Lawrence Ennali za późno odnalazł odpowiednią formę... Fot. Szymon Gorski/PressFocus


Kapitan skradł show

Dobra gra „górników” została zauważona przez fachowców. Furorę na scenie zrobił jednak legendarny Stanisław Oślizło.


GÓRNIK ZABRZE

Jak przed rokiem, zespół z Zabrza zajął 6. miejsce. W poprzednim roku doszedł do niego świetną serią na koniec rozgrywek: sześcioma wygranymi i remisem w Legnicy. Gdyby teraz było podobnie, to górnicza ekipa rozbiłaby bank i cała drużyna byłaby w studiu Canal+ na Gali Ekstraklasy. Słabsza końcówka - dwie porażki i dwa remisy - dały „tylko” 6. lokatę. To i tak wynik znacznie ponad stan klubu, który od pół roku jest bez prezesa i dyrektora sportowego.


Trzy nominacje

Wśród nominowanych była jednak aż trójka „górników”. W piątce bramkarzy znalazł się Daniel Bielica - aż 10 czystych kont w tym sezonie i 3. miejsce w naszych „Złotych butach”. Wśród obrońców był lider zabrzańskiej formacji Rafał Janicki, a wśród szkoleniowców Jan Urban. Współprowadzący poniedziałkową galę Bartosz Gleń wspominał, że bliski nominacji był też Lawrence Ennali, ale młody Niemiec z nigeryjskimi korzeniami „odpalił” trochę za późno.

Jak co roku wyróżniono też legendy ligowej piłki. W tym roku znalazło się 6 znamienitych osób. Ernest Pohl - najlepszy strzelec w historii (186 bramek), Henryk Apostel - znakomity piłkarz, trener i selekcjoner, Teodor Peterek - wielka przedwojenna gwiazda Ruchu Chorzów, reprezentant Polski. Wyróżnieni zostali także młodsi gracze, Arkadiusz Głowacki i Marek Citko, oraz zmarły 17 grudnia zeszłego roku profesor Janusz Filipiak. W imieniu zmarłego w 1995 roku Pohla wyróżnienie odebrał jego kolega z boiska, Stanisław Oślizło. I to właśnie były kapitan Górnika oraz 57-krotny reprezentant Polski skradł show na Gali Ekstraklasy. Obecni na widowni, a także tysiące osób przed ekranami mogło się przekonać, jak doskonałym jest mówcą.


Zaszkodziła…. szklanka piwka

- Ernest Pohl był znakomitym piłkarzem. Jego rekordu chyba nikt nie pobije, bo przecież napastnicy szybko zmieniają kluby. Ernest miałby bramek w lidze i w reprezentacji jeszcze więcej, ale przeszkodził epizod ze spotkania towarzyskiego z Czechosłowacją, którego też byłem uczestnikiem. Po meczu Ernest zamówił u kelnera szklaneczkę piwka. Ten oczywiście ją przyniósł, ale w tym momencie ówczesny selekcjoner - pozwólcie że pominę nazwisko i nie zdradzę, kto to był - kazał kelnerowi ją odnieść. Ernest wstał, podszedł do kelnera, zabrał piwko i wypił. W tym momencie zapadła decyzja o jego dyskwalifikacji i odsunięciu od grania. I wszystko za szklaneczkę piwa! Dziś taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia - opowiadał blisko 86-letni Oślizło. Dodajmy, że na wstępie wielka legenda Górnika - jak na dżentelmena przystało -pogratulowała Jagiellonii i trenerowi Siemieńcowi tytułu mistrza Polski.

Michał Zichlarz