Bartosz Bednorz w Ankarze ryzykował zdrowiem, by pomóc swojej drużynie w awansie do 1/4 finału Ligi Mistrzów. Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus


Serca im pękają

Nie tak chcieliśmy się żegnać z Ligą Mistrzów. Przegraliśmy ze zdrowiem, przegraliśmy z przeciwnikiem - mówił po meczu z Halkbankiem Ankara Łukasz Kaczmarek, atakujący grupy Azoty Kędzierzyn-Koźle.

 

LIGA MISTRZÓW

Wicemistrzowie Polski wygrywali Ligę Mistrzów w trzech ostatnich latach. W bieżących rozgrywkach nie doszli nawet do ćwierćfinałów. W barażu o czołową ósemkę przegrali dwumecz z tureckim Halkbankiem. U siebie wygrali 3:2, ale w rewanżu nie zdołali ugrać nawet seta. Mają czego żałować. W pierwszej odsłonie prowadzili już nawet 9:1, a potem przy stanie 24:21 nie wykorzystali trzech piłek setowych. Gospodarze doprowadzili do remisu, obronili dwie kolejne piłki setowe i po nerwowej i emocjonującej wymianie ciosów wygrali 32:30. - Mieliśmy szansę na odwrócenie losów spotkania, szczególnie w pierwszym secie. Jednak potem coś pękło. Chwilami trzymaliśmy się blisko rywali, ale to nie wystarczyło. Halkbankowi należą się gratulacje. Zagrał świetnie i zasłużył w stu procentach na awans. Nie obronimy w tym roku Ligi Mistrzów - stwierdził w rozmowie z klubowymi mediami Marcin Janusz, rozgrywający ekipy z Kędzierzyna-Koźla.

Rozczarowania odpadnięciem na tak wczesnym etapie rywalizacji nie krył Łukasz Kaczmarek. Atakujący, tak jak kilku jego kolegów, ostatnio zmagał się z wirusem. Opuścił nawet ostatnie ligowe starcie z Asseco Resovią. - Trudno mi cokolwiek powiedzieć. Naprawdę jest to dla mnie bardzo przykry moment, zresztą jak dla nas wszystkich. Nie tak chcieliśmy się żegnać z Ligą Mistrzów. Przegraliśmy ze zdrowiem, przegraliśmy z przeciwnikiem, przegraliśmy ze wszystkim… Przepraszamy was najmocniej - mówił łamiącym się głosem.

Na porażkę z Halkbankiem wpływ miała nie tylko dobra gra rywali; Nimir Abdel-Aziz wywalczył aż 28 punktów. Kędzierzynianie przede wszystkim przegrali ze zdrowiem. Bartosz Bednorz wyszedł w podstawowym składzie, ale każdy atak kończył z grymasem bólu na twarzy. Mocno dawały mu się bowiem we znaki problemy z plecami. Wytrzymał 1,5 seta. Jego koledzy też nie prezentowali się najlepiej pod względem fizycznym. To z kolei efekt wirusa, który ich dopadł kilka dni temu.

Dla kędzierzynian porażka z ekipą z Turcji to już druga stracona szansa w sezonie na trofeum. Wcześniej nie udało im się bowiem nawet awansować do Pucharu Polski. Pozostała im jedynie walka o mistrzostwo kraju, a są w arcytrudnej sytuacji. Po rozegraniu 19 meczów mają 26 punktów i zajmują dopiero 10. miejsce. Do ósmej PSG Stali Nysa tracą trzy „oczka”. Nie mogą więc sobie pozwolić na wpadki. - Jedyne, co nam pozostaje, to skupić się na lidze. Jeszcze jest coś do wygrania. W najbliższym czasie będzie bardzo trudno, ale wierzę, że pokażemy i udowodnimy, że mimo naszego upadku będziemy w stanie się podnieść - powiedział Janusz. Grę do końca zadeklarował też Kaczmarek. - Naprawdę, serce mi pęka na to, co się wydarzyło w tym meczu i na to, co dzieje się w tym sezonie. Mogę tylko za to przeprosić. Obiecuję, że w lidze zrobimy wszystko, żeby na koniec zawiesić jakikolwiek medal - zapewnił.

(mic)