Mocna obrona to jeden z wielu atutów „Niebieskich”. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Ruch się nie dał „wydrukować”

W meczu na szczycie Ligi Centralnej lider z Chorzowa rywalizował nie tylko z przeciwnikiem, ale też z sędziami i z obu pojedynków wyszedł zwycięsko.

 

Pierwsza część pierwszego w historii sezonu Ligi Centralnej kobiet niemal dobiegła końca. Niemal, bo do rozegrania zostały jeszcze dwa spotkania. Po 11 kolejkach tabelę otwiera Ruch Chorzów, który przez 1. rundę przeszedł „suchą stopą”, czyli bez straty punktu. - Taki był nasz cel, ale jesteśmy dopiero w połowie drogi - powiedział prezes Klaudiusz Sevković, mając na myśli chęć powrotu do elity.

 

Bo radość była za duża

W postawieniu kolejnego kroku pomógł mecz na szczycie z MTS-em Żory. Poziom emocji, zaangażowanie, wysokie tempo rozgrywania i finalizowania akcji, parady bramkarek, atmosfera na trybunach oraz nieustający doping kibiców z bębnami, mogły się podobać. Szkoda tylko, że do atmosfery święta nie dostroili się sędziowie. Nie ma sensu wymieniać wszystkich potknięć opolskiego duetu Paweł Klimkowicz-Mateusz Stonoga, ale - zwłaszcza w I połowie - było ich sporo. Po 9 minutach przyjezdne miały aż 3 rzuty karne (na gole zamieniła je Karolina Kanicka), ale jeśli podyktowane zostały za obronę w kole, to po przeciwnej stronie boiska takich obron było więcej, zaś arbitrzy interpretowali je jako faule ofensywne. Chorzowianki wiedziały, że sędziowanie może być nierówne i starały się nie zmuszać rozjemców do błędów. Nie zawsze się to udawało, ale przerywanie ataku pozycyjnego przed upływem 30 sekund mogło podnieść im ciśnienie. Jego największy skok zanotowała prawoskrzydłowa Patrycja Wiśniewska, która 26 min tak bardzo cieszyła się z bramki na 10:9, że... otrzymała 2 minuty kary. Gdy natomiast w 34 min przewagę liczebną wykorzystała Natalia Gardian (za co upomniana została Anastazja Bondarenko wiedzieli tylko sędziowie), zdobywając ostatnie prowadzenie dla gości (13:12), cieszyła się równie ekspresyjnie, jeden z arbitrów udał, że... tego nie widzi.

 

Błędy bez konsekwencji

- Polscy sędziowie od dawna nie czują gry, nieprawidłowo interpretują przepisy - powiedział prezes Sevković. - Wielu ma nadwagę, nie nadąża za akcjami lub po prostu nie zna się na robocie. Ich błędy pozostają bez konsekwencji, bo nikt ich nie ocenia i są wyznaczani na kolejne spotkania. Gdy moi znajomi, którzy po raz pierwszy byli na naszym meczu, dowiedzieli się, że ten duet gwiżdże też w Superlidze, byli mocno zdziwieni... Uczuliłem dziewczyny, że przyjdzie im grać przeciwko siedmiu rywalkom oraz dwóm rywalom i miałem rację. Na szczęście udźwignęły ciężar odpowiedzialności za wynik i od 45 minuty wytrąciły przeciwnikom większość argumentów.

 

Decydujący zryw

Kluczowy moment nastąpił w 36 min, kiedy sposób na Kanicką znalazła Monika Ciesiółka, broniąc rzut karny (13:13). W kolejnych 12 minutach jej koleżanki, wśród których wyróżniły się lewa rozgrywająca Polina Masałowa (5 bramek w II połowie), obrotowa Nadia Bury i wspomniana Wiśniewska, trafiły 7 razy, a przyjezdne zaledwie 2. Żorzanki chciały gonić, próbowały różnych wariantów (siódemka w polu, dwie obrotowe w ataku, obrona indywidualna), lecz na niewiele się to zdało. „Niebieskie” bowiem stopowały akcje rywalek i dwukrotnie - za sprawą Marty Gęgi i... Ciesiółki - lokowały piłkę w pustej bramce. - Cały zespół zasłużył na nagrodę. Grałyśmy wszystkie, każda walczyła i do końca wierzyła w zwycięstwo - podsumowała bramkarka Ruchu, chwaląc też atmosferę na trybunach i licząc, że na kolejnych meczach będzie równie gorąca.

 

KPR Ruch Chorzów - MTS Żory 28:21 (11:11)

RUCH: Ciesiółka 1, K. Gryczewska - Wiśniewska 7, Bondarenko 4, Salisz 1, Bury 4, Masałowa 6, Doktorczyk 3, Iwanowicz, Gęga 2, Jasińska, M. Gryczewska. Kary: 8 min. Trener Ivo VAVRA.

ŻORY: Opelt, Piotrowska - Pędziwiatr 5, Donets 1/1, Gardian 2, Kanicka 3/3, Sójka 2, Barska 2, De Sousa Lira 4, Gruca, Wołczyk 2, Opara. [Kary:] 8 min. Trener Anna NIEWIADOMSKA.


Marek Hajkowski