Tym razem prezes Ruchu Seweryn Siemianowski poruszył na naszych łamach tematy finansowe, organizacyjne i infrastrukturalne. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus


Są chętni, żeby kupić Ruch

Druga część rozmowy z Sewerynem Siemianowskim, prezesem Ruchem Chorzów


Czuje pan, że macie mocniejsze fundamenty w I lidze niż wtedy, gdy szliście jak burza od III ligi? Wówczas często podkreślało się, że aspekty sportowe wyprzedzają pewne względy organizacyjne.

Na pewno jesteśmy w innej fazie. Wiadomo, że jedne problemy się kończą, a inne zaczynają. Nie jest tak, że wszystko zniknęło. Ani nie jest kolorowo, ani nie jest tragicznie. Są kluby, które się zadłużają i spadają, a my tego problemu nie mamy. Nie czuję, żeby było źle, ale nie czuję też, że będziemy krezusem, bo wiem, jakie możliwości mają inne kluby.


Zastanawia mnie jedna rzecz, która przeszła bez większego echa. Zeszłej jesieni opublikowano raport finansowy I ligi za sezon 2022/23 firmy Grant Thornton. Panowała wtedy narracja, że Ruch miał jeden z najniższych budżetów w rozgrywkach. Tymczasem wg tego raportu miał on 4. najwyższe przychody i 2. najwyższy budżet płacowy, co stawiało go w czołówce (raport widoczny na końcu wywiadu). To trochę zmienia postrzeganie klubu i tego, co działo się w nim później. Jak to wszystko interpretować?

Budżet jest budowany w oparciu o cały klub, nie tylko pierwszy zespół. W naszym przypadku były tam zawarte wszystkie obroty sprzedażowe, akademia. To nie jest adekwatne do tego, ile naprawdę szło na pierwszą drużynę.


Słyszałem teorię, że w tym raporcie do budżetu płacowego została doliczona premia za awans do ekstraklasy. Ale tak czy siak, według tego zestawienia tylko gigant Wisła Kraków płacił więcej.

Te wynagrodzenia dotyczą całego klubu, administracji, mediów, akademii, trenerów, sklepów, kasjerów na meczach, całego dnia meczowego. To się trochę rozjechało. Myślę, że byliśmy w połowie zestawienia.


Tylko że inne kluby mogłyby to uwzględnić w podobny sposób. I nawet jeśli te liczby w przypadku Ruchu są zawyżone, to i tak trudno obronić tezę, że klub był tak biedny. To porządne liczby, szczególnie jak na beniaminka.

Na pewno wliczono w to też premię za awans i premie za wygrane mecze. Trudno mi teraz dokładnie się do tego odnieść, ale na pewno to nie wyglądało tak kolorowo, jak na tych tabelkach – chociaż chciałbym, żeby tak było (śmiech).


Ruch ma trzy wyróżniające się podmioty właścicielskie: największy czyli miasto (35,77 procenta), Aleksander Kurczyk (20,5 procenta) i Zdzisław Bik (19,08 procenta). W kontekście finansowania klubu najwięcej mówi się o tym, co sam sobie zarobi, a potem o pieniądzach z miasta. Znacznie mniej mówi się o panach Kurczyku i Biku, pozostających w cieniu. Jaki jest ich udział w funkcjonowaniu klubu?

Właściciel nie musi być w słońcu (śmiech). Są blisko klubu, starają się pomagać.


Ale jak konkretnie wygląda ta pomoc? Robią przelewy, ściągają sponsorów?

Pomagają finansowo w sposób bezpośredni, barterowo, pozyskują kolejnych partnerów.


Istnieje jakaś perspektywa sprzedaży Ruchu, sprywatyzowanie go przez podmiot większościowy? W Tychach się udało z całkiem niezłym – jak na razie – skutkiem, w Zabrzu próbują, w Sosnowcu... nie wychodzi. Jak jest w Chorzowie?

Na pewno są zapytania z boku, ale bez żadnych konkretów. Są podmioty, które chciałyby kupić nasz klub, który jest łakomym kąskiem na polskiej niwie – i tyle. Na razie nie słyszałem, żeby miały nastąpić jakieś zmiany, więc spokojnie robimy swoje.


Ale można sobie wyobrazić, że za 2, 3, 5 lat coś się w tym temacie wydarzy?

– Wszystko można sobie wyobrazić. Ci, którzy mają swoje udziały, mogą je sprzedać, możemy emitować też nowe udziały. Nie będę się deklarował, że nic się nie zmieni, bo może się zmienić, a kwestia jest jedynie taka, żeby zawsze zmieniało się na dobre.



