Sport

Rozwód pod Jasną Górą

W Częstochowie wybuchła bomba przyćmiewająca święto trenera Marka Papszuna. Na odejście z Rakowa zdecydował się Dawid Szwarga, jego asystent i najbardziej zaufany człowiek.

Niedługo będzie to już archiwalne zdjęcie nierozłącznej pary. Fot. Grzegorz Misiak/Pressfocus.pl

Dla Marka Papszuna, trenera Rakowa Częstochowa, ligowy mecz w Radomiu był nadzwyczajnym wydarzeniem. Urodzony w stolicy 50-letni szkoleniowiec po raz trzysetny usiadł na ławce Rakowa. Wspaniały jubileusz, nieczęsto świętowany przez polskich szkoleniowców - a już na pewno nie szczebla centralnego - miał swój dodatkowy błysk w fakcie, że drużyna wygrała kolejny mecz na dość trudnym terenie. Usadowiła się dzięki temu w ligowej hierarchii na pozycji wicelidera. Stąd tylko krok w kierunku wymarzonego celu, którym w tym sezonie jest powrót na tron. Na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec „Medalików” komplementował zespół za udany występ na trudnym terenie i dziękował również  właścicielowi klubu Michałowi Świerczewskiemu za długoletnią współpracę i wielki kredyt zaufania. - To był dla mnie wyjątkowy mecz. Dziękuję więc klubowi i właścicielowi za zaufanie, a drużynie za to, że zrobiła mi prezent na ten piękny jubileusz.

Szok zamiast fety

Szampany tego dnia nie wystrzeliły w drodze powrotnej pod Jasną Górę, bo doświadczony szkoleniowiec jest absolutnym przeciwnikiem takiego świętowania.  Piłkarze dostali dodatkowy dzień wolny (do wtorku) od pryncypała. Nikt się jednak nie spodziewał - być może poza najściślejszym gronem najważniejszych osób w klubie - że nagle wybuchnie bomba przyćmiewająca święto Marka Papszuna. Na odejście po rundzie jesiennej zdecydował się bowiem Dawid Szwarga, obecnie asystent i najbardziej zaufany człowiek Marka Papszuna. "Wraz z końcem rundy jesiennej Dawid - po ponad trzech latach - opuści Raków Częstochowa. Trenerze, przyjdzie jeszcze czas na podziękowania za wszystkie wspaniałe chwile. Ale przed nami jeszcze kilka ważnych meczów!" - Raków w niedzielę przekazał już oficjalnie tę informację, natomiast późnym wieczorem, tuż przed północą, Arka ogłosiła na swojej stronie, że w grudniu 34-letni Szwarga obejmę funkcję szkoleniowca w gdyńskim zespole.

„Dotychczasowy pierwszy trener Arki Gdynia Tomasz Grzegorczyk swoje obowiązki będzie pełnić do ostatniego w tym roku meczu PKO BP Ekstraklasy oraz Betclic 1. Ligi. Kolejki te zaplanowano na 7-8 grudnia. Wówczas na stanowisku zastąpi go nowy szkoleniowiec – Dawid Szwarga. Jego umowa ważna będzie do 30 czerwca 2026 roku z możliwością jej przedłużenia po stronie klubu" - przekazała Arka w oświadczeniu.

Powodzenia!

W Częstochowie, również w kraju mówiono o szoku związanym z zaskakującą jakby nie było decyzją urodzonego w Jastrzębiu Zdroju 34-letniego dobrze rokującego trenera, który dołączył do „Medalików” w czerwcu 2021 roku. W roli asystenta Marka Papszuna miał wpływ na wywalczenie mistrzostwa Polski, Pucharu Polski oraz dwóch Superpucharów Polski. W poprzednim sezonie jako pierwszy trener Rakowa wspólnie z drużyną wywalczył historyczny awans do fazy grupowej Ligi Europy. Do decyzji trenera odniósł się szybko właściciel Rakowa, który w serwisie „X” napisał. – Niestety, tym razem, nie udało się zatrzymać Dawida w Rakowie. Absolutnie rozumiem i szanuję chęć bycia ponownie pierwszym trenerem. 

