Rynek niedźwiedzia
ZAPRASZAMY NA STADIONY – Dariusz Leśnikowski
Giełdowym graczom na tytułowe hasło mocno cierpnie skóra: oznacza ono utrzymujący się przez dłuższy czas spadek cen papierów wartościowych, a zatem wymierne i policzalne straty ich posiadaczy. Janusz Niedźwiedź jeszcze kilka lat wstecz postrzegany był na futbolowym rynku jako synonim (albo wręcz gwarancja) sukcesu. Ze Stalą Rzeszów „dopchał się” do II ligi, z Górnikiem Polkowice szczebel wyżej, a z Widzewem do samej ekstraklasy. Ot, modelowa kariera szkoleniowca i to jeszcze przed „czterdziestką” (no dobra, z wisienką na torcie pół roku po jej ukończeniu).
Miliardy kibiców kochają jednak futbol za jego nieprzewidywalność i za fundowane im emocjonalne „góry i doliny”, spadki i awanse, czyli dokładnie za to, co jest swoistym przekleństwem zawodu trenera futbolu, gdzie droga od zera do bohatera – ale i z powrotem – bywa bardzo krótka. Po całej serii wzrostu swych akcji – giełdowo to tzw. rynek byka – trener Niedźwiedź zmierzyć się musiał z zawodową bessą. Nie udało mu się przed spadkiem z ekstraklasy uratować chorzowskiego Ruchu, nie wyprowadził też rok później mieleckiej Stali z kursu ku lodowej górze (zwanej degradacją do I ligi).
Od blisko siedmiu tygodni w jego zawodowym życiu znów zdaje się jednak panować hossa. Wartość Miedzi (Legnica), wyrażana miejscem w tabeli, rośnie z każdą sesją (kolejką) pierwszoligową, co zdaje się nadawać zupełnie nowe – odwrotne od dotychczasowego, znanego z ekonomii – znaczenie pojęciu „rynek Niedźwiedzia”. W sobotni wieczór warto będzie zajrzeć na stadion(ik) Polonii w Bytomiu i przyjrzeć się rynkowemu – pardon, boiskowemu – kursowi podopiecznych tego szkoleniowca.
