Sensacje Turnieju Tysiąca Drużyn
Zwycięstwa maluczkich zapadają w pamięć. Jeden z niespodziewanych bohaterów po latach... naprawiał moim rodzicom telewizor.
SENSACJE, KTÓRE NAJBARDZIEJ WBIŁY SIĘ W PAMIĘĆ
1956 – Calisia (z trzeciego poziomu ligowego do półfinału)
Drużyna z Kalisza dotarła prawie na szczyt. Odpadła w półfinale z ówczesnym mistrzem Polski – Legią (porażka 1:7), ale przez chwilę nawet w Warszawie czuła się jak w kosmosie. Między 5 a 10 minutą goście prowadzili! Najbardziej niezwykła historia związana jest z grającym trenerem Calisii, Adamem Wapiennikiem. Pięć lat wcześniej był zawodnikiem Wisły i władze krakowskiego klubu zdyskwalifikowały go dożywotnio, bo… jego żona podczas pochodu pierwszomajowego oparła o mur flagę, a ta się przewróciła. Czasy stalinowskie, więc zdaniem oskarżycieli był to wrogi akt wobec ludowej ojczyzny. Na szczęście Stalin umarł, a Wapiennik znowu mógł grać w piłkę…
1957 – Unia Racibórz (z trzeciego poziomu ligowego do półfinału)
Czasy były powojenne, więc ludzie w Polsce wytrzeszczali oczy, gdy furorę robiła jedenastka spod czeskiej granicy, gdzie o grze decydowali piłkarze o imionach Reinhold, Ginter, Manfred, Joachim, Kurt czy Lothar. Po drodze ekipa z Raciborza wyeliminowała niedawnego mistrza Polski – Polonię Bytom, a potem Zagłębie Sosnowiec. Wtajemniczonych to nie dziwiło: jedenastkę tworzyli w dużej mierze niedawni dwukrotnie mistrzowie Polski juniorów z superzdolnym Manfredem Urbasem na czele. Dopiero w półfinale nie dali rady Górnikowi Zabrze (2:7 u siebie), który w tym samym roku pierwszy zdobywał mistrzostwo Polski.
1965 – Czarni Żagań (z trzeciego poziomu ligowego do finału)
Sensacja wszech czasów. Choć Czarni Żagań grali w trzeciej lidze, dotarli aż do finału. To był mały wojskowy klub z miasteczka na ziemiach odzyskanych, który opierał się na… werbunku poborowych (taka mała Legia). Wyeliminowali po drodze Polonię Bytom, Wisłę Kraków, ŁKS. W finale na stadionie w Zielonej Górze szans nie dał im wielki Górnik (0:4), ale i tak byli na ustach wszystkich, z wyjątkiem… działaczy związkowych i partyjnych notabli. Górnik zdobył wtedy także mistrzostwo, więc Czarni powinni zagrać w Pucharze Zdobywców Pucharów, ale PZPN do tego nie dopuścił. Ten skandal „usprawiedliwiano” ewentualnością kompromitacji sportowej. To jedna z najbardziej niechlubnych kart w dziejach naszej piłki…
1968 – Baildon Katowice (z A klasy do półfinału)
Członkowie tej drużyny szli na boisko z walcowni, wydziału obróbki cieplnej, elektrod. Trzy razy w tygodniu byli zwalniani na treningi. W tamtych rozgrywkach wyeliminowali m.in. Górnika Wałbrzych, Unię Racibórz i Arkę Gdynia. Największym sukcesem było zwycięstwo w obecności ponad trzech tysięcy widzów nad obrońcą trofeum, Wisłą Kraków, która – jak pisała prasa –
1973 – Odra Wrocław (z trzeciego poziomu ligowego do półfinału)
Wrocław kojarzy się głównie ze Śląskiem, ale pół wieku temu na chwilę wyobraźnią kibiców zawładnął PKS Odra. Trzecioligowcy największą sensację sprawili, eliminując w ćwierćfinale obrońcę trofeum, Górnika Zabrze, w którym zabrakło jedynie „zagipsowanego” Włodzimierza Lubańskiego (słynna kontuzja w meczu z Anglią), a oprócz niego zagrały wszystkie największe gwiazdy. I musiały uznać wyższość Odry, w dodatku w dwumeczu! Gole dla Odry strzelał Paweł Śpiewok, hokejowy mistrz Polski w barwach Górnika Katowice. W półfinale Odra grała z Polonią Bytom i… strzeliła pierwszą bramkę! Potem jednak wszystko wróciło do normy (1:3, 0:5).
