Ruch na kolanach!
W drugiej połowie drużyna Ireneusza Mamrota „rozjechała” spadkowicza.
Niedzielna potyczka na stadionie im. Orła Białego w Legnicy była siódmym meczem ligowym Miedzi z Ruchem Chorzów. W sześciu wcześniejszych pojedynkach „Niebiescy” odnieśli cztery zwycięstwa, zaś drużyna znad Kaczawy dwa. Ostatni raz oba zespoły zmierzyły się 28 kwietnia 2018 r. „Miedzianka” rozgromiła wówczas jedenastkę z Cichej aż 6:1, zaś łupem bramowym podzielili się Fabian Piasecki (36, 53), Marquitos (32-karny), Mateusz Piątkowski (43), Wojciech Łobodziński (62) i Łukasz Garguła (90+3), a honorową bramkę dla chorzowian strzelił Brazylijczyk Mello (24).
Gratka dla kibiców
Ruch ma dużo jakości i świetnych piłkarzy, zwłaszcza z przeszłością w ekstraklasie - powiedział przed meczem trener „Miedzianki”, Ireneusz Mamrot. - W swoim ostatnim spotkaniu wypadli bardzo dobrze, ale uważam, że my także jesteśmy w dobrej formie od kilku meczów. Nie ma co sugerować się naszą porażką z Arką, ponieważ to było dobre spotkanie ze strony mojego zespołu. Myślę, że w niedzielę doświadczymy świetnego spotkania z obu stron, które będzie kapitalnym widowiskiem dla kibiców.
Rozregulowany celownik
Pierwsi groźną sytuację pod bramką przeciwnika wypracowali sobie gospodarze. W 7 min po dośrodkowaniu Floriana Hartherza Adnan Kovaczević oddał mocny strzał głową, ale futbolówka minimalnie przeleciała nad poprzeczką. W 18 min podopieczni Ireneusza Mamrota zmarnowali kolejną okazję. Jacek Podgórski w polu karnym otrzymał świetne podanie, zwiódł dwóch rywali i obsłużył Iwo Kaczmarskiego, ten jednak w dogodnej sytuacji przestrzelił! Ruch odgryzł się dopiero w 34 min, kiedy Mohamed Mezghrani oddał strzał z dystansu, po którym piłka poszybowała tuż nad poprzeczką. Ciekawie wyglądały statystyki po pierwszych trzech kwadransach: posiadanie piłki 43-57%, strzały celne 0-3, strzały niecelne 5-5, rzuty rożne 2-4, spalone 1-1.
Szybkie ciosy
Po przerwie drużyna znad Kaczawy ruszyła z kopyta i już w 49 min bramkarz chorzowian, Słoweniec Martin Turk, musiał wyciągać piłkę z siatki. Z rzutu rożnego centrował Hartherz, na 6 metrze świetnie ustawiony był Kovaczević, który uderzeniem głową zdobył pierwszego gola dla „Zielono-niebiesko-czerwonych".
Minęło 5 minut i podopieczni Dawida Szulczka po raz drugi znaleźli się na deskach. Z prawej strony pola karnego dograł Podgórski, a na 5 metrze ustawiony był Benedik Miocz. Chorwat główkował z nieco ostrego kąta, ale piłka odbiła się od prawego słupka i wpadła do bramki. Na linii jeszcze rozpaczliwie interweniował Szymon Szymański, ale sędzia Damian Kos z Wejherowa po weryfikacji orzekł, że futbolówka całym obwodem przekroczyła linię bramkową.
Od 66 min „Niebiescy” zostali w dziesiątkę, a wszystko przez głupotę ich kapitana, Macieja Sadloka. Doświadczony, 35-letni obrońca Ruchu pierwszą żółtą kartką został upomniany za dyskusję z arbitrem, a potem ostentacyjnie zaczął bić brawo rozjemcy, więc ten w okamgnieniu pokazał mu „żółtko” po raz drugi i usunął z boiska.
Żeby nie było niedomówień, „Miedzianka” w 87 min strzeliła trzeciego gola i całkowicie pogrążyła spadkowicza. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę zgrał głową Kovaczević, przez moment przed linią bramkową gości było zamieszanie, walczyli o piłkę stoperzy i bramkarz Ruchu, ale najwięcej sprytu wykazał Niemiec Marcel Mansfeld i wpakował ją do siatki!
GŁOS TRENERÓW
Dawid SZULCZEK: - W pierwszej połowie obie drużyny grały nerwowo i były niepotrzebne straty. Na drugą połowę wyszliśmy z rezultatem 0:0, a skończyło się 0:3. W wielu momentach ten mecz był wyrównany, ale to nie ma znaczenia, bo w kluczowych sytuacjach brakowało nam „zęba” w polu karnym. W tym spotkaniu po prostu zabrakło nam pazerności. Przed nami dwa spotkania w krótkim odstępie i musimy się napędzić na Podhalu.
Ireneusz MAMROT: - Ciężko byłoby mi uwierzyć po pierwszej połowie, że wygramy 3:0. Pierwsza część spotkania nie była dobra w naszym wykonaniu, za mocno cofnęliśmy się i Ruch tę połowę zdominował. Kilka razy było groźnie w naszym polu karnym. Druga połowa w naszym wykonaniu była znacznie lepsza, podeszliśmy zdecydowanie wyżej. Musimy mieć więcej spokoju, za bardzo chcieliśmy. Wygraliśmy z bardzo mocnym zespołem, więc tym bardziej doceniam to zwycięstwo. Cieszę się, że mam w składzie zawodnika, który strzela bramki, myślę o Marcelu Mansfeldzie, który musi pogodzić się z rolą dżokera.
Bogdan Nather