Sport

Skala trudności rośnie

Piast nie wygrał z Jagiellonią od niespełna 2,5 roku. W niedzielne popołudnie przy Okrzei gospodarzom łatwo też nie będzie, bo mistrz Polski wraca na dobre tory.

Który z trenerów będzie miał lepszy humor po niedzielnym meczu przy Okrzei? Aleksandar Vuković i Adrian Siemieniec. Fot. Michał Kość/PressFocus.pl

Gdy w tym tygodniu gliwiczanie musieli rozegrać 120 minut meczu Pucharu Polski z Hutnikiem w Krakowie, Jagiellonia wygrała drugi mecz z rzędu, pokonując w zaległym spotkaniu ligowym Motor 2:0. Choć Piast awansował po rzutach karnych dalej, to jednak próżno było znaleźć pozytywne komentarze wśród kibiców

Ktoś zapunktował u trenera?

Zareagował na to sam szkoleniowiec gliwiczan. – Nasz awans został wywalczony nie bez trudu i problemów, ale tak czasami bywa i to trzeba przeżyć. Niektórym się wydaje, że to jest kompromitacja, bo padają takie hasła. Co roku jest pożywka i naśmiewanie, ale ludzie się nie reflektują, że to jest po prostu piłka nożna, która ma swoje niepisane zasady – podkreśla Aleksandar Vuković.

Jakie wnioski szkoleniowiec śląskiej drużyny mógł wyciągnąć po spotkaniu z Hutnikiem? Przede wszystkim, że kadra nie jest tak szeroka, albo tak wyrównana pod względem jakościowym, jak się mogło wydawać. Miguel Munoz nie popisał się przy golu dla Hutnika, a Miguel Nobrega jeszcze nie zadebiutował w roli środkowego obrońcy. Jakub Lewicki na boku zaprezentował się solidnie i ciekawie, ale też potrzebuje czasu. Z nowych graczy najlepsze wrażenie mógł zrobić Andreas Katsantonis. Cypryjski napastnik może spodziewać się kolejnych minut w meczu z Jagiellonią, choć chyba w wyjściowym składzie na „Jagę” wyjdzie Fabian Piasecki lub Jorge Felix. Na Suchych Stawach Piast pokazał wszystko to, co było wcześniej wiadomo. Dobra pierwsza połowa nie zwiastowała problemów i dogrywki, a gliwiczanie na własne życzenie dali sobie mniej czasu na odpoczynek przed niedzielnym starciem. - Czasami tak jest w piłce nożnej, że jak odpowiednio wcześnie nie zamkniesz spotkania, to pada jedna, potem druga bramka i przeciwnik cię dogania. Później dogrywka i znowu dramaturgia. Na szczęście na końcu każdy zawodnik, który strzelał karne wykorzystał swoją szansę – mówił Tihomir Kostadinow. Macedoński pomocnik akurat należał do wyróżniających się postaci.

Pytanie o atak

Poprzeczka dla gliwiczan w niedzielę idzie już znacznie wyżej. Jagiellonia to nie Hutnik i będzie chciała od początku narzucić swój styl gry. Wydaje się, że drużyna z Białegostoku najgorsze ma za sobą, o czym świadczą ostatnie wygrane. „Duma Podlasia” w niedzielę wróci na Okrzei z miłymi wspomnieniami. 18 maja szczęśliwy remis 1:1 okazał się jednym z decydujących kroków w drodze po historyczne mistrzostwo Polski. W niedzielę zespół trenera Adriana Siemieńca będzie musiał sobie jednak radzić z osłabieniem w linii ataku. - Lamine Diaby-Fadiga raczej nie będzie dostępny. Temat obecności Afimico Pululu też może być skomplikowany. Możliwe, że w Gliwicach pojawi się w pierwszym składzie Alan Rybak. Może być to dla niego więcpiłkarska życiowa szansa – przyznał na konferencji prasowej trener gości Adrian Siemieniec, który docenia też zespół gospodarzy. - Ich siłą jest dyscyplina, charakter i konsekwencja w działaniu. Jeśli chodzi o nas, to nie zgadzam się z opiniami, że byliśmy w kryzysie. Przegraliśmy kilka meczów z rzędu, ale z tych siedmiu porażek cztery były z Bodo/Glimt i Ajaksem. Trzeba brać pod uwagę szerszy kontekst. Dzisiaj fakty są takie, że Jagiellonia jest w fazie ligowej Ligi Konferencji, a w ekstraklasie ma osiemnaście punktów po dziewięciu meczach – stwierdził szkoleniowiec zespołu z Białegostoku.

(KRIS)