Jude Bellingham (z lewej) zdobył „złotego” gola w meczu z Serbią. Fot.PAP/EPA


Jeden cios wystarczył

Trafienie Jude'a Bellinghama zapewniło Anglikom komplet punktów w spotkaniu z Serbią.


W 2006 roku Serbia i Czarnogóra podzieliły się na dwa oddzielne państwa, więc dla pierwszych tegoroczny turniej w Niemczech to pierwsze mistrzostwa Starego Kontynentu, w których występują pod tym szyldem. Wcześniej zdążyli zagrać w trzech finałach mistrzostw świata (RPA, Rosja, Katar). Swoją bazę podopieczni trenera Dragana Stojkovicia mają w Augsburgu, położonego 80 km od Monachium. Podczas pierwszego treningu, otwartego dla publiczności, pojawiło się 5000 kibiców z Serbii i gorąco dopingowali swoich ulubieńców. Atmosfera była świetna, ale doszło do incydentu, kiedy dwóch fanów wtargnęło na boisko. Policja natychmiast zareagowała i obezwładniła jednego z nich.

Mecz w Gelsenkirchen rozpoczął się po myśli „Synów Albionu”. W 13 minucie z prawej flanki dośrodkował pomocnik londyńskiego Arsenalu Bukayo Saka, Harry Kane pociągnął za sobą jednego z defensorów, a zamykający akcję gwiazdor Realu Madryt Jude Bellingham głową zmusił do kapitulacji Predraga Rajkovicia. Serbowie odpowiedzieli w 20 minucie, gdy kąśliwy strzał z 15 metrów oddał Aleksandar Mitrović i minimalnie chybił. Niewiele brakowało, by w 25 minucie podopieczni Garetha Southgate'a podwoili zaliczkę. Obrońca Kyle Walker wdarł się w pole karne i zagrał wzdłuż bramki, lecz żaden z jego kolegów nie zdołał zamknąć akcji. W I połowie Serbowie oprócz gola stracili jeszcze pomocnika Filipa Kosticia, którego zastąpił znany z występów w Lechii Gdańsk i Legii Warszawa, Filip Mladenović.

Po przerwie Anglicy pilnowali korzystnego wyniku, a Serbowie szamotali się jak ryba w sieci. Gdy do zakończenia spotkania pozostawało pół godziny, Dragan Stojković zdecydował się na podwójną zmianę, desygnując do gry Duszana Tadicia i Lukę Jovicia. W 64 minucie ten duet mógł się pokusić o wyrównującego gola, ale po świetnym prostopadłym podaniu Tadicia Jović nie zdołał opanować futbolówki na 11 metrze. W 77 minucie mogło być „po zabawie”, ale Kane - zamykając centrę z prawego skrzydła - z kilku metrów główkował prosto w Rajkovicia, który odbił jeszcze piłkę rękami na poprzeczkę! Mimo że włoski arbiter Daniele Orsato przedłużył drugą połowę o 4 minuty, Serbowie nie zdołali skorygować wyniku.

Bogdan Nather