Sport

Ścianki - miejsca niezwykłe

Wspinaczka to dyscyplina, która budzi coraz większe zainteresowanie. Dzisiaj w Paryżu do rywalizacji o olimpijskie medale przystąpią Aleksandra Mirosław i Aleksandra Kałucka.

Trener Andrzej Kajdan wspinaczką zajmuje się od ponad 30 lat. Fot. Andrzej Kajdan/Fantastyczne Wspinanie/Facebook

Chcąc lepiej zaznajomić się ze wspinaczką sportową, udałem się do Bytomia. Tamtejszy obiekt Skarpa to jedno z najlepszych w Polsce miejsc do tej aktywności. Oprowadzał mnie po nim trener Polskiego Związku Alpinizmu, Andrzej Kajdan, który zajmuje się szkoleniem młodzieży. Ze wspinaczką związany jest od ponad 30 lat. Obiekt w Bytomiu powstał w budynku byłej kopalni Rozbark. Ściany zewnętrzne stworzone są z dróg wspinaczkowych, które robią ogromne wrażenie, przede wszystkim swoją wysokością. Gdy stanie się już pod ścianą, człowiek nabiera respektu do sportu i do sportowców, którzy przełamują swoje lęki, by wspiąć się na wysokość nawet 20 metrów.

Doświadcz, żeby zrozumieć

Wspinaczka sportowa dzieli się na trzy konkurencje - prowadzenie, bouldering oraz na czas. Drogi wspinaczkowe zewnętrzne na Skarpie służą do uprawiania tej pierwszej konkurencji. - Stoimy przed ścianą, po której można się wspinać z liną, która jest zawieszona od góry (jest to tzw. wędka) albo prowadząc linę od dołu. Tak też nazywa się konkurencja - prowadzenie. Jest to rywalizacja na trudność – kto wyżej dojdzie, ten wygrywa. Każdy chwyt jest dodatkowo liczony. Każdy podchodzi do ściany i musi sam wymyślić sposób na pokonanie drogi. Jest ograniczony czas, w którym trzeba się zmieścić - wyjaśnia trener Kajdan. Na igrzyskach zawodnicy prowadzą linę od dołu. To znaczy, że nie tylko muszą trzymać się chwytów, ale także co chwilę wpinać się liną w ekspresy.

Skarpa to trzypoziomowy budynek wypełniony po brzegi drogami wspinaczkowymi. Gdy znalazłem się na najniższym piętrze, gdzie zaczyna się wspinaczkę i popatrzyłem w górę, po raz kolejny dotarło do mnie, z jakimi trudnościami muszą mierzyć się zawodnicy. Drogi wspinaczkowe w Bytomiu są uszeregowane od najmniej wymagających do najtrudniejszych. Te dla profesjonalistów zakończone są w taki sposób, że trzeba praktycznie wspinać się w poziomie, a więc po... suficie. Nachylenia są ogromne, czego w telewizji w ogóle nie widać. - Gdy stanie się pod taką ścianą, człowiek dopiero zaczyna rozumieć, z czym zawodnicy muszą się zmagać - zauważył Andrzej Kajdan, stojąc przy najbardziej wymagającej drodze wspinaczkowej.

Parkour na ścianie

Druga konkurencja, różniąca się od wspinaczki z liną, to bouldering. Miejsc, gdzie można tę konkurencję uprawiać, jest sporo, ponieważ niepotrzebne jest wysokie pomieszczenie. Bouldering uprawiany jest bez zabezpieczenia liną, a ściany mają maksymalnie 4,5 metra wysokości. Zabezpieczeniem jest materac ustawiony pod ścianą. Jednak nie tylko wysokością bouldering różni się od klasycznej wspinaczki z liną. - Jest najbardziej widowiskowy, jeśli chodzi o ruchy, które podchodzą już pod parkour - zaznaczył Kajdan. - Można powiedzieć, że uprawia się małe zapasy ruchowe. Czasem, żeby z jednego chwytu przedostać się na drugi, trzeba skoczyć, później można wchodzić w kompresje pomiędzy dwoma chwytami, odwracać się tyłem do ściany… - opowiadał szkoleniowiec, pokazując jednocześnie przykładowe ruchy na bardzo skomplikowanej drodze boulderowej. Ważne jest to, że - podobnie jak przy wspinaczce z liną - zawodnicy podczas zawodów za każdym razem wspinają się po innej drodze. Układa ją tzw. routesetter, który jest jak artysta wspinaczkowy.

Co trzeba zrobić, żeby mieć szansę na zwycięstwo w zawodach boulderowych? Najlepiej dotrzeć do napisu „TOP”. - Po drodze jest także zone’a, a na igrzyskach będą dwie. Za dojście do nich są przyznawane punkty. Natomiast najwyżej punktowane jest dojście do wspomnianego topu, najlepiej od razu w pierwszej próbie - wytłumaczył trener. Dotarcie na szczyt to oczywiście niezwykle trudne zadanie. Andrzej Kajdan opowiadał o Słowence Janji Garnbret, która praktycznie nie popełnia błędów na zawodach boulderowych. Późniejszy rzut oka na jej poczynania za pośrednictwem internetu, wywoływał podziw dla jej umiejętności, swobody i gracji w przechodzeniu z chwytu na chwyt.

