Sport

Słabi, bo... przegrali dwa razy

„Zabijający” futbol zespół spod Jasnej Góry traci tylko dwa punkty do bardzo chwalonego za styl liderującego poznańskiego Lecha. A jest dopiero w połowie drogi i idzie dalej!

Michael Ameyaw dobrze wprowadził się do Rakowa. Fot. Michał Kosc/PressFocus

Najmniej porażek w lidze (2) i zdecydowanie najmniej straconych bramek (11), brak wyjazdowych porażek i w efekcie ciągle ogromne szanse na mistrzostwo Polski – czy można takiej ekipie wystawić negatywną ocenę? Okazuje się, że można, choć o grze Rakowa jesienią mówiło się, że to zespół, który zabija futbol. Tak się przyjęło i tak zostało. Krytykowano Raków za mało widowiskowy styl gry, wygrywanie „na styk”, ledwie jedną bramką. A przecież chłopcy spod Jasnej Góry przegrali tylko dwa mecze z osiemnastu i pewnie dalej będzie ciężko ich ograć. Dziś to druga siła ekstraklasy, zespół, który na pewno nie ma innego celu jak mistrzostwo kraju. Nic dziwnego, że trener Marek Papszun pytał z ironią na jednej z konferencji prasowych, czy można grać słabo i przegrać tylko dwa mecze? Bo jeśli Raków jest słaby, to - w szerszym kontekście - jak inne drużyny się przedstawiają?

Mocna marka

Raków dziś jest mocną piłkarską marką w Polsce i to nie powinno podlegać jakiejkolwiek dyskusji. Prawda jest taka, że dla Marka Papszuna najważniejsze są punkty i nie ma większego znaczenia w jakim stylu są one zdobywane. Ewentualne wymęczone wygrane mają finalnie doprowadzić klub co najmniej do ligowego podium, a najlepiej do tytułu i - to wiadomo - do europejskich pucharów. Faktem jest, że częstochowianie prezentują specyficzny, wyrachowany futbol. Trener Papszun może być bardzo zadowolony z pracy jaką wykonał jego zespół. Nie tylko: także z pracy sztabu szkoleniowego, wszystkich ludzi związanych z klubem. 36 punktów, 10 zwycięstw, sześć remisów i tylko dwie porażki - ten wynik robi wrażenie. Tym bardziej, że w okienku letnim tak mały klub sprzedał zawodników za rekordową sumę 20 milionów euro! W dodatku były to transfery gotówkowe, które w rekordowej wysokości zasiliły klubową kasę. - Rzeczywiście; kolosalne wręcz pieniądze zarobiliśmy, a w tym „ekosystemie” piłkarskim jesteśmy przecież bardzo mali - mówiąc te słowa trener Papszun zauważał jednocześnie, że te gigantyczne pieniądze to była jednak tylko jedna strona medalu.  Olbrzymi sukces finansowy miał spore reperkusje sportowe. Osłabiona została bowiem siła ofensywna.

Niełatwo zastąpić gwiazdy

Odejścia Ante Crnaca i Johna Yeboaha zdecydowanie osłabiły siłę ofensywną, co zresztą momentami było widać w tej rundzie. Bardzo brakowało tej dwójki - graczy z dużym potencjałem, czującymi się w drużynie swobodnie, robiącymi różnicę na boisku. Często brakowało ich z przodu. Nie było łatwo ich zastąpić, a przecież odeszli jeszcze Bartosz Nowak z Marcinem Cebulą, którzy momentami też robili różnicę i mieli dobre statystyki w poprzednich sezonach. - Doszło do sporych zmian, były nieplanowane odejścia, ale wiedziałem w jaki projekt wchodzę - przyznawał trener Marek Papszun oceniając jesień. - Dlatego tym bardziej szanuje ludzi, którzy ten wynik osiągnęli. Jedak to dopiero pół drogi. Wyzwanie jest duże wyzwanie, bo konkurencja jest wymagająca. To rok jakiego ja nie pamiętam. Nie zaznałem takiego w ekstraklasie, ne pamiętam żeby czub był tak silny, tak wyrównany i tak mało tracił punktów. Idziemy dalej. Wszyscy dalej będą ciężko pracować w różnych obszarach - zapewniał.

Zbigniew Cieńciała

Futbol to sztuka wygrywania

Rozmowa z Łukaszem Surmą, byłym mistrzem Polski z Legią, rekordzistą (559) w liczbie występów w ekstraklasie


Podopieczni Marka Papszuna, mistrzowie kraju z 2023 roku, chcą po powrocie tego szkoleniowca do klubu odzyskać tytuł. Ostatniej porażki doznali 30 sierpnia. Co pan na to?

