Sekretarz PKOl: Zapraszamy do Domu Polskiego w Paryżu
Rozmowa z Markiem Pałusem, sekretarzem generalnym Polskiego Komitetu Olimpijskiego
Paweł Czado: Nie rozmawiamy o sporcie sensu stricto, lecz o całej organizacyjnej otoczce, ogromie wyzwań logistycznych, które trzeba ogarnąć przy okazji igrzysk olimpijskich. Spodziewam się, że pracy dla sekretarza nie brakuje, zwłaszcza teraz?
Marek Pałus: - Na ogół w światowych związkach olimpijskich sekretarz generalny jest kimś kto zarządza firmą. Można powiedzieć że, w polskiej nomenklaturze, jest kierownikiem zakładu pracy, odpowiada za ludzi. PKOl to duża firma, trzeba zająć się w niej sprawami personalnymi, ale i biznesowymi. Sekretarz reprezentuje również związek na zewnątrz. Wzięło się to z czasów gdy prezesowie, prezydenci komitetów olimpijskich byli działaczami społecznymi, sekretarz był etatowym pracownikiem, który na co dzień zarządzał firmą. W obecnym modelu PKOl-u jest trochę inaczej. Prezes jest aktywny i zawodowo zajmuje się zarządzaniem, dzielimy więc zadania między siebie. Pan prezes ma więcej obowiązków reprezentacyjnych, sekretarz generalny jest nastawiony bardziej na to co dzieje się w środku organizacji, pilnuje spraw statutowych, zgodnie z kartą olimpijską PKOl jest instytucją dosyć skomplikowaną. Mamy obowiązek zapewnić miejscew zarządzie przedstawicielom wszystkich związków, dlatego składa się on dziś z prawie 60 osób, rolą sekretarza jest pilnowanie relacji komitetu ze związkami sportowymi. Tak czy inaczej - większość umów jest z naszej strony podpisywana dwuosobowo - przez prezesa i sekretarza generalnego. Rolę tego drugiego mógłbym określić jako... "półprezes" (uśmiech).
Teraz jest gorący czas, przypuszczam, że pracuje pan intensywnie.
- Rzeczywiście dużo, ale dzięki zreformowaniu składu zarządu półtora roku temu, są w nim osoby, które są rzeczywiście fachowcami w swojej branży. Dlatego okres przygotowania do igrzysk był rzeczywiście pracochłonny, ale przebiegał w miarę spokojnie. Model ukształtowany w ostatnich latach, a związany ze sprawami akredytacyjnymi, systemowymi, kontaktem z komitetem organizacyjnym igrzysk - wszystko w dużym zakresie uregulował. Są procedury, są aplikacje więc choćby kwestia kontrolowania kwalifikacji olimpijskich, jest ułatwiona przez technologię. Oczywiście ta logistyka czyli "odpalenie" ostatecznego składu reprezentacji wynika z regulacji federacji sportowych, największym problemem jest raczej skompletowanie składu osób towarzyszących drużynie lub zawodnikowi, istnieją bowiem wyznaczone sztywne limity w tym względzie, z drugiej strony są naturalne oczekiwania żeby zawodnicy byli otoczeni takim staffem, który gwarantuje komfort pracy i pomaga zapewnić jak najlepszy rezultat. Kilka miesięcy trwało doprecyzowanie tych spraw ze związkami sportowymi - ustalenie składów osobowych optymalnych dla zawodników, które jednocześnie mieściłyby się w wytycznych, dosyć sztywnych limitach narzuconych przez MKOl.
Nie ukrywam, że myśmy wzięli na siebie obowiązek zapewnienia rodzinie olimpijskiej pobytu w Paryżu w miarę godnych warunkach w trakcie igrzysk. Chodzi nie tylko o zawodników i osoby towarzyszące, ale i prezesów polskich związków, którzy przez cztery lata są odpowiedzialni za przygotowania reprezentantów w ich dyscyplinach. Mamy mnóstwo obowiązków sponsorskich, tych sponsorów pozyskaliśmy bardzo wielu, pewnym obowiązkiem jest zapewnienie im możliwości uczestnictwa w tym wydarzeniu, które pośrednio sponsorują. Bardzo dużo czasu przed igrzyskami zajęła nam więc również koordynacja wszelkich działań związanych z pobytem, noclegi, transport czy też możliwości obejrzenia niektórych zawodów. Parcie na bilety w Paryżu jest przeogromne, a ceny są... mało polskie, tak bym to określił...
Dla ilu więc łącznie osób, licząc sportowców, trenerów, osoby towarzyszące, sponsorów zapewniacie pobyt i wszystkie związane z tym sprawy?
- Sportowców i osób towarzyszących mamy prawie 500 osób. Mamy te z kilkadziesiąt osób ze strony PKOL-u, to pracownicy i współpracownicy. jeśli doliczymy do tego naszych zaproszonych gości - to myślę, że wysyłamy na igrzyska około 800 osób.
