Rysa na szkle
Dobra, wręcz bardzo dobra runda za „Kolejorzem”, ale… są także powody do niepokoju.
Za Lechem i Afonso Sousą bardzo udana runda. Jak będzie wiosną? Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus
LECH POZNAŃ
Wiosną 2023 roku Lech pod wodzą trenera Johna van den Broma grał w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy. To było niewiele ponad półtora roku temu, a wydaje się, jakby to była odległa przeszłość. Dawno nie ma już holenderskiego szkoleniowca, mocno zmieniła się kadra.
Dobry trener i mocny skład
Latem czy jeszcze w maju, po fatalnej wiośnie w wykonaniu zespołu prowadzonego przez Mariusza Rumaka, zatrudniono duńskiego szkoleniowca Nielsa Frederiksena. Doświadczony trener prowadził młodzieżową reprezentację własnego kraju, zasłynął zdobyciem mistrzostwa z Broendby po 16 latach przerwy. Jego zatrudnienie to duży plus, bo zespół z Poznania ewidentnie skorzystał na przyjściu spokojnego trenera. Spokój Frederiksena ma przeciwwagę w wybuchowym i niezwykle ekspresyjnym zachowaniu przy ławce jego norweskiego asystenta Sindre Tjelmanda. W zasadzie to można przyjść na ligowy mecz ekstraklasy tylko po to, by patrzeć, jak ten się wije, skacze czy macha rękoma podczas boiskowej rywalizacji. W Zabrzu przechodził samego siebie!
W Lechu jest drużyna z wiodącymi postaciami jak kapitan Mikael Ishak, Radosław Murawski czy Antonio Milić. Sprawdziły się letnie transfery. Alex Douglas w tyłach, do momentu kontuzji, był mocnym punktem lechitów. Do tego świetni skrzydłowi – Fin Daniel Hakans i Szwed Patrik Walemark. Ten drugi zdobył cztery gole i zanotował asystę. Szczególnie na początku sezonu mógł się też podobać Dino Hotić (też cztery bramki oraz asysta). W drużynie lidera ekstraklasy mamy również, oprócz Murawskiego, świetnie spisujących się innych Polaków, którzy jesienią znaleźli się nawet w kadrze. Chodzi o jednego z najlepszych bramkarzy w lidze Bartosza Mrozka oraz Antoniego Kozubala. Ten ostatni jest rewelacją jesieni. Odpalił tak, że pewnie mało kto się spodziewał... Na teraz jest najbardziej wartościowym graczem ekstraklasy, branżowy portal transfermarkt wycenia go już na 6 mln euro. Po powrocie z wypożyczenia do GKS-u Katowic stał się jednym z wiodących graczy „Kolejorza”. Wychowanek Beniaminka Krosno prowadzi w naszej klasyfikacji „Złotych Butów”. W listopadzie w nieszczęsnym meczu ze Szkocją zadebiutował też w narodowych barwach. 20-latek ma się z czego cieszyć, ale – jak nam mówi – chce jeszcze więcej.
Mało grania i kilka wpadek
Lech – jak na lidera przystało – ma wiele goli strzelonych (33) i mało straconych (14). Jest dobra kadra szkoleniowa, klasowi, utalentowani gracze, o wspaniałej poznańskiej publiczności nie wspominając. To gdzie w takim razie ta tytułowa rysa? Pierwszy poważny sygnał ostrzegawczy przeszedł pod koniec września, kiedy Lech sensacyjnie odpadł z Pucharu Polski w ledwie pierwszej rundzie, przegrywając rywalizację z przeciętnie prezentującą się w II lidze Resovią 0:1. Potem przytrafiła się przegrana z rewelacyjnym Motorem u siebie czy z Puszczą w Krakowie. Jasne, wszystkich meczów się nie wygra, wpadki będą się zdarzać każdemu, jednak w przypadku Lecha mocno zaniepokoił koniec pierwszej części rozgrywek. Słaby mecz w Gliwicach z osłabionym kadrowym Piastem i praktycznie cudem uratowany bezbramkowy remis. W Zabrzu z Górnikiem, pomimo gry przez jedną trzecią meczu w przewadze, nie udało się ugrać choćby punktu. To już niepokoi zawodników, a pewnie też trenera Frederiksena.
Jego drużyna ma o tyle komfort, że gra już tylko w lidze. Jesienią ekipa z Wielkopolski zagrała raptem 19 meczów. Tymczasem za naszym eksportowym duetem Jagiellonia – Legia już 30 gier, a dojdą jeszcze dwie! Zmęczeniem w Poznaniu na pewno nie powinni się tłumaczyć. Co będzie wiosną? Przekonamy się za kilka miesięcy.
Michał Zichlarz
1. LECH POZNAŃ
STRZELCY (33)
10 - Ishak, 6 - Sousa, 4 - Hotić, Walemark, 3 - Gholizadeh, 2 - Szymczak, 1 - Jagiełło, Pereira, Kozubal; samobójcza – Haliti (Jagiellonia)
PLUS
AFONSO SOUSA
Jeśli ktoś miałby grać dobrze w piłkę, to właśnie 24-letni Portugalczyk. Ma piłkarskie geny. Jego wujek Antonio Sousa był świetnym pomocnikiem FC Porto w latach 80., gdzie grał razem z naszym Józefem Młynarczykiem i zdobył klubowy Puchar Europy w 1987 roku. W piłkę grał też ojciec Afonso – Ricardo, jego wujek Jose Sousa, zawodowym piłkarzem jest też jego kuzyn Bruno Leite.
Sousa w „Kolejorzu” jest od dwa i pół roku. Początkowo nie był przekonujący, szczególnie w poprzednim sezonie. Jesienią grał jednak znakomicie – także w końcówce rozgrywek, kiedy jego drużynie nie szło w Gliwicach czy Zabrzu. Bierze grę na siebie, dobrze podaje i strzela, a jego liczby mówią same za siebie. Ma sześć strzelonych bramek i pięć asyst. Większą liczbą punktów w klasyfikacji kanadyjskiej w naszej lidze może pochwalić się tylko czwórka graczy – Benjamin Kallman (18), Jesus Imaz i Ishak (13) oraz Samuel Mraz (12).
MINUS
WPADKA W RZESZOWIE
Puchary rządzą się swoimi prawami i lider ekstraklasy przekonał się o tym na własnej skórze w meczu pierwszej rundy Pucharu Polski z Resovią. „Kolejorz” przegrał 0:1 i pożegnał się z rozgrywkami na tak wczesnym etapie rozgrywek, co po raz ostatni zdarzyło mu się w… 1956 roku. Rezerwy wywalczyły awans do 1/16, a pierwszy zespół nie. Wszystko przez pojedynek z drugoligowcem, który na dodatek mecz kończył w dziewiątkę! A przecież w poznańskiej jedenastce grali piłkarze pierwszego wyboru! Widać Lechowi nie dane jest wygrywać, kiedy występuje w liczebnej przewadze (vide: porażka z Górnikiem w niedzielę).