Rywalizacja na skrzydle

Mateusz Młyński zyskał nowego konkurenta na skrzydle. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Rywalizacja na skrzydle

„Biała gwiazda” nie może sobie pozwolić na to, żeby zespół był niekompletny, gdy w trakcie sezonu może walczyć na trzech frontach.

Wisła Kraków wciąż się zbroi. Po wyeliminowaniu KF Llapi zespół nie ma zamiaru się zatrzymywać i dalej przeprowadza ofensywę transferową. We wtorek ogłoszono, że szeregi zespołu Kazimierza Moskala zasilił Tamas Kiss. Kim jest piłkarz, którego nazwisko dla polskich kibiców może brzmieć anonimowo? To węgierski skrzydłowy, który praktycznie całą karierę spędził w rodzimej lidze. Nie był jednak przywiązany tylko do jednego klubu. Jako junior związany był z klubem Gyirmot FC Gyor, później przeniósł się do Szombathelyi Haladas, w którym rozpoczął seniorską karierę. Następnie, w 2018 roku, został kupiony przez Puskas Akademia, skąd dwukrotnie był wypożyczany. Najpierw trafił do Diosgyori VTK, a później zaliczył swój jedyny do tej pory zagraniczny epizod - w sezonie 2021/22 grał w holenderskim SC Cambuur, które występowało wtedy w Eredivisie. Następnie w lipcu 2023 roku trafił do Ujpestu, skąd przeniósł się do Krakowa. Nie da się ukryć, że to dość ciekawa droga kariery, szczególnie dlatego, że zawodnik ma dopiero 23 lata.

Nie jest to jednak pierwszy lepszy zawodnik z Węgier. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym u siebie w kraju rozegrał 148 meczów, w których zdobył 10 bramek i zaliczył 15 asyst. Podczas pobytu w Holandii, nie zaczarował widzów Eredivisie, zaledwie 11 razy pokazując się na murawie i zdobywając jednego gola. Poprzedni sezon nie był w jego wykonaniu fantastyczny, choć trzeba wziąć pod uwagę, że grał dla jednej z najgorszych drużyn w lidze węgierskiej (Ujpest zajął ostatnie bezpieczne miejsce w rozgrywkach). W 26 spotkaniach zaliczył cztery asysty i ani razy nie wpisał się na listę strzelców. Jego drugi wyjazd poza granice Węgier ma być nowym rozdziałem w karierze. Kiss ma pokazać, że wcale nie jest przeciętnym graczem, a przy okazji będzie miał szansę na pokazanie się w europejskich pucharach. Do tej pory w trzech sezonach grał w Lidze Europy i Lidze Konferencji, ale za każdym razem przygoda jego zespołu (Puskas Akademia) kończyła się na eliminacjach do rozgrywek.

Kiss jest 11. zawodnikiem (licząc wraz z piłkarzami powracającymi po wypożyczeniach), który dołączył w letniej przerwie do Wisły Kraków. Z całą pewnością nie będzie miał on łatwej drogi do przedostania się do pierwszego składu. Na jego pozycji rywalizacja będzie zacięta. W ostatnim spotkaniu przeciwko KF Llapi na skrzydłach wystąpili Angel Baena oraz Mateusz Młyński i obaj zaprezentowali się nieźle. A w składzie są jeszcze inni zawodnicy, którzy mogą grać na tej pozycji, m.in. Piotr Starzyński czy Jesus Alfaro. Żeby się przebić, Kiss musi więc pokazać na treningach coś niebywałego. Z pewnością na jego korzyść działać będą europejskie puchary. Im dłużej Wisła będzie w nich grać, tym większe szanse na to, że Węgier w końcu wejdzie na boisko, dając odpocząć zmęczonym graczom. Czasu na wykazanie się ma sporo, bo podpisał kontrakt do końca czerwca 2026 roku.

Kacper Janoszka

 

Szybko pobity rekord

Widać, że kibice Wisły Kraków mocno stęsknili się za europejskimi pucharami. Są mocno zmotywowani do tego, żeby w jak największym stopniu zapełnił stadion przy ulicy Reymonta w najbliższy czwartek podczas meczu z Rapidem Wiedeń. Już w poprzednim spotkaniu eliminacji do Ligi Europy, przeciwko KF Llapi, na krakowskiej arenie zasiadło 24 403 widzów. Już wtedy ustalili nowy rekord frekwencji w XXI wieku na międzynarodowych meczach „Białej gwiazdy”. Bilety na najbliższe spotkanie z Austriakami rozchodzą się błyskawicznie i już teraz pewne jest, że rekord zostanie pobity. Wczoraj po południu sprzedano już prawie 25 tysięcy wejściówek na czwartkową rywalizację.