Tak hucznego pożegnania z parkietem Mateusz Bednarczyk (nr 13) się chyba nie spodziewał... Fot. Dorota Dusik/slzpn


Show Bednarczyka

Jego piękna kariera na parkietach ekstraklasy trwała ponad 18 lat!


Choć rozgrywki Fogo Futsal Ekstraklasy ledwo minęły półmetek, a 17. kolejkę można nazwać jedną z wielu w tym sezonie, to dla Mateusza Bednarczyka wieczór 10 stycznia na zawsze pozostanie w pamięci. Tego dnia bowiem 36-letni bramkarz Sośnicy Gliwice zakończył karierę. Golkiper beniaminka w pierwszym tegorocznym występie gliwiczan na swoim boisku oficjalnie pożegnał się z parkietem, bramką i kibicami, a trzeba dodać, że zrobił to w wielkim stylu. Był bez wątpienia bohaterem meczu z Legią Warszawa. To w dużej mierze dzięki niemu gliwiczanie zremisowali 1:1 ze znacznie wyżej sklasyfikowanym rywalem i zapisali na swoim koncie 4. punkt w tym sezonie.

Show Bednarczyka zaczął się już przed pierwszym gwizdkiem. Wiceprezes podokręgu Zabrze Arkadiusz Zawrot w imieniu śląskiej rodziny piłkarskiej, prezydent Mysłowic Dariusz Wójtowicz z radnym Andrzejem Dombkiem w imieniu mieszkańców miasta, z którego pochodzi popularny „Jojo”, oraz Marcin Bielawski, który niemal ćwierć wieku temu założył amatorską drużynę Fenix, w której wystartowała kariera Bednarczyka, wręczyli upominki.

Wprawdzie nagrodzony bramkarz szybko, bo już w 3 minucie skapitulował po uderzeniu Tomasza Warszawskiego z 7 metrów huknął w „okienko”, ale później był już nie do pokonania. Swoimi znakomitymi interwencjami natchnął zespół Sośnicy do walki, a jej efektem było wyrównanie w 23 minucie. Wtedy to bowiem wykonujący rzut wolny Paweł Barański mocno wstrzelił piłkę w kierunku Marcina Kiełpińskiego, którego w podbramkowym tłoku uprzedził Mykyta Storożuk i ustalił wynik spotkania. Bo choć do końca sytuacji i emocji nie brakowało, gole już nie padły.

Padło za to wiele ciepłych słów na temat bramkarza, który po ostatnim gwizdku fetowany był przez kibiców, a koledzy z drużyny podrzucali. - Dziękuję, że w taki sposób mogłem zakończyć grę w futsal - powiedział Bednarczyk. - Od pierwszego halowego meczu w 2000 roku w barwach Feniksu, poprzez Jango Mysłowice, w którym 21 listopada 2005 roku zadebiutowałem w ówczesnej I lidze, aż po ten ostatni mecz z Legią, przeżyłem mnóstwo niezapomnianych chwil i spotkałem wielu wspaniałych ludzi. Podliczyłem, że w oficjalnych meczach ligowych wystąpiłem 300 razy. W 2007 roku zdobyłem Puchar Polski z Jango Katowice, z którym w 2009 roku wywalczyłem też wicemistrzostwo Polski i brązowy medal w 2007 roku, tak samo jak z FC Nova Katowice w 2011 roku. Do sukcesów zaliczę też 3 lata gry w Cleareksie Chorzów i awans do ekstraklasy z Sośnicą. Niestety, organizm ma swoje prawa. Po kontuzji z poprzedniego sezonu więcej czasu spędzam u fizjoterapeuty niż na treningach i w ostatnich akcjach meczu z Legią łapały mnie już skurcze. Wytrwałem jednak do końca i ten występ na pewno mogę zaliczyć do tych najbardziej udanych. Tym bardziej się cieszę, że ten etap swojego życia mogłem zakończyć w taki sposób. Teraz zaczynam kolejny, ale życie górnika-metaniarza na KWK Wesoła, męża Dominiki oraz ojca 3-letniego Franka i 8-letniej Zuzi, nadal będę łączył z futsalem. Do końca sezonu zostaję w Sośnicy jako trener bramkarzy, a co będzie dalej? To się okaże.

Jerzy Dusik