Prezes Siemianowski razem z nowym prezydentem Chorzowa Szymonem Michałkiem (z lewej) oraz nowym dyrektorem sportowym klubu, Tomaszem Foszmańczykiem - wtedy jeszcze piłkarzem. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus


W ostatnich dniach pojawiła się informacja, że były prezes Ruchu Janusz Paterman podwoił swoje udziały w klubie i ma ich teraz ponad 6 procent. Co to oznacza?

Nic szczególnego. Ma teraz powyżej 5 procent i jest obecnie widocznym udziałowcem. Nic konkretnego to nie znaczy.


Jak wyglądają wasze relacje z nową władzą w Chorzowie, bo w teorii powinny wyglądać wyśmienicie?

– Wyglądają bardzo dobrze. Wiadomo, że prezydent Szymon Michałek wdraża się i jestem przekonany, że zrobi wszystko, by móc realizować cele, które wyznaczył w swojej kampanii.


Jakieś wstępny zapowiedzi już wam złożył?

– Jeszcze nic oficjalnego nie zostało powiedziane. Na następnej sesji rady miasta coś może się pojawić, ale nie chcę niczego „przestrzelić”.


Jak wygląda w tej chwili kwestia wynajmowania wspomnianego Stadionu Śląskiego? Jaki okres macie aktualnie opłacony?

– Stadion Śląski jest opłacany na bieżąco przez MORiS, a my to potem mamy refakturowane i się z nim rozliczamy.


Pytam, bo kilka miesięcy temu było głośno o tym, że musieliście wyłożyć pieniądze na SŚ, a miasto – które obiecało się tym zajmować – nie przelało wam zapowiedzianej kwoty.

To jeszcze nie zostało wyzerowane. My płacimy jako pierwsi, a dopiero później dostajemy wyrównanie.


Zgaduję, że prezydent Michałek nie będzie robił problemów z płaceniem za Stadion Śląski i będzie realizował obietnicę złożoną jeszcze przez swojego poprzednika?

Myślę, że nie powinno być z tym problemów, taka była deklaracja. Miasto czuje się w obowiązku, żeby zapewnić nam warunki, a my też robimy wszystko, aby dobrze się tam czuć i budować frekwencję. Cała społeczność chorzowska ma tutaj co robić i to jest w interesie miasta, aby na tej linii między nami wszystko grało. Tego się trzymamy.


Na jakim etapie znajduje się sprawa odszkodowania za zniszczenia sektora gości przez kibiców Górnika Zabrze?

– Straty jeszcze nie zostały wycenione co do grosza. Zostały wyznaczone przetargi i z tego, co wiem, jeszcze nie ma finalizacji i nie ma co mówić o ostatecznej kwocie na fakturze. Z władzami Górnika nie mieliśmy jeszcze kontaktu, ale będziemy się chcieli z nimi spotkać, aby załatwić tę sprawę. Po to Stadion Śląski prowadzi przetarg publiczny, aby nie było na tej linii żadnych kontrowersji i żeby to było zrobione po jak najtańszych kosztach. Tego nie będzie w stanie nikt potem podważyć. Najważniejsze, by szkody zostały jak najszybciej usunięte.


Mieliście też spór z Piastem o uszkodzone bandy ledowe z czasów wynajmowania przez Ruch stadionu w Gliwicach. Piast chciał kwotę na wymianę całego systemu, wy – tylko zepsutej części. Na jakim etapie stoi ta sprawa?

Na razie temat jest w Piłkarskim Sądzie Polubownym, ale wydaje mi się, że jest szansa, aby się dogadać bezpośrednio. Zobaczymy, jak to się wszystko potoczy. Jesteśmy umówieni na spotkanie z przedstawicielami Piasta.


Oczywiście muszę też zapytać o nowy stadion dla Chorzowa. Rozmawialiście już w tej sprawie z prezydentem Michałkiem?

Na ten moment nie ma jeszcze ostatecznej decyzji ministra sportu Sławomira Nitrasa odnośnie dofinansowania. Miasto na pewno będzie chciało go jednak wybudować. Nie znam drugiej bardziej zdeterminowanej w tej sprawie osoby niż nasz prezydent. Jestem przekonany, że będzie chciał zrobić wszystko, aby ten stadion powstał i żeby był w optymalnej pojemności


Ilu kibiców będzie mogło wejść na nową Cichą? Fot. Krzysztof Porębski/Press Focus


W poniedziałek pojawiła się informacja o rezygnacji wiceprezesa Marcina Stokłosy. Kiedy poinformował klub o swoich zamiarach i dlaczego do tego doszło?

– Wielkie podziękowania dla niego za to, co zrobił dla Ruchu. Taka była jego decyzja i trzeba ją uszanować, nie chciałbym tego już rozdmuchiwać.

