Ekstaza po golu dającym prowadzenie niebiesko-czerwonym została przerwana niemal w ostatniej sekundzie. Fot. Polonia Bytom


Sekundy od wygranej

W Bytomiu przypomniano o zasadzie, że przed końcowym gwizdkiem nie warto opuszczać obiektu przy Piłkarskiej.


Bytomianie byli dosłownie krok od 4. zwycięstwa z rzędu. Do celu zabrakło im dosłownie kilkudziesięciu sekund. Nie po raz pierwszy w tym sezonie brak koncentracji spowodował stratę punktów. Goście przyjechali do Bytomia po dwóch porażkach z rzędu i w meczu z Polonią, mającą serię 11 meczów bez porażki, faworytami nie byli. Zaczęli jednak odważnie, a kilka stałych fragmentów gry przełożyło się na niecelną „główkę” Adriana Cierpki. W kolejnych minutach skupiali się głównie na przeszkadzaniu polonistom, ale ci zdołali wypracować niezłe okazje. Najbliżej ich sfinalizowania był Tomasz Gajda, lecz najpierw zablokował go Jakub Staszak, a dwa strzały z dystansu ze sporymi problemami obronił Maciej Krakowiak. Nastawieni na defensywę przyjezdni długo realizowali plan i dopiero w 71 min ich bramkarz musiał się wykazać, gdy uderzeniem głową próbował go pokonać Jakub Pochcioł. Niebiesko-czerwonym zależało na zwycięstwie i w 85 min „złamali” rywali. Na płaski strzał z wysokości pola karnego zdecydował się Patryk Stefański, a stojący na 5. metrze Adrian Piekarski lekko trącił piłkę, która wpadła do siatki. Radość z tego gola trwała do 4 min doliczonego czasu gry. Wrzuconą na „aferę” futbolówkę wybił głową Bartosz Farbiszewski. Dotarła ona do stojącego 20 m przed bramką rezerwowego Mateusza Żebrowskiego, który kropnął bez zastanowienia, wrzucając ją za „kołnierz” Karola Szymkowiaka i ratując swej drużynie punkt. .

- Spotkali się godni siebie i dobrze przygotowani rywale. Nie chcieliśmy iść do wysokiego pressingu, tylko od razu przejść do obrony 5-4-1. Myślę, że nam się to udało, bo Polonia była groźna jedynie po stałych fragmentach - ocenił trener gości, [Paweł Ozga]. Z kolei na twarzach polonistów można było dostrzec żal straconych punktów, ale i poczucie siły, jakiej w tym sezonie jeszcze nie było. - Czuliśmy, że mamy wszystko pod kontrolą. Od początku do końca graliśmy konsekwentnie, czekając na odpowiednią okazję. Szkoda, że nie udało nam się utrzymać korzystnego wyniku, jednak mamy świadomość, że z taką grą możemy zdziałać jeszcze wiele dobrego - stwierdził kapitan gospodarzy, [Dawid Krzemień].

Mateusz Skutnik