- Przede wszystkim w życiu bym nie pomyślał, że to będą mistrzowie Polski, czy medaliści rozgrywek! Ale to było kiedyś... Dziś jest to zespół bardzo dobrze poukładany, którego cele są takie same, jak znanych od lat firm: Legii, Lecha czy nawet Jagiellonii. Dobrze się ich ogląda, bo jest to zespół wyrachowany, który wie czego chce na boisku.

No to idzie pan mocno w kontrze do tych, którzy nazywają Raków zabójcami futbolu.

- Nie zgadzam się! Bo jak? Bo co? Dlatego, że wygrywają mecze jedną bramką? Czyli ten nie zabija, który przegrywać będzie mecze po 3:4? Tych będziemy chwalić? W piłce chodzi przecież o zwycięstwa, nawet takie 1:0. To jest sztuka. Wygrać, dopisać sobie punkty i już. Dodam jeszcze, że Raków stwarza okazje. A że nie zawsze je wykorzystuje, to już inna sprawa.

Trener Papszun podzielił występy swoich podopiecznych na trzy kategorie: słabe, które nie powinny się zdarzyć - z Koroną, Śląskiem, Katowicami iPiastem. Mecze pośrodku, jak z Legią oraz dobre, m.in. z Widzewem, Lechem, Lubinem, Radomiakiem.

- To jest silny zespół od dawna. Dlatego trzeba oddać, że nawet grając słabo umiał zapunktować. Mimo braku piłkarzy, którzy robią różnicę, częstochowianie zagrali sezon, na jaki ich na ten moment było stać. Ale na tej bazie, na tych fundamentach można już budować coś większego.

Nie brakuje panu Polaków w składzie Rakowa? Zdarzały się wyjściowe jedenastki, że jedynym Polakiem był tylko bramkarz Kacper Trelowski.

- Generalnie jestem przeciwny drużynom składającym się z samych obcokrajowców, jednak widać w Częstochowie dobrą selekcję „stranieri”. Fran Tudor, Ivi Lopez, Carlos Silva to czołówka zagranicznych piłkarzy w lidze polskiej. A gdy wróci do gry Ariel Mosór, Michael Ameyaw będzie całkiem zdrowy , to i liczba Polaków w składzie Rakowa się zwiększy.

Postawiłby pan cel na wiosnę - obronić drugie miejsce, czy raczej pomyśleć o czymś więcej?

- Nie będzie łatwo, choć z każdym meczem, co widać było w końcówce rundy, ta drużyna ma coraz więcej jakości piłkarskiej. Oczywiście gra Rakowa różni się od tego, co częstochowianie prezentowali za pierwszej kadencji Marka Papszuna i wygrywali ligę. Ale i teraz, choć trener jest dopiero pół roku, widać już jego rękę. To drużyna o silnej mentalności, szybkim parciu do przodu, dobrej grze bez piłki i przede wszystkim bardzo dobrze ustawiona taktycznie. Przed takimi zespołami, klubami nie stawia się innych celów, jak walka o te najwyższe.

Rozmawiał Zbigniew Cieńciała

2. RAKÓW CZĘSTOCHOWA

STRZELCY (33)

5 - Carlos Silva, 4 - Brunes, Koczergin, Lopez, 2 - Berggren, 1 - Amorim, Crnac, Drachal, Makuch, Otieno, Rodin.

PLUS

Atutem i najmocniejszą stroną aktualnie trzeciej siły ekstraklasy jest defensywa. Takiej obrony z bramkarzem Kacprem Trelowskim na czele - nie ma nikt w lidze. Dość powiedzieć, że drużyna z Częstochowy straciła tylko sześć bramek w 15 meczach, a kolejna najlepsza tylna formacja należąca liderującego „Kolejorza” ma na koncie sto procent więcej straconych goli (12). Na plus też trzeba zaliczyć fakt, że Trelowski oraz Michael Ameyaw trafili do reprezentacji Polski, ten drugi w niej nawet zadebiutował.

MINUS

W poprzednich sezonach Raków 50 procent bramek zdobywał ze stałych fragmentów gry. Teraz tego brakowało. Trzeba pracować z zawodnikami nad schematami przy rzutach wolnych, karnych, rożnych, a nawet nad wyrzutami piłek z autu. Sporo też było żółtych kartek tzw. nierozważnych czyli takich, które nie wynikały z gry. Wniosek z tego, że także niektóre zachowania są do szybkiej poprawy.

Na odejście po rundzie jesiennej zdecydował się Dawid Szwarga, asystent i najbardziej zaufany człowiek Marka Papszuna. Wraz z końcem rundy jesiennej trener Szwarga - po ponad trzech latach - pożegnał Częstochowę odchodząc do pierwszoligowej Arki Gdynia. Nie da się nie docenić sposobu pracy i sukcesów Rakowa, bez udziału Dawida Szwargi, który był znaczącą częścią klubu. Był nie tylko prawą ręką głównego coacha, ale odpowiadał m.in.za rozgrywanie stałych fragmentów gry i zachowania  podczas końcowych fragmentów meczów.