Sport

Shinkansen wyhamował

ZAPRASZAMY NA STADIONY - Bogdan Nather

I co będzie dalej? - zastanawia się Kacper Karasek i jego koledzy z drużyny. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

Po pierwszych kolejkach bieżącego sezonu wydawało się, że popularne „Słoniki” niezagrożone mkną - niczym japoński shinkansen - do ekstraklasy. Drużyna trenera Marcina Brosza kolejnych przeciwników rozstawiała po kątach i systematycznie powiększała przewagę nad grupą pościgową. Dość powiedzieć, że pierwszego gola straciła dopiero w 4. kolejce, a tym, który jako pierwszy zmusił słowackiego bramkarza Bruk-Betu Adriana Chovana do kapitulacji był napastnik Pogoni Siedlce, Cezary Demianiuk.

Jako pierwsi kompletu punktów zespół Marcina Brosza pozbawili piłkarze Ruchu Chorzów, remisując w Niecieczy 1:1, ale to był bardzo krótki przystanek, bo następne cztery potyczki ligowe lider 1. ligi rozstrzygnął na swoją korzyść. Sielankowy nastrój zmąciła dopiero porażka u siebie ze Zniczem Pruszków (1:2) i przewaga lidera nad „Nafciarzami” z Płocka stopniała do dwóch punktów.

Teraz na drodze zespołu Marcina Brosza staje bardziej rozpoznawalna Wisła, ta z Krakowa. Dowodzona od 24 września przez Mariusza Jopa wygrała dwa mecze z rzędu, aplikując rywalom aż 8 goli! Jeżeli w piątek odeśle do narożnika zespół z Niecieczy, ten może stracić fotel lidera. Nic jednak nie może przecież wiecznie trwać. Do niedawna piłkarzom z Niecieczy wydawało się, że złapali za ogon tygrysa, teraz okazało się, że to był tylko pospolity dachowiec.