Natalia Kaczmarek w ubiegłym roku zdobyła wicemistrzostwo świata w Budapeszcie, ale teraz liczymy na mistrzostwo Europy w Rzymie. Fot. PressFocus


Rzymski przystanek

Mistrzostwa Europy są kolejnym etapem przygotowań przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu.


Komercjalizacja sportu sprawiła, że na dworze „królowej sportu” mamy dwa grzyby w barszczu. Jeszcze do niedawna było nie pomyślenia, by dwie ważne lekkoatletyczne imprezy dzieliło zaledwie półtora miesiąca czasu. A tak właśnie mamy w tym sezonie. Dzisiaj rozpoczynają się 26. mistrzostwa Europy na słynnym Stadio Olimpico w Rzymie, zaś w sierpniu olimpijska rywalizacja w Paryżu. Polskie gwiazdy lekkiej atletyki nie mają żadnej taryfy ulgowej i zdecydowały się na start w Rzymie. Niemniej ten pierwszy występ potraktują jako pewien etap przygotowań do tego najważniejszego startu sezonu. Lepiej mieć dwie szanse zdobycia medalu niż tylko jedną. Po tym sezonie zapewne w naszej reprezentacji nastąpi znacząca zmiana pokoleniowa. Część olimpijskich weteranów zapowiedziała koniec kariery, niektórzy chcą zrobić przerwę i odpocząć od rywalizacji sportowej. Działacze związkowi doszli słusznego wniosku, że w rzymskich mistrzostwach dostaną szansę wszyscy, którzy znaleźli się na europejskich listach rankingowych i uzyskali prawo startu w tej ważnej imprezie. Stąd też na rzymskim stadionie zobaczymy 52 lekkoatletki oraz 44 lekkoatletów i jest to nasza najliczniejsza ekipa w historii w tych mistrzostw. Wielu z nich ma spore szanse na miejsca na podium, zaś inni mają okazję, żeby zdobyć nominację olimpijską.

Liczna i silna

- Mamy liczną, bo 96-osobową reprezentację i liczymy, że będą to dobre mistrzostwa dla nas – stwierdził wiceprezes związku, Tomasz Majewski, a zarazem szef misji olimpijskiej w rozmowie z dziennikarką PAP. - Mam nadzieję, że większość naszych gwiazd zasygnalizuje wysoką formę, którą przeniosą później do Paryża. Dla nich to pewien etap w przygotowaniach, zaś dla innych ważnych start i możliwość zdobycia przepustki na igrzyska.

Prezes Majewski, dwukrotny mistrz olimpijski, dobrze się sprawdza w roli działacza, bo wszystkie sprawy zna od podszewki. Jednak publicznie nie chce się bawić w wróżbitę i prognozować ile medali mogą zdobyć biało-czerwoni. Będziemy się cieszyć z każdego krążka oraz miejsca w ścisłej czołówce, bo to będzie sygnał na co możemy liczyć podczas sierpniowych igrzysk . A tam konkurencja będzie znacznie silniejsza.

Panie przodem!

Piękna płeć w lekkoatletycznej ekipie jest liczniejsza i... silniejsza. W gronie kandydatek do najwyższego stopnia podium mamy sprinterki Ewę Swobodę, Natalię Kaczmarek, które wraz z koleżankami powinny się liczyć w biegach rozstawnych. Pia Skrzyszowska, nasza eksportowa płotkarka, broni zaś złota w swojej koronnej konkurencji. A w Monachium mocno wsparła sprinterki w sztafecie, co zaowocowało srebrem.

Ewa Swoboda rozpoczęła sezon od wyniku 11,05 sek. i to jest wyraźny sygnał, że w tym sezonie możemy doczekać się biegów poniżej 11,00 oraz poprawienia rekordu kraju Ewy Kasprzyk – 10,93 z 1986 r. Podopieczna trenerki Iwony Krupy stała się dojrzałą sportsmenką, świadomą swoich celów. Medal ME dodałby jej jeszcze dodatkowej motywacji, by włączyć do walki o olimpijski finał. A to byłby ogromny sukces

Natalia Kaczmarek od początku sezonu prezentuje wysoką formę. Nie tak dawno podczas Diamentowej Ligi uzyskała 49,80 sek. i jest najlepszy wynik wśród Europejek. Kaczmarek, jak i jej trener Marek Rożej, przed występem w Rzymie prezentują olimpijski spokój i są świadomi, że jest okazja, by sięgnąć po złoto. Sprinterka nie narzuca sobie żadnej presji, choć zdaje sobie sprawę, że będzie musiała się sporo napracować, by pokonać Irlandkę Rhasidat Adeleke oraz Holenderkę Lieke Klaver. Kaczmarek zaczyna starty od biegu półfinałowego i ma odrobinę komfortu. Przewidziana jest również do finałowego biegu w sztafecie. Trener Rożej zapowiedział, że po tej imprezie jego podopieczna będzie miała dwa dni urlopu i wspólnie zabiorą się do treningu przed występem w Paryżu. Jesteśmy ciekawi jak zaprezentują się jej koleżanki, powracające po kontuzjach Iga Baumgart-Witan i Justyna-Ersetic. Sztafety zarówno pań, jak i mieszana powinny mieć również wiele do powiedzenia, wszak zaprezentują się niemal w optymalnym składzie, poza kontuzjowaną Anną Kiełbasińską.