Nie jest chyba tajemnicą, że z klubu odejdzie też dyrektor Marek Godziński, co będzie oznaczało, że w zarządzie Ruchu tak naprawdę zostanie pan sam. Co dalej?

Obsada zarządu to także kwestia należąca do kompetencji właścicieli, którzy zarządzą, czy będzie do niego jeszcze dokooptowana jakaś osoba, czy nie. Jeszcze nie rozmawialiśmy o tym. Na pewno będziemy chcieli coś w tej kwestii podziałać, aby wszystko było jak najlepiej. Parę rzeczy musi się jeszcze rozstrzygnąć. Na razie mogę jestem w zarządzie sam, mając wsparcie pracowników, prokurenta (Adam Krawiec – red.), z którym możemy podpisywać umowy. W III czy II lidze też byłem sam, ale to były inne realia. Dodatkowe ręce do pracy zawsze się przydadzą, bo jest co robić. Zobaczymy, co czas przyniesie, bo na razie nie ma jeszcze konkretnych planów. Aktualnie jesteśmy na świeżo po odejściu Marcina i jeszcze nie wiemy, kto tę wyrwę wypełni. 


A może wzrośnie rola szefa skautingu Jakuba Komandera? Kiedy pojawił się w klubie pod sam koniec letniego okienka transferowego, transfery Ruchu zaczęły wyglądać wyraźnie lepiej.

– Cenimy pracę Jakuba, który dobrze wywiązuje się ze swojej roli. Do pionu sportowego, jak wiemy, dołączył Tomasz Foszmańczyk. Staramy się optymalnie wykorzystywać każdą osobę chcącą działać dla dobra Ruchu.


Nie zazdrościcie największym rywalom, GKS-owi Katowice i Górnikowi Zabrze, że oni mają ekstraklasę, a Chorzów nie? To taka sportowa szpilka z ich strony.

To jest sport, różnie w nim bywa. Raz się jest na górze, raz na dole. W naszym regionie jest bardzo dużo klasowych klubów. Blisko czołówki jest też Polonia Bytom. Wiele jest klubów, które niedawno były w ekstraklasie, albo wkrótce w niej mogą być. Kto wie, może doczekamy się jeszcze na Górnym Śląsku takich czasów jak w przeszłości, kiedy połowa ligi to były zespoły od nas z regionu? Będą wtedy bliższe i bardziej kolorowe wyjazdy (śmiech). Tego trzeba sobie życzyć. W tym sezonie podziało się tak, że nastąpiła mijanka. Życie pisze różne scenariusze. Trzeba potrafić podnieść się po ciosie i dalej robić swoje.


Ostatnie pytanie trochę inne – kto zdaniem prezesa Ruchu Chorzów wygra mistrzostwa Europy?

Ciężkie pytanie, ale myślę, że Francja. To zespół, który ma chyba największy potencjał, a ich kolonie cały czas na siebie pracują (śmiech). Tam nie ma zlituj. Powierzchnia Francji i terenów zamorskich robi robotę. Wpływ na to ma też cały system szkolenia i układania reprezentacji, przez co teraz zbierane są owoce. Myślę, że mają największy potencjał, ale są też inne mocne zespoły, jak Hiszpania, Niemcy czy Włosi, którzy zawsze występują w finałach. Może wyskoczy jakiś czarny koń? Wszyscy się rozwijają. Wiadomo, że chciałbym, aby to była Polska, ale wiadomo, że nie jesteśmy faworytem. Czasem lepiej być w tylnym szeregu i spróbować wyjść z grupy. Na starcie każdy ma takie same szanse i oby naszym też się powiodło. Mają jeszcze dwa sparingi, najbliższy w piątek, i one też pokażą, na jakim etapie zgrania jest reprezentacja oraz co będzie mogła pokazać na Euro. Obyśmy byli dumni z tej kadry i mogli spokojnie patrzeć na telewizor albo pojechać na mecz. To też jest wyznacznik naszej ligi i całej pracy, którą wykonujemy. To wspólny mianownik i wyznacznik poziomu całego kraju – to, jak wyglądamy. Dlatego wszyscy powinni wspierać kadrę na dużych imprezach i nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. Trzeba liczyć na jakąś niespodziankę, bo wierzę, że też coś możemy ugrać.

Rozmawiał Piotr Tubacki




WYNAGRODZENIA KLUBÓW I LIGI W SEZONIE 2022/23 (W MILIONACH ZŁ)

1. Wisła Kraków 16,96

2. Ruch                 8,67

3. ŁKS                   8,33

4. Arka                 7.97

5. Podbeskidzie  7,77

6. Puszcza           7,62

7. Górnik Ł.         6,77

8. Sandecja         6,66

9. Tychy              6,44