Powodzenia!

O krótki komentarz swojej decyzji pokusił się Szwarga. "Czuję, że to właściwy moment, aby zebraną dotychczas wiedzę i doświadczenie wykorzystać w nowym dla mnie klubie i odcisnąć na nim swoje pozytywne piętno. Podoba mi się wizja rozwoju Arki przedstawiona przez właściciela, a kluczową dla mnie kwestią przy podejmowaniu decyzji była wspólna z moją wizja dyrektora sportowego Veljko Nikitovica dotycząca funkcjonowania sztabu i drużyny" – cytuje Szwargę oficjalna strona Arki, a za jej pośrednictwem wyłożył swoje karty na stół właściciel i prezes Arki Marcin Gruchała. - Proces wyboru nowego trenera trwał wiele tygodni. Trener Dawid Szwarga również potrzebował czasu na ustalenie wszelkich formalności z obecnym pracodawcą. Kiedy doszliśmy do porozumienia, uznaliśmy – wspólnie z Rakowem Częstochowa – że czas przerwy reprezentacyjnej będzie najwłaściwszy na komunikację z obu stron – wyjaśniał właściciel gdyńskiego pierwszoligowca. - Awans do Ekstraklasy nie jest ostatecznym celem, jest środkiem do celu, jakim jest rozwój klubu, stała obecność w najwyższej klasie rozgrywkowej i dogonienie czołówki drużyn w naszym kraju. Żaden trener nie da nam gwarancji, że nas do tego celu doprowadzi, ale patrząc na historię ostatnich paru lat, nie da się nie docenić sposobu pracy i sukcesu Rakowa Częstochowa, którego trener Dawid Szwarga był znaczącą częścią. Nie chcemy i nie da się tej ścieżki skopiować, ale można się z niej wiele nauczyć. Wierzę, że kompletujemy w Arce Gdynia bardzo silny zespół, nie tylko na boisku.
Byli średniakami, są wiceliderami

Na tym bez głębszych analiz można by właściwie zakończyć tekst o kulturalnie i z klasą zapowiedzianym rozstaniu nierozłącznej – jak się do soboty wydawało – częstochowskiej pary. Przypomnijmy jednak jeszcze, że gdy wiosną w drugiej części poprzedniego sezonu Raków pod wodzą Dawida Szwargi dołował tracąc szansę na splendory w Pucharze Polski, mistrzostwach Polski, a więc i występy w europejskich pucharach, sternik Rakowa nie wytrzymywał ciśnienia tych wydarzeń, o czym informował opinię publiczną za pośrednictwem ulubionego przez siebie portalu X. - „Jesteśmy ligowym średniakiem” - pisał i jednocześnie zapowiadał, że „zarządzi tym kryzysem” wracając do nowego-starego trenera Marka Papszuna.

W nowy sezon Raków wszedł dość przeciętnie pamiętając o oczekiwaniach, zwłaszcza na własnym boisku. Jednak po powrocie do składu kilku kontuzjowanych zawodników i dokonaniu bardzo trafionych transferów – Ariel Mosór i przede wszystkim Michael Ameyaw pokazują co potrafią – szybko doskoczył do czołówki.  W efekcie wicelider tabeli ma tylko dwupunktową stratę do Lecha Poznań, co jest zasługą pracy duetu Papszun – Szwarga, także pod kątem doboru współpracowników i świetnej organizacji klubu. Nie umknęło to naturalnie uwadze Michała Świerczewskiego. Wiem, że takie słowa potrafią się szybko zestarzeć, jednak wygląda na to, że mogę odwołać to, co wcześniej napisałem. Skorygowaliśmy prawie wszystkie popełnione błędy. Dziękuję za ogrom pracy wykonanej przez sztab szkoleniowy, zawodników oraz wiele innych osób z klubu. Dziś wygląda to optymistycznie. Chciałbym, abyśmy się w tej pracy nie zatrzymywali – napisał prezes, szczęśliwy po  sukcesie drużyny w Radomiu.

Zbigniew Cieńciała