Sędzia Michael Oliver był jedną z najczęściej oglądanych postaci sobotniego meczu w Zagłębiu Ruhry. Fot. Pro Shots Photo Agency/SIPA USA/PressFocus


Sfrustrowani Duńczycy

Trzy gole nieuznane, jeden karny, gradobicie - w Dortmundzie nie brakowało emocji. Te w największym stopniu wypłynęły z ust selekcjonera Kaspera Hjulmanda.

Niemcy rozpoczęli mecz od gigantycznego oblężenia, z którego Duńczycy wykaraskali się dopiero po ok. 20 minutach. Zaczęli odgryzać się gospodarzom, ale wtedy spotkanie przerwała burza. Z dachu dortmundzkiego stadionu znów lały się na trybuny wodospady, spadł nawet grad. Piłkarze schowali się w szatni, część kibiców w strefach gastronomicznych. Błyskawice szalały na niebie, a niektórzy żartowali, że Danii przybył na pomoc Thor, nordycki bóg piorunów.

VAR był kuriozalny!

Po końcowym gwizdku najwięcej mówiło się jednak nie o pogodzie, a o decyzjach sędziowskich. Choć dla Duńczyków bolesne, były bezapelacyjnie poprawne. W 50 minucie VAR anulował trafienie Joachima Andersena, bo jak pokazał system półautomatycznego spalonego – obrońca był na minimalnym spalonym. Sekundy po tej decyzji „Die Mannschaft” ruszył ze swoją akcją i po dośrodkowaniu Davida Rauma piłka trafiła w wystawioną niczym gałąź rękę... Andersena właśnie. VAR znów dał sygnał sędziemu Michaelowi Oliverowi i decyzja mogła być tylko jedna – karny dla Niemców, którego wykorzystał Kai Havertz (potem podwyższył Jamal Musiala). – Mecz rozstrzygnął się przez dwie decyzje VAR-u. Widziałem ujęcie ze spalonym, to był może centymetr. To nie jest możliwe. Ze statystyk wiadomo, że nie da się jednoznacznie określić, kiedy następuje ostateczny kontakt z piłką przy wykonywaniu podania, dlatego nie można odgwizdać takiego spalonego. Jeśli chodzi o zagranie ręką, nie możemy kazać naszym obrońcom biegać z rękami schowanymi za plecami. To było normalne ułożenie ciała. Zazwyczaj nie mówię o VAR-ze w ten sposób, ale to było kuriozalne – wściekał się selekcjoner Danii Kasper Hjulmand.

Mogli to zamknąć szybciej

Nie zabrakło standardowych głosów o zabijaniu romantyzmu futbolu (np. byłego reprezentanta Anglii Theo Walcotta) i pewnego niesmaku, jednak... przepisy to przepisy. Spalony to rzecz wymierna – albo jest, albo go nie ma, a ludzkie oko po dekadach błędów w końcu dostało narzędzia wykluczające wypaczenia. Ręka Andersena to wg przepisów ewidentny karny – nie to, co w przypadku Mwene lub Frankowskiego w meczu Austria – Polska. Zresztą warto też wspomnieć, że w tym spotkaniu zostały anulowane 2 gole Niemców (w całym turnieju już 4). Na samym początku spotkało to Nico Schlotterbecka, gdy sędzia odgwizdał faul Joshui Kimmicha (z czym nie zgodził się selekcjoner Julian Nagelsmann). W końcówce zaś z powodu ofsajdu nie było bramki na 3:0 Floriana Wirtza. – Od początku ich zdominowaliśmy i jedyne, za co możemy być krytykowani, to że nie zamknęliśmy tego spotkania szybciej. Zmarnowaliśmy wiele doskonałych sytuacji. Oczywiście to nie było łatwe spotkanie, ale zespół pokazał charakter i potrafi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu – zaznaczył lider niemieckiej obrony Antonio Ruediger, który ostatecznie zdążył wykurować się na mecz 1/8 finału.

Piotr Tubacki


19 

MECZÓWna mistrzostwach Europy rozegrał Manuel Neuer, co czyni go rekordzistą pośród niemieckich piłkarzy. W sobotę wyprzedził Bastiana Schweinsteigera.