Hampus Olsson (zlewej) zaliczył gola i asystę w tym arcyważnym spotkaniu. Fot. PAP/Michał Meissner


Satelita odleciał

To była powtórka pierwszego meczu tych drużyn, ale z jednym wyjątkiem - tym razem triumfowali gospodarze.

 

Tego można było oczekiwać - play off w wykonaniu GKS-u Katowice i JKH GKS-u Jastrzębie jest pełen zwrotów. Gospodarze zrewanżowali się za porażkę 1:3 w pierwszym i zwyciężyli... 3:1! Ta seria zapowiada się na długo, bo obie drużyny nie tylko rzucają wszystkie umiejętności, ale również kładą serca na taflę. Po końcowej syrenie Satelita odleciał...

Trener Robert Kalaber w rewanżu dokonał kosmetycznych zmian, Do drugiego ataku przesunął Roberta Arraka w miejsce Szymona Kiełbickiego, który wylądował w czwartym. Dominik Jarosz zastąpił powracającego po kontuzji Łukasza Nalewajkę. Od początku rozgorzał prawdziwy bój i akcje zmieniały się błyskawicznie. Goście zdecydowanie lepiej prezentowali się w ataku i mocno zagrażali bramce Johna Murraya, a ponadto zmienili nieco taktykę, bowiem starali się zneutralizować poczynania ofensywne gospodarzy w środkowej strefie. Katowiczanie z trudem przemieszczali się do tercji rywala. Jakub Lacković miał znacznie mniej pracy niż Murray, jednak jastrzębianie sami stworzyli sobie zagrożenie. W 9 min Emil Bagin zagrał mało rozważnie z prawej na lewą stronę. Bartosz Fraszko przejął krążek, lecz nie zdołał skierować go do siatki. Chwilę potem Grzegorz Pasiut trafił w słupek. W 13 min w dobrej sytuacji znalazł się Hampus Olsson, ale również jej nie wykorzystał. Obyło się bez kar, choć dwa zagrania kwalifikowały się do odesłania zawodników z jednej i drugiej strony do boksu.

Jedni i drudzy nie zamierzali ustępować i w 22 min znów było ostre spięcie pod bramką gości, jednak ani Sam Marklund ani Olsson nie potrafili skierować krążka do siatki. W 24:09 min było ostre starcie - Fraszko padł na lód i pojawiła się krew. Fraszko zjechał do szatni i już nie pojawił się na tafli, a sędziowie nie dopatrzyli się przewinienia. W 27 min miał okazję Pasiut, lecz bez efektu, a w kontrze, po uderzeniu Roberta Arraka goście objęli prowadzenie i przez 6 min mieli prawo do zadowolenia. W 33 min za ostrość na karę powędrował Jakub Iżacky, ale chyba nie zdążył nawet usiąść, gdy Shigeki Hitosato wyrównał i znów rozgorzała twarda walką o każdy centymetr lodu. W 34 min Ben Sokay znów trafił w słupek i tym razem gościom dopisało szczęście. Tercja zakończyła się remisem i ciekawie zapowiadała się ostatnia odsłona. Goście, takie odnieśliśmy wrażenie, lepiej wyglądali fizycznie.

To jednak było tylko złudzenie, bo gospodarze zaczęli w dobrym tempie i szukali rozstrzygającego gola. Goście jednak dotrzymywali kroku. Obserwowaliśmy wiele ciekawych akcji, ale goli nie było. W 56 min nastąpiła rozstrzygająca akcja. Z własnej tercji krążek wyprowadził Noah Delmas i podał do Olssona. Ten wpadł do tercji rywala i podał do Sokaya. Kanadyjczyk natychmiast wypalił i nie dał szans czeskiemu golkiperowi. Trener Kalaber wziął czas i w 58:30 min wycofał bramkarza. Na 33 sek. przed końcem Olsson przy współudziale kolegów posłał krążek do pustej bramki.

Włodzimierz Sowiński    

 

GKS Katowice - JKH GKS Jastrzębie 3:1 (0:0, 1:1, 2:0)

0:1 - Arrak - Bagin - Spirko (26:56), 1:1 - Hitosato - Sokay - Delmas (32:23, w przewadze), 2:1 - Sokay - Olsson - Cook (55:38), 3:1 - Olsson - Marklund - Pasiut (59:27, do pustej)      

Sędziowali: Bartosz Kaczmarek i Patryk Pyrskała - Igor Dzięciołowski i Wojciech Moszczyński. Widzów 1400.

GKS: Murray; Delmas - Kruczek, Varttinen - Maciaś, Cook - Wanacki; Bepierszcz - Pasiut - Fraszko, Lehtimaki - Monto - Iisakka (2), Olsson - Sokay - Marklund, Michalski - Smal - Hitosato. Trener Jacek PŁACHTA.

JKH: Lacković; MacEachern - Wajda, Bagin - Viinikainen, Matriska - Górny, Hamilton - Kamieniew (2); Rajamaki - Paś - Urbanowicz, Kolusz - Arrak - Spriko, Ford - Starzyński - Iżacky (2), Kiełbicki - Jarosz - Zając. Trener Robert KALABER.

Kary: GKS - 2 min, JKH - 4 min. 

Stan rywalizacji 1-1

 

11

SEKUND

w boksie kar przebywał Iżacky, gdy Hitosato doprowadził do remisu.

 

31

STRZAŁÓW

oddali gospodarze, zaś goście byli tylko o jeden gorsi.