Ruszyło zasiedlanie wioski
Pierwsza grupa polskich sportowców dotarła do paryskiego miejsca zakwaterowania.
OLIMPIZM
Na początek była to czwórka - łuczniczka Wioleta Myszor oraz kajakarze górscy Klaudia Zwolińska, Grzegorz Hedwig i Mateusz Polaczyk. - Zaczyna to wyglądać jak igrzyska - powiedział szef polskiej misji olimpijskiej, Tomasz Majewski, który podkreślił, że ze sportowcami do wioski przyjechali m.in. przedstawiciele misji medycznej, a także trenerzy.
- Przez ostatnie pięć dni sporo rzeczy zaskoczyło mnie w wiosce olimpijskiej, ale generalnie zaczyna to działać. Są już pierwsi sportowcy, przedwczoraj było otwarcie wioski - ocenił Majewski i dodał, że jest wiele spraw, które trzeba rozwiązywać na bieżąco. Przedstawiciele polskiej misji już się urządzili w dostępnych przestrzeniach.
- Wszystko to było bardzo surowe, gołe ściany, ale zrobiliśmy tak, aby było bardziej domowo. Nabiera to takich kształtów jak chcieliśmy. Wiele pięknych idei zapowiadano, ale życie jest życiem, a dynamika dużej imprezy jest niezmienna. Miało nie być plastikowych butelek, a jest ich od groma wszędzie. Miały być tylko elektryczne samochody, a wychodzi to różnie. Generalnie jest OK, zobaczymy, jak będzie z treningami - podkreślił Majewski.
Dodał, że są pewne problemy i nie wiadomo czy ze wszystkimi organizatorzy sobie do końca poradzą, bo wiele systemów jest testowanych.
- Jest siłownia, są pomieszczenia do sportów walki - np. do zapasów. Nie ma takiego miejsca jak stadion, jest boisko do koszykówki. Lekkoatleci raczej będą zasuwać na treningi na mniejszy stadion, gdzie odbywa się Diamentowa Liga, bo na Stade de France na razie nie ma wstępu. Będzie tam pewnie jakoś można trenować, ale z ograniczeniami - wyjaśnił dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą.
Szczególnego powitania pierwszych sportowców polskiej ekipy nie było. - Jest dużo pracy, ale wyszliśmy po nich i pomagamy w sprawnym zainstalowaniu się w wiosce. Zrobimy tak, żeby niczego im nie brakowało - dodał szef misji.
Kolejni z liczącej 213 sportowców polskiej reprezentacji będą docierali do wioski w następnych dniach. Wiele osób przyjeżdża przed samym startem i niedługo po nim będzie wioskę opuszczała. Jedna z dwójki chorążych, młociarka Anita Włodarczyk, pojedzie na ceremonię otwarcia 26 lipca, w Domu Polskim weźmie udział w ślubowaniu, a potem... wróci do Polski, żeby pracować przed startem w Arłamowie. Do Paryża poleci znów w sierpniu, jak najbliżej eliminacji rzutu młotem. Włodarczyk chce walczyć w stolicy Francji o swój czwarty złoty medal olimpijski.