Sekundy od zwycięstwa
Odra już miała trzy punkty w garści, ale Śląsk grał do końca...
Kapitan Śląska Serafin Szota nie wykorzystał rzutu karnego. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus
Odra w tym sezonie nie gra źle. Choć w pierwszej kolejce straciła punkty po 0:3 z Chrobrym Głogów, w kolejnych meczach radziła sobie dobrze. Wygrała z Miedzią i z Pogonią Siedlce, następnie bezbramkowo zremisowała z GKS-em Tychy, co właściwie – biorąc pod uwagę formę tyszan – też można uznać za mały sukces. Dlatego kibice z Opola ze zniecierpliwieniem czekali na to, co wydarzy się w starciu ze Śląskiem. Zawodnicy trenera Jarosława Skrobacza znów pokazali się z nie najgorszej strony.
Do powstrzymania silnego i mającego olbrzymie aspiracje Śląska użyli mało efektownego sposobu – po prostu się bronili, chcąc zakończyć rywalizację z czystym kontem. Dla opolan najważniejsze było to, że bardzo długo bramkarz Adam Wójcik nie wyciągał piłki z siatki, nawet gdy w 18 min Serafin Szota wykonywał rzut karny, ale nie wykorzystał szansy. Śląsk atakował, próbował, ale walił głową w mur. W końcu nadszedł moment przełomowy, gdy Przemysław Banaszak zobaczył czerwoną kartkę. Napastnik wrocławskiego klubu chciał w ładny sposób pokonać bramkarza, składając się do uderzenia nożycami. Nie trafił jednak w piłkę, a w głowę Jirziego Pirocha. Rywal zalał się krwią, a sędzia nie mógł podjąć innej decyzji niż relegacja z boiska. Wówczas do końca meczu pozostało nieco ponad 20 minut i Odra zwietrzyła szansę.
Trener Skrobacz wprowadził Adriana Łyszczarza, zawodnika, który wychowywał się we Wrocławiu (w Śląsku grał od 2016 do 2023 roku z roczną przerwą na pobyt w GKS-ie Katowice). To on sprawił, że Odra wyszła na prowadzenie – po jego dośrodkowaniu z rzutu rożnego zakotłowało się w polu karnym dzięki czemu Filip Kendzia zdobył drugiego gola w sezonie. Była 90 minuta i wydawało się, że gospodarzom nic już się nie stanie. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Damian Warchoł. Wszedł na boisko jako rezerwowy i sekundy przed ostatnim gwizdkiem doprowadził do wyrównania!
Wrocławianie, mimo że grali lepiej, mogą być zadowoleni z remisu. W końcu grali w osłabieniu. - Zasłużyliśmy na punkt. Biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się w trakcie meczu, musimy być zadowoleni. Do czasu gdy graliśmy w jedenastu, byliśmy lepsi, ale brakowało nam skuteczności. Mieliśmy rzut karny, potem zobaczyliśmy czerwoną kartkę, a na koniec zdobyliśmy bramkę w doliczonym czasie. To pokazuje, że potrafimy zmieniać obraz meczu. Dziś zabrakło kropki nad „i” – stwierdził po spotkaniu Ante Simundza, opiekun Śląska. Punkt docenia też trener Skrobacz. – Przez pierwsze 20 minut nie pokazaliśmy naszego planu na mecz. Dobra gra Śląska spowodowała, że nie graliśmy tak, jak chcieliśmy. Jakość piłkarska wrocławian jest bardzo duża. A strata bramki w ostatniej minucie zawsze boli – powiedział szkoleniowiec Odry.
Kacper Janoszka
Goście bez klasy...
Po meczu portal 24opole.pl poinformował o tym, że kibice Śląska zdewastowali toalety przy sektorze gości na Itaka Arenie w Opolu. Na ścianach i drzwiach napisane zostały niecenzuralne słowa i obelgi wobec kibiców Odry. Przypomnijmy, że Śląsk i Odra to odwieczni rywale, którzy w niedzielę rywalizowali ze sobą po raz pierwszy od 17 lat. W taki sposób wrocławianie uczcili więc lata oczekiwania...
OCENA MECZU ⭐ ⭐
◼ Odra Opole – Śląsk Wrocław 1:1 (0:0)
1:0 – Kendzia, 90 min, 1:1 – Warchoł, 90+4 min (głową)
ODRA: Wójcik – Chrzanowski, Cassio (46. Piroch), Kendzia – Milos, Ramos, Purzycki (81. Łyszczarz), Szrek (81. Nowak) – Perez, Muratović (63. Przybyłko), Przikryl (84. Kobusiński). Trener Jarosław SKROBACZ.
ŚLĄSK: Szromnik – Guercio, Szota, Malec, Llinares – Sokołowski, Yriate – Samiec-Talar (73. Kozak), Halimi (73. Warchoł), Szarabura (63. Ortiz) – Banaszak. Trener Ante SIMUNDZA.
Sędziował Mateusz Piszczelok (Katowice). Widzów 10321. Żółta kartka Ramos, czerwona Banaszak (67. faul).
