Sport

Skuteczny rygiel

Beniaminek ze Stalowej Woli w czwartym meczu z rzędu zdobył punkt(y).

Bartosz Pioterczak grał tylko w pierwszej połowie, ale cieszył się z remisu wywalczonego ze spadkowiczem z ekstraklasy. Fot. Marta Badowska/PressFocus

Był to czwarty kolejny mecz Stali Stalowa Wola bez porażki, a drugi punkt przywieziony do domu z wyjazdu. Niedawno w Tychach też było 0:0, co świadczy i o nastawieniu taktycznym beniaminka w meczach z bardziej doświadczonymi zespołami, i o realnej ocenie umiejętności zespołu przez trenera. W Łodzi goście też zaryglowali kompletnie dostęp do swojej bramki, skutecznie rozbijając ataki ŁKS, a gospodarzom zabrakło inicjatywy, cierpliwości oraz fantazji i zdolności do improwizacji, bo do znudzenia usiłowali przecisnąć się przez ucho igielne podbramkowej zapory (głęboki ukłon dla obu stoperów Stali), zamiast próbować na przykład strzałów z dystansu. Zza pola karnego strzelali tylko z rzutów wolnych Michał Mokrzycki i Kamil Dankowski, ale z kolei żaden z jedenastu rzutów rożnych dla ŁKS w tym meczu nie spowodował zagrożenia dla Adama Wilka w bramce gości. Rezerwowy do niedawno bramkarz Cracovii był mocnym punktem drużyny Stali, zarówno na linii, jak i na przedpolu.

W I połowie ŁKS przeważał wyraźnie, ale w drugiej do wspomnianych wyżej listy mankamentów w grze łodzian dopisać trzeba jeszcze zniechęcenie kolejnymi nieudanymi akcjami. W miarę upływu minut coraz bardziej wygasający animusz zamieniał się wręcz w marazm i doszło do tego, że w końcówce goście byli bliżej gola. Świeży fizycznie Sebastian Strózik, bądź co bądź piłkarz z ekstraklasowym doświadczeniem w Cracovii, strzelał dwukrotnie, zmuszając Aleksandra Bobka do wybicia piłki na róg. Nerwowy jak nigdy Pirulo (aż pięć fauli), śpiący pod bramką i spóźniający się do podań Feiertag, zdekoncentrowany Mokrzycki (czy ktoś jeszcze pamięta, że 8 lat temu grał on w Stali?), schowany przy bocznej linii Arasa – z takim zespołem nie dało się osiągnąć w tym meczu nic więcej niż remis.

ŁKS gra od kilku kolejek w zasadzie niezmienionym składem – tym razem zabrakło Łukasza Wiecha, który oprócz trzech goli strzelonych jeszcze dla Znicza, przywlókł ze sobą z Pruszkowa dwie żółte kartki i już po dwóch ostrzeżeniach w koszulce ŁKS musiał przymusowo odpoczywać. Brak Wiecha nie miał jednak wpływu na grę ŁKS, większe znaczenie dla przebiegu meczu i być może końcowego rezultatu miała natomiast nieobecność najbardziej doświadczonego piłkarza Stali Kamila Wojtkowskiego, byłego zawodnika Pogoni, Jagiellonii i Wisły.

A już wydawało się, że ŁKS wygodnie umości się przynajmniej w barażowej szóstce w tabeli. Nic z tego, teraz czeka łodzian drugi stalowy zespół: wyjazd do Rzeszowa.

Wojciech Filipiak