Magdalena Fręch w stolicy Francji jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa... Fot. PAP/EPA


Selekcja naturalna

W grze pojedynczej biało-czerwonym pozostały... jedynki - światowa i krajowa.


FRENCH OPEN

Magdalena Fręch odpadła w pierwszej rundzie wielkoszlemowego turnieju na kortach Rolanda Garrosa. Polka przegrała w Paryżu z rozstawioną z numerem 10. Rosjanką Darią Kasatkiną 5:7, 1:6.

Od początku było wiadomo, że 49. w światowym rankingu Fręch będzie czekało trudne zadanie. Polka zaczęła jednak bardzo dobrze i długo rankingowej różnicy między zawodniczkami nie było widać.

W pierwszym secie podopieczna trenera Andrzeja Kobierskiego może żałować przede wszystkim tego, co stało się w gemie 11. Przy stanie 5:5 Fręch serwowała i wygrała trzy pierwszej piłki. Wydawało się, że w najgorszym wypadku seta rozstrzygnie tie-break. Kasatkina stratę jednak odrobiła i przełamała Polkę. Kilka minut później, przy swoim podaniu, zamknęła partię.

Rosjanka chwilę grozy przeżyła w drugim gemie drugiego seta. Wówczas w trakcie doślizgu do piłki wykręciło się jej lewe kolano. Fręch w tym momencie odrobiła przełamanie i było 1:1. Kasatkina skorzystała z pomocy fizjoterapeutki i na kort wróciła po kilku minutach. Najwyraźniej nić poważnego jej się nie stało, bo od tego momentu spisywała się rewelacyjnie. Fręch nie wygrała już nawet jednego gema. Spotkanie, w którym Fręch grała z Kasatkiną trzeci raz i doznała trzeciej porażki, trwało godzinę i 36 minut.

26-letnia łodzianka po raz czwarty wystąpiła w głównej drabince French Open. Jej najlepszym wynikiem pozostaje druga runda, do której dotarła w 2018 i 2023 roku. Zawodniczka Górnika Bytom nie żegna się jeszcze z Paryżem. W parze z Bułgarką Wiktorią Tomową przystąpi do debla.

W środę Iga Świątek i Hubert Hurkacz zagrają mecze 2. rundy. Polka na zadaszony kort centralny wyjdzie około godziny 17. Hurkacz ma zacząć już o 11., ale na otwartym korcie i w jego przypadku plany może pokrzyżować deszcz.

Najwyżej rozstawiona Świątek i była liderka światowego rankingu Japonka Naomi Osaka zagrają jako trzecie. O 12.00 mecz rozpoczną Francuzka Caroline Garcia (nr 21.) i Amerykanka Sofia Kenin, a następnie Hiszpan Carlos Alcaraz (nr 3.) i Holender Jesper de Jong.

Natomiast mecz rozstawionego z numerem ósmym Hurkacza z Amerykaninem Brandonem Nakashimą zaplanowano jako pierwszy na korcie Simonne Mathieu, który nie posiada dachu.

Jeśli pogoda pozwoli, to w czwartek rozpoczną debliści. Stały duet Jan Zieliński i monakijczyk Hugo Nys spotkają się z Włochem Luciano Darderim i Vladem Victorem Corneą z Rumunii. Magdalena Fręch ze wspomnianą już Bułgarką Wiktorią Tomową zmierzą się z Amerykankami Sofią Kenin i Bethanie Mattek-Sands. Magda Linette w parze również z Amerykanką Bernardą Perą stanie naprzeciw Włoszek Angeliki Moratelli i Camilli Rosatello, a Katarzyna Piter i Słowaczka Anna Karolina Schmiedlova powalczą z Czeszką Barborą Krejcikovą i Niemką Laurą Siegemund.


MAGDALENA FRĘCH

JEST POSTĘP

Taktyka na Kasatkinę była prosta, grać lewo, prawo i wejście do przodu. Początkowo to się udawało, ale później wymiany się przedłużały. Zaczęły się też pojawiać błędy. Zdecydowanie szkoda gema przy 40:0 na 6:5, ale tak naprawdę nie przegrałam go po błędach. Najpierw dostałam skrót po taśmie, a potem była długa wymiana. To nie były proste błędy z mojej strony. Daria pewność gry złapała już pod koniec pierwszego seta. Zaczęła grać na dużo większym luzie. Na pewno nie była moją wymarzoną przeciwniczką w pierwszej rundzie na tej nawierzchni i przy tych warunkach - pod dachem, przy dużej wilgotności. Z mojej perspektywy na pewno jest zdecydowany postęp porównując do zeszłego roku. Będę się starała jeszcze bardzo poprawić grę, na agresywniejszą, aby w takich wolniejszych warunkach szybciej zamykać akcje.