Kompromis

Nie bez powodu wspomniałem o tym, że bouldering i wspinaczka z liną na pierwszy rzut oka zupełnie się od siebie różnią, mimo że na igrzyskach w Paryżu te dwie konkurencje tworzą dwubój. Rezultaty osiągnięte w tych konkurencjach będą sumowane. Warto zaznaczyć, że i tak doszło do zmiany w porównaniu do poprzednich igrzysk. W Tokio w 2021 roku zawodnicy mierzyli się w trójboju; do prowadzenia i boulderingu dodawano także rezultat ze sprintu. Takie traktowanie wspinaczki sportowej powodowało niemałe problemy dla zawodników, którzy na poziomie profesjonalnym specjalizują się w jednej konkurencji. Małym sukcesem jest więc to, że wspinaczkę na czas odłączono od reszty. - Wciąż istnieje kompromis pomiędzy boulderingiem i wspinaczką z liną. Zdarza się, że zawodnicy przygotowują się już pod obie te konkurencje, łącząc jednostki treningowe. Układając bowiem drogę wspinaczkową z liną, można wprowadzić trochę elementów siłowych, które przypominają bouldering. Wspinaczki na czas połączyć się już nie da, m.in. dlatego, że zawodnicy mają rozbudowane mięśnie czworogłowe. Przy wspinaczce z liną musieliby ten ciężar dźwigać. To się kłóci tak jak maraton ze sprintem - wyjaśnił trener Kajdan.

O medal będzie łatwiej?

Oddzielenie wspinaczki na czas od pozostałych ściankowych konkurencji spowodowało, że szanse reprezentantek Polski na medal zdecydowanie wzrosły. W Tokio trzy lata temu Aleksandra Mirosław zdominowała przeciwniczki w sprincie, ale nie wywalczyła medalu z powodu słabszego wyniku w boulderingu i wspinaczce z liną. - Zdeklasowała konkurentki we wspinaczce na czas. Tak naprawdę do brązowego medalu brakowało jej utrzymania jednego chwytu na boulderze lub kilku przechwytów w prowadzeniu. Z drugiej strony, konkurencja we wspinaczce na czas wzrosła. Dlatego moim zdaniem o medalach będzie decydować dyspozycja dnia. Olę Mirosław stać na zdobycie jednego z nich, może nawet złotego. Trzymam za nią kciuki, tak samo jak za Olę Kałucką, z którą jeździłem na zawody międzynarodowe, gdy była juniorką - zaznaczył Kajdan.

Teoretycznie szanse są na dwa medale. Szkoleniowiec jednak przestrzega przed hurraoptymizmem. - Życzyłbym sobie, żeby nasze zawodniczki spotkały się w finale. Mieliśmy już z podobną sytuacją do czynienia w zeszłorocznych mistrzostwach świata w Szwajcarii, gdzie były do zdobycia bilety do Paryża za pierwsze i drugie miejsce. Nasze dziewczyny weszły do TOP 4 i gdyby wygrały kolejny bieg, miałyby już wtedy prawo startu na igrzyskach. Właśnie te wydarzenia trochę mnie ostudziły - wspomina trener Kajdan.

O co chodzi we wspinaczce na czas? Najprościej mówiąc, trzeba jak najszybciej wspiąć się na szczyt. W przypadku mężczyzn 15 metrów pionowej ściany pokonuje się w mniej niż pięć sekund. W konkurencji liczy się przede wszystkim systematyczny trening. Droga w każdym miejscu na świecie wygląda tak samo. W Bytomiu wzniesiono cztery takie drogi, dwie na zewnątrz i dwie w środku budynku. - Chwyty są wszędzie takie same, zarówno te większe, jak i mniejsze. Liczy się rodzaj ściany do wspinania, sposób zamontowania chwytów, ich orientacja w płaszczyźnie poziomej. Wszystko musi spełniać wymogi, nawet powierzchnia tarcia jest zestandaryzowana - tłumaczy szkoleniowiec.

Jedzie po złoto

Choć w Bytomiu spędziłem tylko nieco ponad godzinę, to wystarczyło mi to do zrozumienia, skąd bierze się pasja do wspinaczki. To miejsce, które samo w sobie potrafi zarazić pasją, szczególnie na Śląsku, gdzie dyscyplina ta z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością. - Ale wszędzie mamy zdolną młodzież. Tyle tylko, że na Śląsku są wspinaczkowe korzenie, jest większa świadomość treningowa. Właśnie tutaj, ale także w Krakowie, jest najwięcej ludzi związanych z tym sportem. To proste do wytłumaczenia - bliskość Jury Krakowsko-Częstochowskiej - wyjaśnił Kajdan.

Skarpa jest też miejscem, gdzie do igrzysk przygotowywali się reprezentanci Ukrainy, którzy z powodu wojny nie mogą trenować u siebie w kraju. Gdy trener oprowadzał mnie po obiekcie, minęliśmy się z Yaroslavem Tkaczem, który już od 1 sierpnia jest w Paryżu i czeka na swój start we wspinaczce na czas. - Jadę po złoto. Szanse na zwycięstwo są spore - zapewnił Ukrainiec.

To tylko pokazuje jak niezwykłe to miejsce. W jednym budynku trenować mogą zarówno kandydat do złota olimpijskiego, jak i amator, który na ściankę przyszedł pierwszy raz.

Kacper Janoszka


Aleksandra Mirosław (z lewej) i Aleksandra Kałucka podczas ślubowania polskiej reprezentacji olimpijskiej. Fot. Paweł Bejnarowicz/PressFocus



Na igrzyskach w Tokio Aleksandra Mirosław zajęła czwarte miejsce trójboju wspinaczkowym. Fot.  Wang Xuzhong/Xinhua/PressFocus




Aleksandra Kałucka zajmuje trzecie miejsce w światowym rankingu wspinaczki na czas. Fot. SPP/SIPA USA/PressFocus