Sport

Skowronek się przeliczył

Tyszanie nie mają już w tym roku szans na awans do ekstraklasy.

Tyszanie zaprzepaścili szansę na awans… Fot. Łukasz Sobala / Press Focus

GKS TYCHY

Na pomeczowej konferencji prasowej w piątek trener Artur Skowronek, z trudem przełykając gorycz porażki z Wisłą Kraków, powiedział: – Wisła nam odjechała, ale – choć po tym, co powiem, można się ze mnie śmiać, tak jak się ze mnie śmiano zimą – ja dalej wierzę w naszą drużynę. Wierzę, że 55 punktów wystarczy, żeby być w barażach o ekstraklasę, a co będzie dalej, nie wiem.

Twierdza Tychy  padła

Niestety dla szkoleniowca matematyka okazała się wrogiem nadziei. Po 32. kolejce bowiem miejsca od piątego w górę są już dla Trójkolorowych nieosiągalne. Natomiast szósta Polonia Warszawa ma dorobek 55 „oczek”, czyli tyle, ile drużyna trenera Skowronka może jeszcze w tym sezonie ugrać, wygrywając wyjazdowe spotkanie w Gdyni z Arką i ostatni mecz w tym sezonie u siebie z Górnikiem Łęczna. Z tym że Czarne Koszule mają lepszy bilans bezpośrednich spotkań (2:1 w Warszawie i 1:1 w Tychach). Nawet jeżeli więc GKS Tychy zrówna się punktami z Polonią, to i tak warszawianie będą wyżej.

W tym kontekście jeszcze raz można stwierdzić, że pierwsza w tym roku porażka tyszan na swoim boisku okazała się bardzo bolesna. Po sześciu zwycięstwach – licząc wygraną z Odrą Opole, choć teoretycznie w roli gości – oraz trzech remisach, twierdza Tychy została zdobyta, a wraz z tą porażką zgasła ostatnia iskierka nadziei na awans. Paradoksalnie ten żałobny nastrój zapanował po meczu, w którym Trójkolorowi mieli 62-procentowe posiadanie piłki i wykonali prawie dwa razy więcej podań niż krakowianie.

– Piłkarze byli bardzo mocno skoncentrowani – stwierdził Artur Skowronek. – Buzowały emocje. My mamy bardzo młodą drużynę, drugą w klasyfikacji najmłodszych w lidze, więc trudno o kontrolę nerwów z takim zespołem jak Wisła Kraków, która ma liderów i doświadczonych piłkarzy w każdej formacji. Były więc takie momenty, które mogliśmy lepiej rozegrać, ale to też jest naturalne, że przy takim pędzeniu za marzeniami jak coś ucieka, to nerwowość po prostu się pojawia.

Mało celnych strzałów

Trudno jednak samą nerwowością i emocjami wytłumaczyć statystykę strzałów. Tyszanie, mając przewagę, oddali tylko dwa celne uderzenia i po 16 meczach, w których zdobywali przynajmniej jedną bramkę, okazali się „bezzębni”.

– Tej decyzyjności w finalizowaniu akcji chcielibyśmy trochę lepszej – dodał trener tyszan. – Próbowaliśmy też reagować zmianami i przegrywając 0:2, zagraliśmy już bardzo, bardzo ofensywnie, narażając się na kontry. Dodaliśmy drugiego napastnika, mieliśmy trzy „9”, a na wahadłach skrzydłowych. Wszystko po to, żeby mocno kończyć nasze akcje, ale przy tej klasie drużyny, jaką jest Wisła, okazało się to za mało. Co prawda w mojej drużynie do ostatniego momentu było bardzo dużo determinacji, ale też poświęcenie piłkarzy Wisły pozwoliło im wygrać. To jest bardzo dobra ekipa zarówno ta jedenastka, która wybiegła na boisko, jak i ci zawodnicy, których trener Jop miał na ławce rezerwowych, wprowadzając ich do gry. To tylko podnosiło intensywność, szybkość i jakość oraz płynność. My tego też mamy dużo, ale tym razem nie wystarczyło  na pokonanie rywala.

Jerzy Dusik