Sezon życia
Od trzecioligowych rezerw Śląska przez spotkanie z „Lewym” na zgrupowaniu kadry, po wicemistrzostwo Polski z Rakowem – takie doświadczenia stały się udziałem Kacpra Trelowskiego, laureata Złotych Butów Sportu.
Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus Tak prezentuje się laureat Złotych Butów.
Nie był „fusem”
- Dzień wcześniej, wieczorem, zaplanowałem, że pojadę gdzieś z dziewczyną, grałem sobie na konsoli do późna - wspomina. - O 23.30 dostałem informację od kierownika pierwszej reprezentacji, abym stawił się na zgrupowaniu. Do drugiej nie mogłem spać. Rano szybko ogarniałem takie rzeczy, jak fryzjer, żeby nie wyglądać jak szaman (śmiech). Przyznam szczerze, że podróż do Warszawy też była bardzo stresująca. Gdy jechałem samochodem, kurczowo trzymałem się przepisów. Spodziewałem się, że jak się tam pojawię, to będę na uboczu, będę takim przysłowiowym „fusem”. A było zupełnie inaczej – byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Po treningach zostawałem z „Lewym” czy „Zielem”. Kiedyś siedziałem przed telewizorem i oglądałem ich mecze czy to w kadrze, czy w Lidze Mistrzów, a tutaj mogłem siedzieć z nimi przy jednym stole. To mi pomogło, ponieważ zobaczyłem, jak oni funkcjonują, że to są zupełnie normalni ludzie.
Przełomowy moment
W międzyczasie, przed startem dopiero co zakończonych rozgrywek, „Trelu” wrócił do rodzinnej Częstochowy, do Rakowa, którego jest wychowankiem i natychmiast stał się podporą najlepszej w lidze defensywy. To był przełomowy moment w jego bramkarskim rozwoju. Zagrał we wszystkich 34 ligowych meczach, miał serię 17 gier bez straconego gola – w XXI wieku lepszy był jedynie Łukasz Fabiański z passą 19 takich meczów. Przepuścił tylko 23 bramki, triumfował w jednym z najbardziej prestiżowych rankingów w Polsce – Złotych Butach dziennika Sport, a wedle naszych informacji jest głównym kandydatem na zdobycie tytułu Najlepszego Bramkarza PKO BP Ekstraklasy.
I taka niezwykła, wymarzona przygoda spotyka zaledwie 21-letniego chłopaka. - Młodzi ludzie, jak mają poukładane życie osobiste, poukładaną głowę i trafią do dobrego środowiska, to szybko mają szansę, żeby się rozwinąć i wypromować. Kacper nabył już dużego doświadczenia, a to też procentuje. Dojrzał jako człowiek, jest naprawdę poukładanym chłopcem. Ma duży intelekt i wartości, które niesie przez to młode życie - to komplementująca opinia trenera Marka Papszuna, ponieważ młodzieżowy reprezentant kraju zapewnia mu spokój między słupkami.
Wyjście ze strefy komfortu
A co na to nasz bohater, który do Wrocławia jechał z perspektywą bycia pierwszym bramkarzem? Dostał szansę w trzeciej kolejce, zagrał, jak zagrał, i wylądował na ławce rezerwowych, grając tylko w trzecioligowych rezerwach Śląska. - Przyznaję, że nie spodziewałem się tak dobrej passy po powrocie z wypożyczenia do Śląska - mówi „Trelu". - Moja sytuacja zmieniła się po odejściu Vladana Kovacevicia, a dobra postawa w okresie przygotowawczym pozwoliła wywalczyć miejsce w bramce Rakowa. Czas spędzony we Wrocławiu, choć trudny, oceniam jako ważną lekcję pokory i wyjście ze strefy komfortu.
Lubi cyferki i statystyki
Kacper jest zadowolony ze swoich statystyk, tym bardziej że lubi tę zabawę. - Jak mam tylko okazję, to sprawdzam - przyznaje. - Lubię cyferki, statystyki i przykładam do tego sporą wagę. Wiadomo że niechorobliwie, bo to są suche liczby, które trzeba analizować, bo mogą być kłamliwe. Niemniej lubię moje występy w liczbach. Dlatego 17 czystych kont jest w miarę... wystarczające, choć apetyt był na więcej. Ale tak miało być i jestem z tego dumny. Wyrównałem najlepszą serię mojego kolegi Duszana Kuciaka. Szkoda że nie udało mi się go przebić, bo wtedy miałbym podkładkę, by gadać o tym do końca życia, ale będziemy obok siebie nazwiskami w tabeli czystych kont w historii Rakowa!
Wdzięczny trenerowi Papszunowi
A już właściciel naszych Złotych Butów zapytany, czy to był jego sezon życia – odpowiada po krótkim namyśle: - Na ten moment myślę że tak, bo jestem świadomy, w jakim miejscu byłem rok temu. Wiedziałem, że aby zostać pierwszym bramkarzem w Rakowie, muszę dać z siebie sto procent. Jestem bardzo wdzięczny, że dostałem szansę od trenera. Chyba ją w jakiś sposób wykorzystałem. Nigdy nie odpuszczam, daję z siebie maksa i w każdym meczu chcę potwierdzać swoją jakość. Cieszę się z zaufania i mam nadzieję, że się spłaca. Szkoda że nie udało się zdobyć mistrzostwa Polski, bo szczęście było tak blisko, ale wicemistrzostwo też jest dużym sukcesem i z tego się bardzo cieszę. Nie mogę się już doczekać nowego sezonu, bo odpoczywać będę, jak skończę grać w piłkę - kończy z uśmiechem jeden z najlepszych bramkarzy młodego pokolenia.
Zbigniew Cieńciała