Smutna chwila w Chorzowie
KOMENTARZ "SPORTU" - Paweł Czado
Trudne momenty Ruchu, w Chorzowie nikt nie dopuszczał pewnie takiej możliwości... Drużyna trenera Dawida Szulczka przegrała wczoraj w Stalowej Woli z maruderem, ostatnią drużyną w tabeli, więc efekt nowej miotły jednak wyraźnie przestał działać. Marzenia o awansie zapewne nie ustaną, z pewnością jednak będą bardziej wyblakłe…
Nastroje na Górnym Śląsku więc minorowe. Ludziom związanym z Ruchem pewnie tym bardziej przykro, że nie udało się uczcić zwycięstwem pamięci znakomitego piłkarza niebieskiej drużyny sprzed lat.
Tak się bowiem składa, że dokładnie 30 lat temu odszedł z tego świata jeden z największych obrońców chorzowskiej drużyny wszech czasów - Edmund Giemsa, fryzjer z zawodu (to jeszcze czasy gdy futboliści mieli inne zawody). W latach 30. XX wieku ten zawodnik przeszedł do legendy. W Ruchu zaczynał jako napastnik, ale w historii zapisał się jako skuteczny obrońca. Z Ruchem zdobył aż pięć razy mistrzostwo Polski. W czasie wojny wcielony do Wehrmachtu, zdezerterował i przedostał się do II Korpusu Polskiego we Włoszech. Przez kilka miesięcy grał we włoskim zespole Anconitana. Po wojnie do Polski już nigdy nie wrócił, interesował się nim Urząd Bezpieczeństwa. Wyemigrował do Wielkiej Brytanii, tam zmarł 30 września 1994 roku.
Porażka Ruchu to jednocześnie pierwsze zwycięstwo Stali Stalowa Wola w tym sezonie. Można przyjąć więc z ogromną pewnością, że wczorajszy mecz Ruchu Edmundowi Giemsie by się bardzo nie spodobał.