z Bułgarią?


– Jesteśmy rozczarowani. Nie takiego wyniku oczekiwaliśmy, ale trzeba obiektywnie przyznać, że zagraliśmy poniżej naszych możliwości. Nie dlatego, że Bułgaria zagrała jakiś wybitny mecz, to my źle weszliśmy w to spotkanie. Było dużo niedokładnych podań, za dużo nerwowości i całe szczęście, że właśnie wtedy nie straciliśmy bramki. Natomiast szkoda, że w drugiej połowie jedyny celny strzał Bułgarii został zamieniony na gola. Oczywiście próbowaliśmy wyrównać. Nie można odmówić zawodnikom chęci wygrania, ale stworzyliśmy zbyt mało klarownych sytuacji, żeby przynajmniej zremisować. Wyjadę ze Stadionu Śląskiego smutny i rozczarowany. Nasza sytuacja w tabeli mogła być komfortowa, teraz nadal jest dobra, ale nie możemy sobie pozwolić na kolejne porażki.


Czego zabrakło, żeby osiągnąć lepszy wynik?


– Wiadomo, że aby wygrać spotkanie, to trzeba stwarzać sytuacje. Tego zabrakło przede wszystkim, ale było też za mało dokładności i spokoju. Graliśmy za wolno, zbyt przewidywalnie, niedokładnie i to spowodowało mało okazji. Oczywiście byliśmy w okolicach pola karnego, dośrodkowywaliśmy, lecz nie było z tego uderzeń na bramkę i dlatego przegraliśmy.


Jakie założenia nie zostały spełnione? Bo akurat – co trzeba przyznać – widać było, że obrońcy solidnie przypilnowali najlepszego strzelca Bułgarów, Georgiego Nikolova.


– Wiedzieliśmy, że napastnik Bułgarii jest najgroźniejszy i było to widać. On nie zdobył bramki, ale straciliśmy gola z dystansu. Mieliśmy swój plan na ten mecz, który trenowaliśmy. Chcieliśmy wprowadzić na boisko pewne schematy, które ćwiczyliśmy w trakcie jednostek treningowych. Było dużo miejsca, bo to nie tak, że rywale zagrali wybitny mecz – choć oczywiście gratuluję im zwycięstwa - natomiast my tej przestrzeni nie wykorzystywaliśmy. Podejmowaliśmy błędne decyzje wynikające chyba trochę z nerwowości, szczególnie w pierwszej połowie. Druga była zdecydowanie lepsza, bo zamknęliśmy Bułgarów na jej połowie, ale nie było z naszej strony konkretów.


Wynikało to z chęci koncentracji właśnie na drugiej połowie? W ostatnim meczu z Izraelem, wygranym 2:1, reprezentacja Polski także wyglądała lepiej po przerwie.


– Można tak powiedzieć. Oczywiście uczulaliśmy się na to, aby nie grać tak, jak potem zagraliśmy w pierwszej połowie. Bułgaria nie grała w trakcie tego „okienka” drugiego spotkania i być może to też miało jakiś wpływ. Natomiast to nie jest żadne wytłumaczenie, bo my mając taki potencjał sportowy i jakościowy musimy grać lepiej.


Czy zmiana Filipa Marchwińskiego miała jakiś związek z jego zachowaniem przy straconej bramce?


– To była zmiana czysto taktyczna.


Co zadecydowało o straconym golu?


– Zabrakło komunikacji, na którą też uczulaliśmy przed meczem. Przeciwnik to wykorzystał i szkoda, bo mimo przeciętnego spotkania w naszym wykonaniu powinniśmy je chociaż zremisować 0:0. Mielibyśmy jeden punkt, a tak przez proste błędy przegraliśmy.


Do dyspozycji miał pan Jakuba Kamińskiego z bundesligowego Wolfsburga, który w seniorskiej reprezentacji zaliczył już 14 występów. Jakie były kulisy jego powołania do U-21?


– Wiadomo, że mamy dobrą komunikację z selekcjonerem Michałem Probierzem. Powołujemy też tych zawodników, którzy grają mniej, bo nie jest tajemnicą, że w klubach zagranicznych konkurencja jest zdecydowanie większa. Nie możemy sobie pozwolić na stratę piłkarzy o dużych umiejętnościach.


Kacper Tobiasz w pomeczowym wywiadzie telewizyjnym powiedział, że polskim piłkarzom zabrakło odpowiedniego nastawienia. Jak pan to skomentuje?


- Myślę, że akurat tego nam nie zabrakło. Oczywiście, z boku można tak to odebrać i ocenić, bo kiedy gra jest przeciętna i nie układa się, to jest wtedy taka pierwsza ocena. Nie podejrzewam jednak o to nikogo w tym zespole. Tutaj każdy przyjeżdża z bardzo dobrym nastawieniem i chęcią pokazania, jakie posiada umiejętności. To jest atut tej reprezentacji i nie możemy go zmarnować.

 

Na Stadionie Śląskim notował Piotr Tubacki