Niespodzianki mile widziane

Wcale nie wykluczamy miłych niespodzianek ze strony naszych biegaczek na średnich dystansach. Angelikę Sarnę czy Annę Wielgosz na pewno stać na szybkie bieg na 800 m. Sofia Ennanoui i Martyna Galant będą starały się o jak najwyższe miejsce na 1500 m. Będą jednak musiały szybko biegać, najlepiej poniżej 4 min., ale konkurencja w Europie znacznie słabsza niż będzie na igrzyskach. W Paryżu miejsce w półfinale już będzie sporym osiągnięciem. Liczymy na miłą niespodziankę ze strony oszczepniczki Marii Andrejczyk, a może i jej koleżanki po fachu Marceliny Witek-Konofał, powracającej po urlopie macierzyńskim.

Zagadkę stanowią nasze młociarki. Jeszcze do niedawna można było stawiać na Anitę Włodarczyk czy Malwinę Kopron. Ta pierwsza, multimedalistka w tej konkurencji, rzuca jednak zdecydowanie bliżej niż przed dwoma czy trzema sezonami. Niemniej rzuty w granicach 75 metrów dają nadzieję na podium i, naszym zdaniem, Włodarczyk stać na takie rezultaty.

Mniej atutów, ale...

W męskiej reprezentacji mamy nieco mniej kandydatów do podium, ale to wcale nie oznacza, że medali nie będzie. Dwaj „rycerze z żelaza”, Wojciech Nowicki oraz Pawel Fajdek, należą do grona kandydatów do medali w konkursie młociarzy. Jeszcze do niedawna byliby faworytami, ale teraz Nowicki z wynikiem 79,54 jest piąty na listach europejskich, zaś Fajdek z 77,23 - 13. Oczywiście, listy listami, ale przecież liczy się tu i teraz, czyli forma w konkursie finałowym.

Damian Czykier, rekordzista kraju na wysokich płotkach, już na początku maja uzyskał 13,27 sek. i to był znak, że wiele sobie obiecuje po tym sezonie. Płotkarza Podlasia Białystok stać, by podczas tej imprezy sprawić niespodziankę. Wydaje się, że czasy poniżej 13,30 sek. mogą przynieść miejsce na podium, ale wiele będzie zależało od warunków atmosferycznych. Mamy prawo liczyć na udane występy skoczka wzwyż Norberta Kobielskego oraz zawsze uśmiechniętego tyczkarza Piotra Liska. Liczymy na skok na poziomie 2,30 tego pierwszego, zaś 5,90 tego drugiego. Obie sztafety męskie 4x100 i 4x400 m też będą miały szanse na podium. W tej pierwszej powodzenie będzie sporo zależało od płynności zmian, bo sprinterzy indywidualnie prezentują się więcej niż przyzwoicie.

Na ile medali może liczyć tak liczna ekipa? Dziesięć, naszym zdaniem, to granica przyzwoitości. Wszystko co powyżej pozwoli uznać, że biało-czerwoni zaprezentowali się na Stadio Olimpico dobrze. Pamiętajmy jednak o jednym: rzymskie ME to zaledwie przystanek przed stacją Paryż!

Włodzimierz Sowiński


180 medali biało-czerwonych

180 medali, w tym 57 złotych, 58 srebrnych i 65 brązowych zdobyli polscy lekkoatleci w  odbytych dotąd 25 mistrzostwach Europy. Dwa lata temu w Monachium nasi reprezentanci 14 razy stawali na podium i zdobyli trzy złote, sześć srebrnych i pięć brązowych medali. Najlepszy występ zanotowaliśmy w Budapeszcie, gdzie zdobyliśmy 15 krążków, w tym siedem złotych.

Janusz Kusociński w biegu na 5000 m w 1934 r. wywalczył srebro i był pierwszym polskim medalistą ME. Pierwszą mistrzynią była Stanisława Walasiewicz, która w 1938 roku wygrała biegi na 100 i 200 m. Najwięcej medali w historii wywalczyła Irena Szewińska - 10 (5-1-4).