Siódemeczka Cupiała
Były właściciel Wisły, wciąż gorąco zainteresowany jej losami, na pewno uśmiechnął się po zwycięstwie 7:0 ze Zniczem.
Nie dziwi, że wiślakom dopisują humory. Kamil Broda (z lewej) i Angel Rodado pokazują wynik ostatniego meczu. Fot. Dawid Figura/PressFocus
WISŁA KRAKÓW
Biała Gwiazda ostatni raz wygrała w takim stosunku 27 lat temu, prowadzona przez Franciszka Smudę w I rundzie eliminacji Pucharu UEFA przeciwko walijskiemu Newtown. Jej właścicielem był wtedy Bogusław Cupiał, który jest bardzo przesądnym człowiekiem. Z książki Mateusza Migi „Wisła Kraków. Sen o potędze” dowiedzieliśmy się, że wierzył w magię cyfr i pytał trenerów, czy wygrają dla niego siódemeczką.
Są pokorni
Cupiał sprzedał Wisłę w 2016 roku, ale bywa na jej meczach w swojej loży. Jego firmie, Tele-Fonice Kable, obecnie dobrze się wiedzie. Miesiąc temu portal LoveKraków.pl poinformował, że planuje wyprowadzić się z Krakowa, a na 65-hektarowym terenie ma powstać nowa dzielnica z wysokościowcami. Na kondycję nie może obecnie narzekać także Biała Gwiazda. Choć nadal zmaga się z długami, wystrzeliła na początku czwartego sezonu w 1. lidze, dokonuje kolejnych wzmocnień, a do tego jednym z jej mniejszościowych właścicieli i doradców został Peter Moore, były prezes Liverpoolu, który we wrześniu ma przylecieć do Krakowa. Amerykańsko-brytyjski biznesmen żyje tym, co dzieje się w klubie, na platformie X komentuje wydarzenia i wchodzi w interakcje z kibicami. Czy to wreszcie ten sezon, po którym 13-krotny mistrz Polski wróci do ekstraklasy, a potem będzie chciał krok po kroku doczłapać do czołówki i nawiązać do sukcesów z przeszłości? Za piłkarzami Mariusza Jopa udane pierwsze kilometry ligowego maratonu. Jeżeli utrzymają tempo, będzie dobrze. – Myślę, że jesteśmy bardzo pokorni. Zarówno sztab, jak i drużyna. Nie ma mowy o „odlatywaniu”. Mocno stąpamy po ziemi. Następne spotkania są kolejnymi etapami na naszej drodze. Jesteśmy skupieni na tym, żeby się dobrze przygotować do każdego następnego meczu – mówi szkoleniowiec.
Pokazali moc
Jego drużyna prezentowała się w Pruszkowie jak profesjonaliści na tle oldbojów. Znicz wygląda koszmarnie, ale krakowianie mogli skończyć ten mecz z 3:0, 4:0. Poszli jednak po siedem goli, z każdego ciesząc się coraz bardziej. – Tego typu spotkania, zespół, który przegrał wszystkie, kontra drużyna, która do tej pory wszystko wygrała, są bardzo trudne w aspekcie mentalnym, by właściwie się przygotować. Przede wszystkim z tego powodu chciałem zespołowi pogratulować, bo jakość i wyższość należy tylko i wyłącznie pokazać na zielonej murawie, a nie na kartce, czy podpierając się statystykami z przeszłości. Gratuluję drużynie wysokiego zwycięstwa i cieszę się też bardzo z tego, że kontynuujemy zwycięską serię – powiedział trener Wisły.
W niedzielę lider podejmie Śląsk Wrocław, który podobnie jak Wisła w poprzednich sezonach, po spadku przekonuje się, że 1. liga jest wyjątkowo trudna. Jopa cieszy nie tylko gra i wyniki, ale teżkolejne wzmocnienia. W dniu meczu ze Zniczem dwuletni kontrakt (z opcją przedłużenia o rok) podpisał 22-letni austriacki defensywny pomocnik Ervin Omić, po którego w 2019 roku sięgnął Juventus (występował w zespołach młodzieżowych), a trzy ostatnie sezony spędził w austriackiej Bundeslidze (Wolfsberger). Wczoraj na testy medyczne przyleciał dwa lata starszy Joshua Zimmermann z holenderskiego TOP Oss, reprezentant Curacao, który może występować na skrzydle lub ataku. Wciąż aktualny jest jeszcze temat napastnika, Austriaka Marka Bozicia, który chce odejść z tureckiego Erzurumsporu. Wbrew wcześniejszym informacjom, 27-latek jeszcze nie rozwiązał umowy z klubem, do którego trafił przed obecnym sezonem.
Michał Knura