Sportowcy będą mieszkać w wiosce olimpijskiej, ale nie wszyscy. Jak to wygląda?
- Generalnie będą mieszkać w wiosce. Wioska będzie żyła, bez przerwy będzie ktoś przyjeżdżał, ktoś wyjeżdżał. Pobyty w niej będą elastyczne, część sportowców startuje ja początku igrzysk, inni w końcówce. To jest już stały scenariusz, że w pierwszym tygodniu ruszają gry i pływanie, a lekkoatletyka - w drugim, późno zaczyna pięciobój nowoczesny. Narzucona przez organizatorów wytyczna opuszczenia wioski olimpijskiej przez sportowców, którzy zakończyli starty to 48 godzin.Oczywiście są też dyscypliny, które będą rozgrywane daleko od Paryża. Choćby żeglarze będą rywalizować w Marsylii, tam będzie osobna wioska, czy też skupisko dla sportowców. Inna sprawa: nie wszystkie osoby towarzyszące będą mogły zamieszkać w wiosce. Wynika to z jej pojemności, ale także z charakteru akredytacji - chodzi choćby o sparingpartnerów, którzy w wiosce zamieszkać nie mogą, mogą jedynie przebywać na ustalonych wcześniej salach treningowych.
Etienne de Poncins, ambasador Francji w Polsce, podczas ślubowania olimpijczyków w Warszawie podkreślał jak w trakcie igrzysk istotne będą kwestie bezpieczeństwa. Jest pan o to spokojny? Jest to z wami konsultowane?
- Nie jesteśmy kompetentni w tych sprawach, mamy natomiast informacje od instytucji zajmujących się bezpieczeństwem w Polsce, że ta koordynacja jest daleko posunięta. Pojawiła się nawet informacja, że na prośbę Francuzów polskie grupy żołnierzy, czy funkcjonariuszy na pewnych obszarach mają pomagać. Tak czy inaczej - przekonanie MKOl-u jest takie, że francuskie służby absolutnie wszystko profesjonalnie zabezpieczają, są uznawane za jedne z najlepszych na świecie. Musimy więc jechać z nastawieniem, że organizatorzy wiedzą co robią by uczestnikom zapewnić bezpieczeństwo.
Jakie będą pańskie obowiązki w Paryżu?
- Oprócz obowiązków związanych z pobytem naszej reprezentacji zajmę się również czymś innym. Pierwszy raz w tak dużej skali postanowiliśmy zrealizować przedsięwzięcie związane z Domem Polskim w Paryżu. Wzorem innych komitetów olimpijskich to będzie miejsce spotkań, wszystkich tych, którzy czują się związani z reprezentacją Polski, a nie mieli możliwości zakupu biletów. Nasz ambasador we Francji powiedział, że - według różnych szacunków - od 15 do 20 procent francuskiej populacji ma jakąś domieszkę polskiej krwi. Polonia jest bardzo aktywna i szeroka w związku z czym idea Domu Polskiego wydaje nam się słuszna, będziemy tak gościć wielu jej przedstawicieli.Będę tam pełnił rolę gospodarza. Dom ma świetną lokalizację w pięknym otoczeniu - to Pavillon Royal w sercu Lasku Bulońskiego. Mamy do dyspozycji tysiąc metrów powierzchni w budynku i piękny ogród. Będzie tu działać strefa kibica.
Partnerem w Domu Polskim jest województwo lubuskie. Będzie się promować, serwować gościom specjały kuchni regionalnej. Każdy pewnie znajdzie dla siebie coś fajnego. W Domu Polskim będzie można również spotkać się ze startującymi w igrzyskach sportowcami. To będzie centrum życia polskiej rodziny olimpijskiej.
Bardzo blisko są korty Rolland Garros. Dojazd transportem publicznym jest bardzo dobry. To zaledwie kilka minut od linii metra i 10 minut jazdy samochodem od Champs-Élysées. Działa od 27 lipca i będzie funkcjonował przez 18 dni. Czynny będzie codziennie od godz 14 do 22.
rozmawiał: Paweł Czado
Marek Pałus sekretarzem generalnym PKOl został w kwietniu 2023 roku. Pochodzi z Górnego Śląska. Jest absolwentem prawa Uniwersytetu Śląskiego, radcą prawnym od 1994 roku. Ma bogate doświadczenie sportowe. W latach 2000-06 był prezesem Polskiego Związku Koszykówki. Od 2014 гoku członek, a od 2019 - przewodniczący komisji odwoławczej Światowej Federacji Koszykówki (FIBA) w Genewie. Od 2019 wiceprzewodniczący komisji dyscyplinarnej Światowej Federacji Hokeja na Lodzie. Od 2018 - arbiter Trybunału ds. sportu (CAS) w Lozannie. Ekspert komisji i podkomisji Sejmu RP w zakresie prac nad zmianami w ustawie o kulturze fizycznej, a także nad ustawą o sporcie kwalifikowanym i ustawą o sporcie.