1975 – ROW II Rybnik (z klasy międzywojewódzkiej do finału)
Po raz pierwszy (ale nie ostatni) do finału awansowały dwie drużyny spoza ekstraklasy. Zwyciężyła drugoligowa Stal Rzeszów, ale dopiero w rzutach karnych pokonała rezerwy ROW-u Rybnik. Co ciekawe, klub z Podkarpacia w 1/8 finału wyeliminował… pierwszy zespół z Rybnika! Rezerwy prowadził wówczas Edward Jankowski, były świetny napastnik Górnika Zabrze. Siłą tamtej drużyny było również… boisko w Chwałowicach, dysponujące bardzo specyficzną płytą o żużlowej nawierzchni. Gospodarze wykorzystywali ten atut do perfekcji. W tamtej drużynie zagrał m.in. Henryk Zdebel, po latach jego syn, Tomasz, występował w reprezentacji Polski. Rezerwy ROW-u wyeliminowały m.in. Legię (3:2), Polonię Bytom (1:0), Lecha Poznań (2:1) i Górnika Zabrze (2:1).
1976 – GKS Jastrzębie (z trzeciego poziomu ligowego do półfinału)
W tamtym czasie Jastrzębie liczyło jakieś 100 tysięcy ludzi, a dekadę wcześniej – niespełna dziewięć. Górnictwo wówczas jednak kwitło, potrzebowało rąk do pracy, ale potrzebna była też rozrywka. Stadion przy ulicy Kościelnej wypełniał się do ostatka. Szaleństwo miało miejsce już w 1/8 finału, kiedy w Jastrzębiu poległa Legia z Kazimierzem Deyną w składzie (0:0, karne 4:3). Rewelacyjną drużynę zatrzymała dopiero w półfinale Stal Mielec z Grzegorzem Latą (2:3, decydujący gol właśnie króla strzelców mundialu, oprócz tego… dwie samobójcze bramki obrońcy Laudy; trauma prześladowała go pewnie długo).
1980 – Chrobry Głogów (z trzeciego poziomu ligowego do półfinału)
Kiedy Chrobry wyeliminował w 1/16 finału Zagłębie Sosnowiec z Włodzimierzem Mazurem, który niewiele wcześniej strzelił gola reprezentacji Holandii, w Głogowie zapanowało szaleństwo. Piłkarze na tym nie poprzestali, ale potem rozochocili się za bardzo. Kilku zamierzano zawiesić za niesportowe prowadzenie się, kilku kusiły inne kluby i doszło do… flauty. W półfinale oklapnięty Chrobry nie dał u siebie rady Legii (0:4).
1992 – Miedź Legnica (z drugiego poziomu rozgrywkowego po puchar)
Legniczanie wykazali się niezwykłą odpornością psychiczną. Aż trzykrotnie podopieczni Jerzego Fiutowskiego awans zapewniali sobie w dogrywce lub w rzutach karnych. Tak było też w finałowym spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Legniczanie największy sukces w historii klubu zapewnili sobie, bo na Stadionie Wojska Polskiego w stolicy lepiej wykonywali karne. W nagrodę Miedź zagrała w Pucharze Zdobywców Pucharów, tocząc w tych rozgrywkach niezwykle wyrównane starcia z AS Monaco (0:1 i 0:0).
1996 – Pogoń Oleśnica (z trzeciego poziomu rozgrywkowego do półfinału)
Całkowicie nieznany zespół pokonywał kolejne drużyny z ekstraklasy. Pogoń z trudem utrzymała się w swojej lidze, natomiast w Pucharze Polski zdumiewała wszystkich. Wyeliminowała m.in. Śląsk Wrocław, Olimpię/Lechię Gdańsk, Lecha Poznań i Górnika Zabrze. Dopiero w półfinale zbyt silny okazał się późniejszy triumfator, Ruch Chorzów (zresztą ówczesny drugoligowiec). To spotkanie było szczególne dla trenera Pogoni. Był nim Zygmunt Peterek – syn Teodora, legendy Ruchu.
2016 – Błękitni Stargard (z trzeciego poziomu rozgrywkowego do półfinału)
Stargardzianie mieli być może dużo szczęścia, bowiem na drużynę z ekstraklasy natrafili dopiero w ćwierćfinale, ale czy to ich wina? Poza tym tam nie dali szans Cracovii. W półfinale też niewiele brakowało do sensacji. Do Stargardu przyjechał walczący o mistrzostwo Polski Lech Poznań i przegrał 1:3. W rewanżu doszło do dogrywki, ale tam faworyci już docisnęli na 5:1. To była jednak piękna bajka…
2022 – Olimpia Grudziądz (z czwartego poziomu rozgrywkowego do półfinału)
Chłopakom z Grudziądza leżał Poznań. Wyeliminowali Wartę, potem rezerwy Lecha, jednak pierwszy Lech był już zbyt silny. Najgłośniejsze było jednak zwycięstwo w ćwierćfinale z Wisłą Kraków, a przesądziły o nim rzuty karne.
2023 – KKS Kalisz (z trzeciego poziomu rozgrywkowego do półfinału)
Zaczęliśmy od Kalisza i na nim kończymy. Znowu piękna historia, jednak świeża, więc dużo o niej nie piszę. Niemniej kibice Śląska Wrocław i Górnika Zabrze chcieliby o tej edycji jak najszybciej zapomnieć.
Paweł Czado